W związku z publikacjami "Gazety Wyborczej", mając na uwadze także inne doniesienia na temat rzekomych związków spółki Srebrna z działalnością polityczną, sugerujące czerpanie korzyści z tego, oświadczamy, iż wszelkie przejawy naruszenia dobrego imienia i renomy spółki spotkają się ze zdecydowaną reakcją prawną - zapowiedział zarząd spółki.

W oświadczeniu przekazanym w czwartek PAP podkreślono, że "spółka Srebrna nie jest państwową czy też publiczną osobą prawną".

"Spółka prowadzi działalność gospodarczą pod reżimem ustawowym, podobnie jak tysiące innych podmiotów, które konkurują na wolnym rynku. Spółka Srebrna ma także prawo do suwerennej polityki kadrowej. Jakiekolwiek formy nieuzasadnionych zarzutów względem Spółki będą podstawą do stanowczych roszczeń cywilnoprawnych, a w przypadku publikowania informacji mogących stanowić tajemnicę przedsiębiorstwa, także zawiadomień właściwych organów ścigania o możliwości popełnienia przestępstwa (art. 23 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji i art. 266 kodeksu karnego)" - zaznaczono.

Zarząd spółki Srebrna podał w oświadczeniu, że ochroną prawną objęci są również poszczególni pracownicy spółki i członkowie jej organów statutowych, "którzy nie sprawując funkcji publicznych zostali w ostatnich dniach narażeni na ostracyzm społeczny i zawodowy".

"W związku z publikacjami +Gazety Wyborczej+, mając na uwadze także inne doniesienia i komentarze nt. rzekomych związków Spółki Srebrna z działalnością polityczną, sugerujące czerpanie korzyści przez Spółkę Srebrna z tego typu relacji, stanowczo oświadczamy, iż wszelkie przejawy naruszenia dobrego imienia i renomy Spółki spotkają się ze zdecydowaną reakcją prawną" - podkreślono.

"Gazeta Wyborcza" opublikowała we wtorek stenogram nagrania rozmowy z lipca 2018 roku m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem, która dotyczy planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna.

Gazeta podała, że Birgfellner był zaangażowany w projekt od maja 2017 r. i rozmawiał z prezesem PiS 16 razy. Jak napisała "GW", całkowite wynagrodzenie Austriaka, po wybudowaniu "dwóch wież" miało wynosić 3 proc. wartości inwestycji, czyli ok. 9 mln euro (ok. 39 mln zł). Srebrna nie dostała od władz Warszawy pozwolenia na budowę ani warunków zabudowy. Nie przeniosła również praw użytkowania działki pod budowę na firmę powołaną do realizacji projektu, której prezesem został Birgfellner.

Po wstrzymaniu inwestycji przez Kaczyńskiego - według "GW" - zarząd spółki odmówił Birgfellnerowi zapłaty za jego pracę, choć Austriak wykonał już część prac przygotowawczych: projekt architektoniczny, strategię realizacji, wycenę nieruchomości, prowadził negocjacje z wykonawcami poszczególnych etapów, zatrudnił pracowników. Jak podała gazeta, prezes PiS zaproponował Austriakowi, aby wystąpił o zapłatę do sądu. "Wyborcza" podaje również, że bank Pekao SA zgodził się udzielić kredytu w wysokości 300 mln euro na budowę wieżowców przy Srebrnej.

W nowym nagraniu ujawnionym przez "GW" w czwartek lider PiS mówi, że inwestycja przy ul. Srebrnej nie może dojść do skutku z przyczyn politycznych. "Druga przeszkoda to jest kampania o charakterze czysto politycznym pod tytułem: partia buduje wieżowiec, azjatyckie stosunki czy nawet zgoła stwierdzenie, że to ja buduję - a w związku z tym jestem niezwykle zamożnym człowiekiem. Nie możemy sobie na to pozwolić" - mówi, cytowany przez "GW" Jarosław Kaczyński na spotkaniu z Geraldem Birgfellnerem i prawnikami z kancelarii Baker McKenzie w siedzibie PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie 2 sierpnia 2018 r. Kaczyński nakłania prawników, aby wymyślili sposób na to, by Srebrna mogła zapłacić Austriakowi za jego pracę przy inwestycji w bliźniacze wieże - podkreśla czwartkowa "GW".