Być może w listopadzie zwołam posiedzenie Rady Europejskiej dot. porozumienia z Wielką Brytanią w sprawie jej wystąpienia z Unii Europejskiej - powiedział w sobotę w Krakowie przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk.

W sobotę Donald Tusk był gościem krakowskiej konferencji "Rola Kościoła katolickiego w procesie integracji europejskiej".

Po konferencji odbył się briefing, podczas którego szef RE był pytany, czy jest szansa, by do końca roku zostało zawarte wstępne porozumienie z Wielką Brytanią w sprawie wyjścia z UE. "Ja przez długie miesiące od czasu referendum w Wielkiej Brytanii wierzyłem, że możliwe jest odwrócenie tego wydarzenia. (...) To jest w rękach Brytyjczyków, ale wydaje się, że decyzja jednak zapadła. Klamka zapadła i wyjście Wielkiej Brytanii jest zdecydowane" - odpowiedział Tusk. Jak dodał, "mówi o tym z wielkim żalem, jako jeden z najbardziej probrytyjskich polityków w Unii Europejskiej".

"My zrobimy wszystko, żeby to miało charakter jak najbardziej uporządkowany, żeby uniknąć chaosu za wszelką cenę. Chcę bardzo otwarcie powiedzieć, ja jestem dość ostro atakowany przez brytyjskie tabloidy ponieważ reprezentuje interesy Unii Europejskiej. Tak, niestety te negocjacje i to nie z naszej winy, to są negocjacje na temat interesów i moim zadaniem jest obrona interesów Unii Europejskiej, w tym Polski, w tym bardzo trudnym procesie" - mówił Tusk.

Dopytywany, czy będzie wstępne porozumienie, Tusk potwierdził. "W październiku będziemy się starali, jeżeli nie zakończyć, to przynajmniej tak zbliżyć stanowiska, żeby być może w listopadzie, jeżeli będzie taka potrzeba, zwołam Radę Europejską tylko temu poświęconą i uważam, że jest szansa, żeby przed końcem roku takie porozumienie uzyskać" - stwierdził Tusk.

Jak zapewniał "mam nadzieję, bliską pewności, że uda się uzyskać porozumienie, zarówno o wyjściu, jak i deklaracje na temat przyszłych stosunków, najlepszych z możliwych tak, aby tych strat - bo straty będą - Brexit to jest coś o stratach, a nie o zyskach, ale mam nadzieję, że uda się tych największych strat po obu stronach kanału Le Manche uniknąć". (PAP)

autor: Grzegorz Bruszewski