Minister spraw zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkin w związku z trudną sytuacją na wschodzie i południu kraju zwrócił się w poniedziałek do Unii Europejskiej o setki milionów euro pożyczek i pomocy na infrastrukturę oraz przedsiębiorczość - relacjonuje Reuters.

Ministrowie spraw zagranicznych państw UE rozmawiali w poniedziałek w Brukseli o sytuacji na Ukrainie. Choć nie zapadły żadne konkluzje, dali zielone światło dla nałożenia sankcji w związku z agresywnymi działaniami Rosji w regionie Morza Azowskiego. Klimkin spotkał się z nimi w poniedziałek rano w Brukseli.

W przyszłym miesiącu na Ukrainie odbędą się wybory prezydenckie. Będzie to trudny moment dla kraju, biorąc pod uwagę, że Rosja cały czas okupuje Półwysep Krymski i wspiera uzbrojonych separatystów we wschodnim, przemysłowym regionie Donbasu.

Minister spraw zagranicznych Polski Jacek Czaputowicz mówił w poniedziałek dziennikarzom, że istnieją obawy, iż Rosja będzie chciała ingerować w wybory na Ukrainie.

"Potrzebujemy ukierunkowanego (...) wsparcia dla ukraińskiego południa, współpracy w zakresie infrastruktury. Dalsze rosyjskie próby destabilizacji południa Ukrainy będą bardzo szkodliwe dla bezpieczeństwa europejskiego" - powiedział dziennikarzom w Brukseli Klimkin, cytowany przez Reutersa.

Wskazywał, że Rosja planuje "zdusić" cały Donbas. "Potrzebujemy infrastruktury, chodzi o drogi i koleje. Potrzebujemy wsparcia dla ludzi (...) pomóżmy im uruchomić nowe małe i średnie firmy" - dodał.

Klimkin oskarżył Rosję o przekształcenie regionu Donbasu - który pozostaje poza kontrolą rządu Kijowa - w wielką maszynę do prania pieniędzy. Powiedział także, że Kijów nie może "pod żadnym pozorem" pozwolić Rosjanom na udział w misji monitorującej wybory prezydenckie z ramienia OBWE.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)