Unia Europejska piłuje gałąź, na której funkcjonują instytucje unijne; to jest niebezpieczne i prędzej czy później, zemści się na UE - tak wicemarszałek Sejmu, szef klubu PiS Ryszard Terlecki odniósł się do wyrażenia zgody przez PE na uruchomienie art. 7 wobec Węgier.

Parlament Europejski wyraził w środę zgodę na uruchomienie art. 7 traktatu unijnego wobec Węgier i tym samym wezwał państwa unijne do wszczęcia procedury określonej w tym artykule. Jej celem jest przeciwdziałanie zagrożeniom dla wartości leżących u podstaw Unii Europejskiej, do których należą: poszanowanie demokracji, praworządności i praw człowieka,

Według Terleckiego, decyzja ta jest "czymś w rodzaju" kwestionowania demokratycznych wyborów w państwach członkowskich". "To jest niebezpieczne, to grozi dalszemu funkcjonowaniu UE i to się prędzej czy później zemści na UE" - powiedział Terlecki w czwartek w Polskim Radiu 24.

Jak dodał, zarówno Węgrzy, jak i Polacy chcą być w UE i chcą silnej, sprawnej Wspólnoty, która będzie odgrywała istotną rolę w świecie, ale nie zgodzą się, żeby UE "wtrącała się" w sprawy, które leżą - według Terleckiego - poza jej kompetencjami.

"Tego rodzaju decyzje, tego rodzaju próby wywracania porządku, który obowiązywał dotąd w UE są niebezpieczne dla przyszłości, bo odbiją się niekorzystnie oczywiście na wyborach, w tym sensie, że - większe, niż w tej chwili się spodziewamy na podstawie sondaży - znaczenie w PE mogą zacząć odgrywać eurosceptycy bądź przeciwnicy UE" - ocenił szef klubu PiS.

Na uwagę, że w przyszłości art. 7 może zostać uruchomiony wobec Rumunii, Hiszpanii i Włoch stwierdził, że UE "pracowicie piłuje gałąź na której instytucje unijne funkcjonują".

Zdaniem Terleckiego, uruchomienie art. 7 wobec Węgier może skutkować zwiększeniem nastrojów eurosceptycznych w krajach członkowskich. "Trzeba nawoływać do opamiętania, żeby UE nie popełniła sama, na własne życzenia spektakularnego samobójstwa" - mówił.

W opinii szefa klubu PiS, "początkiem końca" może być propozycja szefa KE Jean-Claude'a Junckera dot. zmiany podejmowania UE decyzji w sprawach polityki zagranicznej z zasady jednomyślności na rzecz podejmowania decyzji większością kwalifikowaną.

Za uruchomieniem art. 7 traktatu unijnego wobec Węgier opowiedziało się w środowym głosowaniu 448 eurodeputowanych, przeciw było 197, a 48 wstrzymało się od głosu. Europarlamentarzyści PiS głosowali przeciwko jego uruchomieniu, z kolei europosłowie PO poparli go. Decyzja PE stanowi precedens, bo PE po raz pierwszy w historii uruchomił art. 7 traktatu i wezwał kraje unijne w ramach Rady UE do działania w tej sprawie. Wniosek teraz trafi do Rady, która zgodnie z traktatem będzie musiała się nim zająć.

Powodem zgłoszenia rezolucji były zarzuty o podważanie przez rząd węgierski niezależności sądownictwa, wolności prasy i podstawowych praw obywateli, ale lista zarzutów w ostatnich miesiącach się wydłużyła. W czerwcu parlament Węgier przyjął poprawkę do konstytucji przewidującą, że w kraju nie wolno osiedlać obcej ludności, o ile osoby te nie mają prawa pobytu i swobodnego przemieszczania się. Przegłosowano też pakiet ustaw nazwany przez rząd "Stop Soros" w nawiązaniu do amerykańskiego finansisty, któremu władze Węgier zarzucają działania na rzecz sprowadzenia do Europy milionów imigrantów.

Art. 7 Traktatu o UE stanowi, że na uzasadniony wniosek jednej trzeciej państw członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej Rada UE może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez kraj członkowski wartości unijnych. Decyzja w tej sprawie, podejmowana przez kraje większością czterech piątych, nie wiąże się jeszcze z sankcjami, ale jest krokiem na drodze do nich. Ewentualne podjęcie decyzji o sankcjach wymaga jednomyślności państw UE.

W Radzie UE prowadzona jest obecnie procedura art. 7 wobec Polski, uruchomiona przez Komisję Europejską. (PAP)

autor: Mateusz Roszak