Za kryzys na linii Paryż-Rzym, którego przejawem jest czwartkowe wezwanie francuskiego ambasadora we Włoszech na konsultacje, większość obserwatorów nad Sekwaną obwinia Włochy, ale prawie wszyscy podkreślają, że jest on odbiciem rozłamów w UE.

„Pogorszenie stosunków włosko-francuskich nakłada się na rozłam polityczny, jaki dzieli Unię Europejską” – definiuje problem tytuł artykułu w „Le Figaro”.

Politolog Renaud Dehousse, specjalista od instytucji europejskich, powiedział w wywiadzie dla radia France Info, że „we Włoszech widać świadomą wolę dolewania oliwy do ognia, aby stworzyć ponadnarodowy sojusz partii (bliskich prawicowej Lidze wicepremiera Matteo Salviniego)".

Komentator prywatnej telewizji informacyjnej LCI Renaud Pila uznał posunięcie francuskie za odpowiedź na „maksymalną presję Salviniego mającą na celu zdestabilizowanie ostatnich krajów europejskich, które oszczędziła plaga populizmu”.

Od ogólnego tonu odbiega wypowiedź Jordana Bardelli, który stoi na czele listy Zjednoczenia Narodowego (dawnego Frontu Narodowego) w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a według sondaży jego partia ma w nich wyprzedzić rządzącą La Republique en Marche. „Od wyboru Matteo Salviniego i Ligi Emmanuel Macron jest tym, który publicznie najbardziej obraża” – zarzucił prezydentowi 23-letni polityk.

Piątkowy „Le Monde” publikuje kalendarium sporu, które pokazuje, że zapoczątkowany on został w kilka dni po sformowaniu rządu włoskiego. Macron oskarżył wówczas włoski rząd o „cynizm” i „brak odpowiedzialności”, a rzecznik prezydenckiej partii powiedział, że „mamy mdłości” z powodu stanowiska Rzymu, który odmówił przyjęcia uchodźców ze statku Aquarius. Tydzień później prezydent Francji nazwał władze włoskie „trądem”, który rozprzestrzenia się po Europie.

W październiku w oficjalnym francuskim klipie rządowym wzywającym do głosowania w wyborach do PE wicepremier Salvini pokazany został obok szefa węgierskiego rządu Viktora Orbana jako główny nacjonalista powodujący podziały w Europie, zaś Macron nazwał tych polityków swymi głównymi przeciwnikami.

W styczniu drugi włoski wicepremier, przywódca Ruchu Pięciu Gwiazd Luigi Di Maio w liście otwartym wezwał „żółte kamizelki” żądające ustąpienia francuskiego prezydenta, by „trzymały się mocno”. Salvini niedługo później wyraził „poparcie dla uczciwych obywateli, protestujących przeciwko prezydentowi, który rządzi przeciw swemu narodowi”. Powiedział też, że ma nadzieję, iż francuski naród uwolni się niedługo od „bardzo złego prezydenta”.

Bezpośrednim powodem wezwania na konsultacje francuskiego ambasadora w Rzymie była niezapowiedziana wizyta Di Maio, który – jak ogłosił po powrocie do Rzymu – spotkał się pod Paryżem z przywódcami „żółtych kamizelek”.

Komentatorka dziennika „Le Figaro” Isabelle Lasserre szczegółowo analizuje europejską politykę Macrona, który - jej zdaniem - rozpoczął od poprawy stosunków z środkowoeuropejskimi członkami UE, ale zmarnował te wysiłki przeciwstawiając swemu obozowi „postępowców” „nacjonalistów i populistów”. Jak pisze, było to przygotowanie do wyborów do PE, chciał on osłabić Europejską Partię Ludową, a zarazem „wbić klina między +populistyczne+ władze w środku i na wschodzie Europy a antysystemowy rząd włoski”.

Ta strategia przyniosła skutki odwrotne od zamierzonych i na dodatek podrażniła kanclerz Niemiec Angelę Merkel - pisze Lasserre, tłumacząc, że prezydent Macron nie wziął pod uwagę, iż „oprócz rozłamu Wschód/Zachód jest rozłam między narodami i elitami, między metropoliami i prowincjami, między pokoleniami, między ofiarami globalizacji a tymi, którzy ciągną z niej zyski”.

Przywódcy włoscy „zamierzają zjednoczyć +populistów+ w +europejskiej Lidze Lig+. Rzym, Budapeszt i Warszawa, ale również (francuskie) +żółte kamizelki+ są aktorami nowej wiosny europejskiej, podczas której wyklują się nowe idee i narody odzyskają swą władzę. Partie antysystemowe Europy Środkowej wraz ze swymi włoskimi kuzynami pragną razem zmieść +dyktat+ Brukseli i zmienić Europę. Oś francusko-niemiecką zastąpić pragną osią włosko-polską” – twierdzi Lasserre.