Największy system publicznych jednośladów na prąd w Europie, który ma wystartować w Trójmieście, łapie coraz większe opóźnienie.
Rowery publiczne można wypożyczać w niemal 60 miastach. Gdańsk jako jedyny większy ośrodek w Polsce nie mógł się pochwalić tym udogodnieniem. Urzędnicy mówili, że najpierw musi powstać dobra infrastruktura i że projekt musi być dobrze przygotowany. Ostatecznie Gdańsk dogadał się z okolicznymi miastami oraz marszałkiem województwa pomorskiego w celu stworzenia inicjatywy, która obejmie 14 gmin – oprócz Gdańska, Gdyni i Sopotu także m.in. Tczew, Kartuzy, Puck czy Władysławowo. System, który nazwano Mevo, wyróżnia się nie tylko zasięgiem. Wszystkie 4080 jednośladów ma być elektrycznych. W efekcie Mevo reklamowane jest jako największy system tego typu jednośladów w Europie. Choć będą miały silniki elektryczne, to nie znaczy, że nie trzeba będzie pedałować. Prąd ma uczynić jazdę znacznie łatwiejszą i szybszą.
Na razie jednak uruchomienie systemu mocno się opóźnia. Zgodnie z umową z operatorem – firmą Nextbike Polska – ponad 1200 rowerów miało być dostępnych już od 18 listopada ub.r. Nic z tego nie wyszło.
Początkowo przedstawiciele odpowiedzialnego za Mevo Obszaru Metropolitalnego Gdańsk – Gdynia – Sopot przyznawali, że część winy leży po stronie gmin, bo nie zdążyły z utwardzeniem terenu, na którym miały stanąć stacje rowerowe ze stojakami. Teraz za poślizg winią już bezpośrednio operatora. W styczniu, w czasie testów systemu, wyszły na jaw usterki: nie działała odpowiednio aplikacja, która ma być jednym ze sposobów wypożyczenia roweru. Szwankowało także naliczanie opłat czy system lokalizacji GPS.
– Czekamy aż operator systemu kolejny raz zgłosi gotowość do przekazania systemu – mówi Dominik Makurat z Obszaru Metropolitalnego Gdańska – Gdynia – Sopot. Dodaje, że na razie nie zapadła decyzja o ewentualnych karach za opóźnienia.
Urzędnicy mają nadzieję, że mimo kłopotów 1 marca system wystartuje w pełnym zakresie, czyli ze wszystkimi czterema tysiącami rowerów. Ta data to kolejny kamień milowy zapisany w umowie. Jednak według naszego informatora, dobrze znającego proces przygotowania systemu do startu, szanse na dotrzymanie terminu są nieduże.
Nasz rozmówca dodaje, że jeśli w końcu system wystartuje, to ogromnym wyzwaniem będzie jego utrzymanie. Pojawiają się m.in. obawy, czy operator będzie nadążał z doładowywaniem baterii w rowerach.
Nextbike Polska ma pewne doświadczenie z rowerami elektrycznymi w Warszawie, gdzie istnieje podsystem z setką takich jednośladów, ale w stolicy działa to inaczej. Akumulatory są ładowane, kiedy czekają na klientów w punktach wypożyczeń. W Trójmieście i okolicznych gminach nie przewidziano stacji dokujących, do których trzeba będzie wpinać rowery. Informacja o tym, że w określonym rowerze bateria jest bliska wyładowania, ma automatycznie trafiać do operatora, który wyśle do niego serwisanta, a ten wymieni baterię. Nextbike przyznaje, że będzie to wyzwanie logistyczne. Roweru, w którym poziom naładowania akumulatora nie przekroczy 20 proc., nie będzie można wypożyczyć.
Urzędnicy przekonują, że operatora mają mobilizować przewidziane w umowie kary finansowe za przeciągającą się niesprawność jednośladu. Nie wiadomo jednak, czy to będzie skuteczne.
Wątpliwości wzbudza też cena, z którą spółka Nextbike Polska wygrała przetarg. Za uruchomienie systemu i jego utrzymanie przez sześć i pół roku chce 40 mln zł. To o 16 mln zł mniej od kosztorysu zamawiającego.
W przetargu pojawiła się jeszcze tańsza oferta konsorcjum irlandzkiego (32 mln zł), ale przegrała, bo według niej tylko 10 proc. rowerów miało być elektrycznych. A to właśnie udział takich jednośladów był wysoko punktowany. Była też inna propozycja, w której wszystkie rowery miały być elektryczne. Została wyceniona na 76 mln zł, a złożyło ją konsorcjum z firmą BikeU.
– Postawienie na system ze wszystkim rowerami wspomaganymi elektrycznie to ciekawy eksperyment. Aglomeracja trójmiejska jest ponadstandardowo pagórkowata i takie udogodnienie może się przydać. Ale nie wiadomo, czy nie będzie problemów technicznych – mówi Marcin Hyła, prezes sieci Miasta Dla Rowerów.
Łukasz Puchalski, szef stołecznego Zarządu Dróg Miejskich, przypomina, że także w Warszawie Nextbike wystartował z rowerami elektrycznymi z opóźnieniem. – Ale u nas jest ich tylko 100 na 5 tys. Sprawdzają się przy pokonywaniu skarpy wiślanej. Na to, by wszystkie rowery były elektryczne, pewnie byśmy się nie zdecydowali – zaznacza.
Przedstawiciele firmy Next bike zapewniają, że chcą jak najszybciej zgłosić system Mevo do odbioru. – Prowadzimy intensywne prace, w tej chwili skupiamy się na wewnętrznych testach systemu. Chcemy go jak najszybciej udostępnić użytkownikom – mówi Marek Pogorzelski, rzecznik Nextbike Polska. Zaznacza, że Mevo to bardzo złożony system, jeden z najbardziej skomplikowanych takich projektów na świecie.
Nextbike Polska jest teraz operatorem ponad 40 systemów rowerowych w kraju, z których największy to warszawskie Veturilo. Ponad 70 proc. udziałów w spółce ma firma Larq, która kilka lat temu przeistoczyła się z agencji Cam Media. Spółka Nextbike Polska notowana jest na giełdzie NewConnect.
Głównym konkurentem spółki w Polsce jest firma BikeU – operator 11 systemów rowerowych, z których największy to krakowskie Wavelo (półtora tysiąca jednośladów). Zapewne obie firmy wkrótce stoczą bój o zlecenie dla aglomeracji śląsko-zagłębiowskiej, gdzie na początek ma się pojawić 4 tys. rowerów. ©℗
Nextbike Polska jest operatorem ponad 40 systemów rowerowych w kraju.