Przed Sądem Rejonowym w Sejnach (Podlaskie) rozpoczął się w czwartek proces byłego lekarza pogotowia ratunkowego, któremu prokuratura zarzuca dwukrotne nieudzielenie pomocy pacjentowi i narażenie go na utratę życia. Pacjent po kilku miesiącach zmarł.

Lekarz Andrzej B. od kilku lat pracował w sejneńskim pogotowiu. Był pełniącym obowiązki ordynatora Pogotowia Ratunkowego w Sejnach. Wcześniej, przez wiele lat pracował w szpitalu w Augustowie. Obecnie ma zakaz wykonywania zawodu.

W grudniu ubiegłego roku 64-letni mieszkaniec Sejn upadł ze schodów i stracił przytomność. Wezwany do pacjenta lekarz, mimo wskazań medycznych odmówił przyjęcia go do szpitala, uznając, że mężczyzna jest pijany i nie potrzebuje pomocy medycznej. Następnego dnia pacjent został przywieziony na izbę przyjęć, ale lekarz znów mu nie pomógł i odesłał do domu. Chory trzeciego dnia ponownie trafił na izbę przyjęć. W stanie ciężkim przeniesiono go na oddział intensywnej terapii. Pod koniec marca tego roku zmarł.

Oskarżony lekarz przed sądem nie przyznał się do postawionych zarzutów. Mówił, że mężczyzna był pijany i nie miał śladów urazu. "Dlatego podjąłem decyzję o nieprzewiezieniu go do szpitala" - wyjaśniał przed sądem oskarżony. Lekarz przekonywał, że mężczyzna nie upadł ze chodów. Jego zdaniem miał jedynie ślady pobicia.

Inną wersję zdarzenia przedstawiła żona poszkodowanego Lucyna Kostrzewska (zezwoliła na ujawnienie swoich personaliów). Kobieta zeznała, że nie było jej podczas zdarzenia, ale jej mąż miał w trzech miejscach rozbitą głowę i uraz czaszki. Według niej mąż był trzeźwy tego dnia.

Kostrzewska występująca jako oskarżyciel posiłkowy dodała, że na izbie przyjęć nikt nie zajmował się jej mężem, a oskarżony lekarz kazał odwieźć poszkodowanego do domu i obserwować.

Proces będzie kontynuowany. Na następnej rozprawie sąd będzie przesłuchiwał świadków.

Lekarz w ubiegłym miesiącu został oskarżony przez sejneńska prokuraturę drugi raz w podobnej sprawie. We wrześniu 2017 roku miał zignorować dolegliwości pacjenta chorego na układ krążenia, nie przyjąć go na pogotowiu i nie wykonać odpowiednich badań. Drugi raz w listopadzie 2017 roku, lekarz przyjechał do tego samego chorego na wezwanie. Wówczas również miał nie zbadać mężczyzny i nie zabrać go na Szpitalny Oddział Ratunkowy do Sejn.

W tej sprawie prokuratura zastosowała wobec lekarza środek zapobiegawczy w postaci zakazu wykonywania zawodu. Andrzej B. złożył zażalenie na to postanowienie, ale w sierpniu sąd utrzymał decyzję prokuratury. Oskarżonemu grozi do roku więzienia.(PAP)

autor: Jacek Buraczewski