Do zmiany nazwy brakuje tylko, by układ ze Skopje ratyfikowali Grecy . Wczoraj jednak w Atenach przez spór o porozumienie upadła koalicja rządząca.
W piątek wieczorem parlament w Skopje przegłosował zmianę nazwy państwa. Gdy tylko na zawarcie porozumienia w tej sprawie zgodzą się greccy posłowie, na mapie Europy pojawi się Republika Macedonii Północnej. Głosowanie w Atenach jest ostatnim krokiem potrzebnym, by wdrożyć porozumienie prespańskie z maja 2018 r. Jego wynik nie jest jednak pewny.
Zmiana nazwy jest efektem kompromisu zawartego przez lewicowe rządy obu państw. W praktyce ma on oznaczać zażegnanie trwającego od niemal trzech dekad konfliktu, który uniemożliwiał Macedonii rozpoczęcie negocjacji o przystąpieniu do UE i NATO. Oba kraje spierały się o spuściznę sięgającą czasów Aleksandra Wielkiego, przez co Ateny blokowały sąsiadom rozmowy akcesyjne. Ateny obawiały się, że zgoda na utrzymanie nazwy doprowadzi w przyszłości do wysunięcia przez Macedonię roszczeń wobec greckiej prowincji o tej samej nazwie.
Piątkowe głosowanie było poprzedzone miesiącami sporów. Najpierw premierowi Zoranowi Zaewowi nie udało się sprawić, by na referendum w sprawie zmian w konstytucji poszła większość obywateli wymagana, by było ono ważne. Potem Zaew musiał szukać dwóch trzecich głosów w parlamencie, by uchwalić poprawki do ustawy zasadniczej. Brakowało ośmiu głosów, które można było zapewnić tylko dzięki kilku posłom prawicowej partii WMRO-DPMNE. Cena za ich poparcie była wysoka. Potencjalni frondyści domagali się amnestii, bo część z nich jest oskarżona o pobicie posła Zijadina Seły w 2017 r.
Ostateczny kompromis osiągnięto także dzięki głosom czterech partii albańskich. Najtrudniej było pozyskać Ruch Besa (DB), który w zamian domagał się dodatkowego zapisu w paszportach. Lokalni Albańczycy nie są przywiązani do nazwy kraju, za to mają zdecydowanie prozachodnią orientację, więc gremialnie poparli porozumienie. DB postawił jednak warunek: w dokumentach nie może się pojawić jedynie uzgodniony zapis: „obywatelstwo macedońskie/obywatel Republiki Macedonii Płn.”. W ramach kompromisu w paszportach znajdzie się więc też informacja o pochodzeniu etnicznym ich posiadaczy.
Etniczni Macedończycy mają zastrzeżenia do porozumienia z Prespy. Wielu z nich nie podoba się, że otwarcie negocjacji z UE i NATO musi być okupione dywagacjami o ich tożsamości. Mimo to władze nie mają wątpliwości, że cel uświęca środki. „Udowodniliśmy, że jesteśmy Europejczykami, nie tylko w sensie geograficznym, ale też w sensie wartości. Jestem dumny, że znalazłem się po właściwej stronie historii” – napisał na Twitterze szef MSZ Nikoła Dimitrow. Zadowolenia z takiego obrotu sytuacji nie kryli szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini i sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg.
Po rozpadzie Jugosławii Macedonia utonęła w korupcji i sporach etnicznych. Symbolem nieprzejrzystości był wywołujący furię Greków projekt Skopje 2014. Plan przebudowy stolicy ogłosiła w 2010 r. rządząca wówczas WMRO-DPMNE. Koszty szacowane na 80–500 mln euro pokrył budżet państwa. Za te pieniądze zbudowano 136 konstrukcji – od budynków po posągi, które miały nadać miastu wygląd nawiązujący do starożytnej przeszłości. Wielu ekspertów uznało to za próbę sankcjonowania nacjonalistycznej retoryki i zakłamywania historii. Projekt przerwano w lutym 2018 r. w ramach politycznego gestu podczas rokowań z Atenami.
Także w ostatnich latach Macedonia była daleka od stabilności. Przykładem były masowe protesty z 2014 r., a także napad albańskich radykałów na Kumanowo w 2015 r., w którym zginęło ośmiu policjantów i 10 bojowników. Atak miał miejsce w apogeum kryzysu politycznego, po tym jak ówczesny lider opozycji Zoran Zaew ujawnił skandal podsłuchowy; rząd WMRO-DPMNE podsłuchiwał setki tysięcy obywateli. Niepokoje bywały katalizowane przez Rosję, która już w 2018 r. – zdaniem miejscowych służb – częściowo opłaciła gwałtowne protesty prawicy przeciwko porozumieniu prespańskiemu.
Teraz lewicowe władze Macedonii liczą, że zmiana nazwy umożliwi wejście do NATO w 2020, a do UE w 2025 r., co będzie dodatkowym bodźcem do rozwoju państwa. Aby tak się stało, porozumienie prespańskie musi być jeszcze ratyfikowane przez Grecję. Premier Aleksis Tsipras mówił w zeszłym tygodniu, że parlament jeszcze w tym miesiącu zagłosuje nad zgodą na ratyfikację. Jego Koalicja Radykalnej Lewicy (i popierający ją poseł niezależny) ma jednak tylko 146 posłów w 300-osobowym parlamencie. Wczoraj przez spór o układ ze Skopje z koalicji wyszli Niezależni Grecy (ANEL), posiadający siedmiu mandatów i dający gabinetowi kruchą większość.
Lider ANEL, minister obrony Panos Kamenos, zrezygnował z funkcji i wycofał z rządu swoich wiceministrów (Kamenos był jedynym przedstawicielem tego ugrupowania, który kierował jakimś resortem). Kryzys eskalował, mimo że w czwartek do Aten przyleciała kanclerz Niemiec Angela Merkel, by zachęcać Greków do poparcia porozumienia z Macedonią. Kamenos oświadczył, że kwestia macedońska jest dla niego ważniejsza niż stanowisko. Tsipras określił ten krok mianem nieodpowiedzialnego zachowania, zwłaszcza że i tak na październik są planowane wybory parlamentarne.
Teraz premier najpewniej poprosi parlament o wyrażenie jego mniejszościowemu już rządowi wotum zaufania. Szanse na jego uzyskanie, a także zdobycie większości wymaganej do uchwalenia zgody na ratyfikację układu ze Skopje, są jednak duże. Ateński dziennik „I Katimerini” pisze, że nawet część wiceministrów wywodzących z ANEL nie poprze decyzji Kamenosa i nie dość, że pozostanie w rządzie, to jeszcze zagłosuje po myśli Tsiprasa. Istotną rolę odgrywają tu sondaże przed jesiennymi wyborami. Nie dają one ANEL szans na wejście do parlamentu, więc jedyną szansą na zachowanie mandatów może być desant posłów na listy Koalicji. Przedterminowe wybory nie są też opcją dla samego premiera, ponieważ faworytem w tym wyścigu jest opozycyjna Nowa Demokracja.