Prezydent Donald Trump podpisał w środę rozporządzenie wykonawcze ws. sankcji za ingerowanie w wybory w USA; retorsje mogą dotyczyć osób, podmiotów i państw - powiedział doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton.

Rozporządzenie wykonawcze, podpisane na niespełna dwa miesiące przed wyborami środka kadencji (midterm), dotyczy takich form ingerowania w kampanię jak atakowanie infrastruktury, rozpowszechnianie fałszywych informacji i propagandy - wyjaśnił Bolton podczas konferencji prasowej.

Zgodnie z dekretem Trumpa biuro dyrektora wywiadu krajowego ma obowiązek regularnie oceniać, czy doszło do ingerencji zagranicznych podmiotów w proces wyborczy; jeśli zaś zaatakowana zostałaby infrastruktura związana z wyborami, resorty bezpieczeństwa narodowego oraz sprawiedliwości będą musiały przygotować w tej sprawie raporty, a następnie ministerstwo finansów i Departament Stanu będą miały za zadanie zarekomendowanie stosownych sankcji.

Dyrektor wywiadu krajowego Dan Coats dodał, że rozporządzenie wykonawcze nakazuje też służbom wywiadowczym, by przeprowadziły ocenę sytuacji po wyborach i ustaliły, czy doszło do mieszania się w proces wyborczy, a następnie poinformowały o tym opinię publiczną.

"Uznaliśmy, że to ważne, by prezydent zademonstrował, że zajął się tą kwestią, że jest to coś, na czym mu poważnie zależy - że uczciwość naszych wyborów i naszego procesu konstytucyjnego mają dla niego wysoki priorytet" - powiedział Bolton, cytowany przez AP.

Agencja przypomina, że Trump był bardzo krytykowany za to, że nie traktował poważnie zagrożeń dla systemu wyborczego w USA, a zwłaszcza ingerencji Rosji w wybory w 2016 roku.

Prezydent znalazł się w ogniu krytyki - nawet ze strony Republikanów - natychmiast po pierwszym spotkaniu z rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem, które odbyło się 16 lipca w Helsinkach, kiedy to podczas konferencji prasowej, stojąc obok Putina, powiedział, że nie widzi żadnego powodu, by wierzyć, że Rosja ingerowała w przebieg wyborów w 2016 roku na jego korzyść, wbrew wnioskom przedstawionym mu przez amerykański kontrwywiad. Podkreślił, że rosyjski prezydent "niezwykle mocno" odrzucał te zarzuty. Pytany, komu wierzy w sprawie Russiagate: FBI czy Putinowi, powiedział, że ma powody, by wierzyć obu stronom.

Pod koniec lipca Bolton poinformował, że Trump chce, by jego następne spotkanie z Putinem odbyło się w 2019 roku, po zakończeniu śledztwa ws. ingerencji Kremla w wybory w USA, co dolało oliwy do ognia i skłoniło nawet bliskich sojuszników prezydenta do otwartej krytyki tej decyzji. (PAP)

fit/ mc/