Musimy wydyskutować, wykłócić, przekonać się nawzajem jak ma wyglądać Polska, Europa i świat w nowej epoce. Jesteśmy mądrzy wspólną mądrością, silni wspólna siłą – podkreślał w piątek w Kielcach były prezydent Lech Wałęsa.

B. prezydent przyjechał na spotkanie zorganizowane przez świętokrzyską PO, Komitet Obrony Demokracji i Instytut Lecha Wałęsy.

W opinii Wałęsy Polacy, zwycięstwem Solidarności zamknęli epokę "podziałów, nieprzepuszczalnych granic, różnych systemów ekonomicznych i politycznych", które hamowały rozwój kraju, Europy i świata. W jego ocenie była to połowa zwycięstwa, bo w to miejsce trzeba zbudować "coś lepszego". "Ja tamten układ do końca XX. wieku nazywam epoką ziemi - kiedy przesuwano granice. Pojawiła się nowa epoka: intelektu, informacji, globalizacji. My jesteśmy po środku – jedno padło, drugie nie powstało" – ocenił b. prezydent.

Wałęsa obecny czas określa "epoką słowa". "Musimy wydyskutować, wykłócić, przekonać się nawzajem jak ma wyglądać Polska, Europa i świat w tej nowej epoce" – podkreślił.

Zaznaczył, że jeśli chcemy budować większe struktury niż państwa, trzeba określić, na jakich fundamentach je oprzeć - ekonomicznych i politycznych. Ocenił, że kapitalizm, jaki obecnie funkcjonuje, ma swoje wady. Jak wskazał to system, który doprowadził do tego, że "10 proc. światowego społeczeństwa ma większy majątek, niż pozostałe 90 proc."

"Jestem przekonany, że nasze pokolenie, tak jak zadziwiliśmy świat usuwając przeszkody, tak i teraz, kiedy będziemy się spotykać w tej epoce słowa, jesteśmy w stanie przy naszym doświadczeniu znaleźć rozwiązania (…) I jeszcze raz zaskoczyć Polskę, Europę i świat. Dyskutujmy i wybierzmy to, co rozwojowe i dobre, odrzućmy to, co jest niedobre i co nie pasuje do tych czasów" - zaznaczył Wałęsa.

Jak ocenił, do końca XX w. Polakom narzucano wiele rządów, dlatego nie traktowaliśmy ich jako "naszych". "To było jak na tamte czasy właściwie. Ale dzisiaj jak mówimy, że to już jest nasza Polska, to musimy być tylko my, nie ma oni. A jak my to musimy uzgodnić jak się zachowujemy, w stosunku do wszystkich struktur tego kraju. Dlatego ja noszę konstytucję (napis na koszulce – PAP), bo mówię, że bez prawa, zasad, nic się nie da zrobić" – podkreślił b. prezydent, dodając że prawo możemy zmieniać, ale jeśli nie będziemy go szanować "to się pozabijamy".

"Jesteśmy mądrzy wspólną mądrością, silni wspólna siłą" – podkreślił b. prezydent.

Wg Wałęsy, trzeba na nowo zdefiniować i zorganizować ugrupowania polityczne w kraju, żeby każdy wyborca mógł się jednoznacznie z nimi utożsamiać. Jego zdaniem także Unia Europejska wymaga reformy, albo zbudowania na nowych zasadach - od nowa.

Pierwszy lider Solidarności zapytany, jak po 30 latach ocenia obrady Okrągłego Stołu, zaznaczył, że nie było wówczas "innej drogi", bo jedni i drudzy (rządzący i Solidarność) "padali", a w kraju stacjonowało 200 tys. sowieckich żołnierzy. "Nie można było forsować z innej bajki, wykrwawić się, tylko mądrym zwycięstwem przesuwać się w kierunku wolności" – zaznaczył Wałęsa.

Zwrócił uwagę, że trudna była wówczas sytuacja społeczna. "Dlatego do stołu siadaliśmy chyba nie do końca uczciwie. Tamta władza chciała pozyskać nas i wykonać parę rzeczy niewygodnych dla nich z naszym poparciem, i potem +grzecznych+ zostawić gdzieś tam przy władzy, a pozbyć się niegrzecznych. Ja jako robotnik, związkowiec myślałem tak: +dajcie mi trochę, a ja resztę sobie sam wezmę+. Dlatego dla mnie wtedy było wtedy najważniejsze: +nie ma wolności, bez Solidarności+ - opisywał.

Ocenił, że dziś jest inna sytuacja, bo można dyskutować. "Ci słabsi mówią o przeszłości, o agentach, bo nie mają propozycji do przodu. Udają, że są lepsi, mądrzejsi. Zapominają, że nawet jeśli to prawda, że byli lepsi i bardziej bohaterscy, to należy ich nazwać zdrajcami - że wtedy, kiedy była szansa, kiedy Wałęsa źle robił, był za słaby, trzeba było mnie wymienić i samemu zrobić więcej" – mówił Wałęsa.

Pytany o działalność obecnej opozycji w Polsce, b. prezydent ocenił, że to dziś trudna rola, "bo naród w tym stanie świadomości i warunków będzie popierał tego, co więcej daje".

Wałęsa pytany o ostatni kryzys w relacjach polsko-izraelskich ocenił, że spowodowała go źle prowadzona przez Polskę polityka międzynarodowa. "Nie powinno być konfrontacji pomiędzy tymi dwoma narodami (Żydami i Polakami - PAP) – ich najwięcej wymordowano, a nas na drugim miejscu (w czasie II wojny światowej – PAP). W relacjach polsko-izraelskich dochodzi do konfliktów, bo albo ustępujemy, albo źle rzucamy argumenty (…)" - wskazał b. prezydent.

Wałęsę zapytano też, czy pomnik ks. prałata Henryka Jankowskiego usunięty w Gdańsku, powinien zostać ponownie zamontowany. W grudniu 2018 r. w "Dużym Formacie", magazynie "Gazety Wyborczej", opublikowano reportaż "Sekret Świętej Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać dzieci?", w którym kapelan Solidarności, wieloletni proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku został oskarżany m.in. o seksualną przemoc wobec nieletnich. Do przewrócenia monumentu stojącego niedaleko kościoła św. Brygidy doszło w nocy ze środy na czwartek.

"Byliśmy zaprzyjaźnieni, wiele lat. W ogóle nie wyobrażam sobie zwycięstwa naszego, Solidarności, nie widzę mojej kariery, bez księdza Jankowskiego" – podkreślił b. prezydent, przypinając że duchowny organizował u siebie spotkania z ważnymi postaciami światowej polityki.

"Nie mieści mi się w głowie, że to jest możliwe, to co mu zarzucają (…) czekam na dowody. Ale mimo wszystko w imię jego zasług (…) był moim przyjacielem i nim zostanie (…)" – dodał.

Wałęsa był też pytany, jak odbiera zarzuty dotyczące agenturalnej przeszłości duchownego. W "Gazecie Wyborczej" wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz ocenił, że ks. Jankowski był agentem SB, a jego teczka została zniszczona. "Ja wiem, że i ja miałem kłopoty, i wiem że to jest wymyślona sprawa. I tutaj też może być wymyślona. Tyle rzeczy, ile on zrobił (…) to nie mógł być agent, ja w to nie wierzę (…) Dziwię się, że takie rzeczy wyciągają osiem lat po śmierci, nie dają mu szans na obronę. Z tym się nie zgadzam" – dodał pierwszy lider Solidarności.