Lider włoskiej Ligi przekonywał Jarosława Kaczyńskiego do współpracy. PiS jest otwarte, ale w sformalizowany układ na razie nie chce wchodzić.
Wicepremier Włoch Matteo Salvini rozmawiał wczoraj z szefem MSWiA Joachimem Brudzińskim, na którego oficjalne zaproszenie przybył do Warszawy, i premierem Mateuszem Morawieckim. Ale nie ma wątpliwości, że najważniejsze było spotkanie z liderem Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim.
Szef współrządzącej w Rzymie Ligi ma nadzieję na strategiczny sojusz z PiS zarówno w trakcie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, jak i już po majowym głosowaniu. – Rozmawialiśmy o wielu ważnych łączących nas kwestiach. Chciałbym, aby powstała oś włosko-polska – mówił po spotkaniu z Mateuszem Morawieckim.
Ale politycy PiS, z którymi rozmawialiśmy, studzą te oczekiwania. Dla nich wizyta Salviniego to rozpoznanie potencjalnego partnera w Europie i jego intencji. Wątpią jednak w wizję wyborczego porozumienia z Ligą. – Nie ma takiej potrzeby. Nie ma przecież d’Hondta w skali kontynentu, za to jest w kraju. Nie dałoby to żadnej premii – powiedział nam jeden z rozmówców zbliżonych do Nowogrodzkiej.
Zyski z ewentualnego porozumienia byłyby w najlepszym razie niewielkie, za to straty mogłyby być realne. Dla ugrupowania Kaczyńskiego wybory europejskie są przygrywką do jesiennych parlamentarnych w kraju i kontrowersyjny wyborczy sojusz mógłby utrudnić PiS uzyskanie dobrego wyniku, dając rywalom oręż do ręki.
Dla PiS Liga i Włochy mogą być partnerem na dwóch polach. Po pierwsze w polityce europejskiej, np. w kwestiach migracyjnych, do czego nawiązywali już wczoraj w oficjalnych wypowiedziach Salvini i Brudziński. Pytanie, na ile Włochy mogą być partnerem w innych sprawach. Rządy w Rzymie i Warszawie są w niektórych kwestiach skonfliktowane z Brukselą, ale także Paryżem i Berlinem. To może być podglebiem przynajmniej do doraźnych sojuszy. Z drugiej strony potencjalny konflikt między Włochami i Polską rysuje się w sprawie wieloletniego budżetu UE, gdyż projekt Komisji Europejskiej przesuwa część środków z nowych państw UE, w tym Polski, na Południe.
Polem współpracy może być nowy Parlament Europejski. Oba ugrupowania są obecnie poza parlamentarnym mainstreamem, który tworzą chadecy z Europejskiej Partii Ludowej, socjaliści i liberałowie. PiS jest we frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR), a Liga jeszcze bardziej na prawo w grupie Europy Narodów i Wolności razem ze Zgromadzeniem Narodowym (RN), ugrupowaniem Marine Le Pen. To właśnie udział RN w sojuszu z Ligą oraz bliskie relacje tej ostatniej z kremlowską Jedną Rosją najskuteczniej odstraszają PiS przed zacieśnianiem więzów z partią Salviniego jeszcze przed wyborami.
Sondaże w skali kontynentu pokazują, że ugrupowania obecnie rozdające karty w UE stracą mandaty na rzecz przedstawicieli mniejszych frakcji, często populistycznych czy nacjonalistycznych. Według włoskich mediów Salvini liczy, że po wyborach zdoła utworzyć frakcję liczącą 150–200 posłów. Bez PiS i reszty ECR mu się to nie uda. Wobec tego istotne jest pytanie, co się stanie po wyborach w ramach nowego rozdania w Parlamencie Europejskim. Na razie nie ma jednak deklaracji co do współpracy z Ligą i jej możliwych form. – Możemy rozmawiać i wchodzić w różne konfiguracje po wyborach. Teraz nie ma sensu składać deklaracji – mówi jeden z polityków PiS.
Na pewno PiS ma nadzieję na powiększenie obecnie 73-osobowego klubu ECR. Po brexicie odejdą co prawda torysi, którzy obecnie mają 18 europosłów, ale na lepszy wynik niż poprzednio mogą liczyć zwłaszcza szwedzcy Demokraci i czeska Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS), a także sama Zjednoczona Prawica. Poprzednie eurowybory dały ugrupowaniu Kaczyńskiego 15 na 51 mandatów. PiS może liczyć na poprawę wyniku co najmniej o jedną trzecią. Na perspektywy przedwyborczego sojuszu PiS z Ligą z obawami patrzy polityk ODS Jan Zahradil, który ma być kandydatem ECR na szefa Komisji Europejskiej. Gdyby frakcja ECR rozpadła się przed majem, nie mógłby odegrać tej roli.
Największa obawa PiS dotyczy tego, by kontakty z Włochami nie napędzały oskarżeń o polexit. – Ci, którzy mają nadzieję, żeby nas umiejscowić na pozycjach skrajnie antyeuropejskich, muszą wiedzieć, że jest to mission impossible. Jesteśmy integralną częścią UE. Chcemy UE wzmacniać, dbać o bezpieczeństwo naszych obywateli i całej Wspólnoty. Reformować ją w taki sposób, by była bliższa obywatelom, a nie elitom – mówił wczoraj Joachim Brudziński.