Intensywnie pracujemy nad rozwiązaniami dla osób niepełnosprawnych, ale to wymaga czasu i przygotowania – powiedział we wtorek wiceminister rodziny Krzysztof Michałkiewicz. "Będziemy protestować, dopóki nie otrzymamy do rąk uchwalonej ustawy" - zapowiadają protestujący.

Rodzice i opiekunowie osób niepełnosprawnych wraz z podopiecznymi protestują w Sejmie od 18 kwietnia. Domagają się m.in. wprowadzenia dodatku rehabilitacyjnego dla osób niepełnosprawnych, niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie bez kryterium dochodowego oraz zrównania renty socjalnej z minimalną rentą ZUS-owską.

"Opiekunowie osób niepełnosprawnych prosili o spotkanie z najważniejszymi osobami w kraju. Był u nich pan prezydent, pan premier, byłem ja z panią minister Rafalską. (...) Te osoby faktycznie się spotkały, wysłuchały problemów tych osób. Natomiast premier obiecał także konkretne rozwiązania" - powiedział Michałkiewicz w rozmowie z TVP INFO.

Podkreślił, że przeprowadzenie zmian wymaga czasu, ponieważ "takich rozwiązań nie przygotowuje się z dnia na dzień". "Pracujemy intensywnie w naszym resorcie, przygotowujemy rozwiązania prawne, rozmawiamy z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, bo to on wypłaca renty socjalne i to trzeba technicznie przygotować i przeprowadzić. Analizujemy różnego rodzaju świadczenia, które związane są z rehabilitacją dorosłych osób niepełnosprawnych. To trzeba wszystko policzyć. Rozwiązania muszą dotyczyć szerokiego grona osób z niepełnosprawnościami" - tłumaczył.

Wiceminister rodziny przyznał, że ubolewa nad kontynuowaniem protestu przez osoby niepełnosprawne i ich rodziców, bo - jak mówi - "korytarz sejmowy nie jest dobrym miejscem dla tych osób". "Nie ukrywam, że jest to dla nas powód do zmartwienia. Nie chcemy, żeby osoby niepełnosprawne i ich opiekunowie przebywali zbyt długo w takich warunkach. Patrzymy na to z niepokojem" - podkreślił.

Iwona Hartwich z Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych poinformowała w rozmowie z PAP, że protestujący domagają się dymisji szefowej MRPiPS Elżbiety Rafalskiej. "Ten rząd sobie nie radzi, nie chce pomóc najsłabszej grupie społecznej. Za te działania odpowiada minister Rafalska. Wciąż słyszymy, że pani minister zbuduje system, a żadnych środków na życie dla tych osób nie będzie. Nie rozumiemy takiego podejścia" - powiedziała.

Hartwich zapowiedziała na środę "spontaniczny protest przed Sejmem" rodzin osób z niepełnosprawnościami z całej Polski. Ma się on rozpocząć o godz. 10, a na 11 zaplanowano konferencję prasową.

W piątek premier Mateusz Morawiecki zapowiedział utworzenie specjalnego funduszu wsparcia osób niepełnosprawnych. Złożyłaby się na niego danina, pochodząca od osób najlepiej zarabiających.

Taka propozycja nie została jednak pozytywnie przyjęta przez protestujących. "To nie jest dobry pomysł" - oceniła jedna z protestujących matek Alicja Jachynek. "Później będziemy źle postrzegani, że zabieramy pieniądze innym. Nie chcemy, żeby tak to wyglądało" - uzasadniła.

W poniedziałek premier podpisał Pakt na rzecz Dostępności Plus 2018-2025. To wspólna deklaracja rządu, organizacji pozarządowych, także przedstawicieli firm, którzy mają działać na rzecz likwidacji barier dla osób niepełnosprawnych. Wcześniej Mateusz Morawiecki zadeklarował też, że rząd postara się jak najszybciej doprowadzić do wyrównania wysokości renty socjalnej z najniższą rentą ZUS z tytułu całkowitej niezdolności do pracy.

Jak zaznaczyła Alicja Jachynek to jest tylko drugi z postulatów protestujących. "A gdzie jest ten pierwszy? One są nierozwieralne. Nie zaczyna się od końca tylko dlatego, że to jest wygodniejsze" - podkreśliła.

Rodzice osób niepełnosprawnych zgodnie stwierdzili, że nie opuszczą budynku Sejmu, dopóki nie otrzymają do rąk uchwalonej ustawy, w której będą zawarte dwa priorytetowe dla nich postulaty. "Na dzień dzisiejszy nie myślimy, żeby wrócić do domu. Jesteśmy bardzo zawiedzeni. To jest taki egzamin z człowieczeństwa. Jeżeli jest się rządem prorodzinnym i prospołecznym, to dlaczego tym osobom niepełnosprawnym nie chce się pomóc" - powiedziała Hartwich.