Rządzące w Strefie Gazy radykalne ugrupowanie palestyńskie Hamas wezwało mieszkańców do udziału od najbliższego piątku do połowy maja w protestach na granicy z Izraelem. Izrael zapowiedział ostrą reakcję na ewentualnie naruszenie granicy.

Demonstracje mają rozpocząć się w piątek po południowych modłach. Autokary mają przewieźć protestujących z różnych miejsc w Strefie Gazy do pięciu obozów namiotowych, oddalonych o kilkaset metrów od granicy z państwem żydowskim.

Hamas planuje serię bezprecedensowych, pokojowych demonstracji z udziałem setek tysięcy uczestników; punktem kulminacyjnym protestów ma być marsz do ogrodzenia na granicy w dniu 15 maja, czyli w rocznicę powstania państwa Izrael.

Hamas twierdzi, że protesty mają zwrócić uwagę na los setek tysięcy mieszkańców Strefy Gazy, których rodziny uciekły lub zostały wysiedlone ze swoich domów na terenach zajętych przez Izrael podczas tzw. pierwszej wojny izraelsko-arabskiej, która wybuchła w 1948 roku po proklamacji niepodległości państwa żydowskiego. Organizatorzy zamierzają domagać się prawa powrotu na utracone ziemie dla potomków wysiedlonych Palestyńczyków.

Izrael kategorycznie wyklucza powrót palestyńskich uchodźców na większą skalę, argumentując, że zniszczyłoby to żydowski charakter kraju. Sprawa uchodźców i ich potomków była jedną z kluczowych w ostatnich rundach rozmów w ramach bliskowschodniego procesu pokojowego, który obecnie od dłuższego czasu pogrążony jest w impasie.

Eksperci wskazują, że poprzez protesty Hamas chce przy okazji odbudować poparcie dla siebie wśród mieszkańców Strefy Gazy. W zamieszkanej przez ok. 2 mln osób palestyńskiej enklawie warunki życia drastycznie się pogorszyły, odkąd Hamas przejął tam władzę w 2007 roku.

Wprowadzona przez Izrael i Egipt blokada przejść granicznych, trzy konflikty zbrojne z Izraelem oraz sankcje nałożone na lokalną administrację przez wspieranego przez społeczność międzynarodową przywódcę Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa sprawiły, że gospodarka Strefy Gazy jest w opłakanym stanie. Bezrobocie przekracza tam 40 proc., woda w kranach nie nadaje się do picia, a prąd dostarczany jest tylko przez kilka godzin dziennie.

Wraz z pogarszającymi się warunkami spadało poparcie dla Hamasu, nie wiadomo więc, czy palestyńskiemu ruchowi uda się uzyskać na protestach zapowiadaną frekwencję. Z drugiej strony - zauważa AP - do udziału w demonstracjach może skłonić ludzi presja społeczna i zwykła ciekawość na terytorium, gdzie trudno o jakąkolwiek rozrywkę.

Jak pisze AP, gwałtowne starcia między Izraelem a Palestyńczykami oczekiwane są jeszcze przed 15 maja. Dochodziło do nich dotąd wzdłuż granicy w każdy piątek od 6 grudnia, kiedy to prezydent USA Donald Trump ogłosił swoją decyzję o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela i zapowiedział przeniesienie tam z Tel Awiwu amerykańskiej ambasady. W myśl tzw. rozwiązania dwupaństwowego wschodnia część Jerozolimy ma być w przyszłości stolicą państwa palestyńskiego.