Nie ma najmniejszych szans na uruchomienie sankcji przeciwko Polsce - ocenił w czwartek wiceszef Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki (PiS).

Komisja Europejska podjęła w grudniu decyzję o uruchomieniu wobec Polski art. 7.1. traktatu UE, czego skutkiem może być nawet nałożenie na Polskę unijnych sankcji. KE dała jednocześnie Warszawie trzy miesiące na wprowadzenie rekomendacji w sprawie praworządności. Wiceszef KE Frans Timmermans, uzasadniając postanowienie Komisji, mówił m.in., że niezależność polskiego wymiaru sprawiedliwości staje pod znakiem zapytania.

Czarnecki na konferencji prasowej w Sejmie powiedział, że "nie ma najmniejszych szans na uruchomienie sankcji przeciwko Polsce". "I prędzej ja zostanę primabaleriną w chińskim balecie niż sankcje KE wobec Polski zostaną wprowadzone" - stwierdził.

Ocenił, że "w tego typu głosowaniach do ostatniej chwili państwa nie chcą tak naprawdę oficjalnie ujawnić czy wezmą udział w głosowaniu (...) i jak zagłosują".

"Tak naprawdę nie wiemy czy to głosowanie będzie. Nie sądzę, żeby Bułgarii - która w tej sprawie będzie neutralna, bo taki jest zwyczaj w KE, że kraj, który ma prezydencję, w sprawach kontrowersyjnych stara się być moderatorem jakiegoś konsensusu albo wstrzymuje się od głosu - będzie zależało żeby ta sprawa stawała i dzieliła UE. Nie sądzę więc, żeby była to kwestia najbliższych tygodni" - powiedział wiceszef PE.

Zgodnie z uruchomioną przez KE procedurą z art. 7 ust. 1 unijnego traktatu, na uzasadniony wniosek jednej trzeciej państw członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej, Rada UE może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez kraj członkowski wartości unijnych.

W kolejnych ustępach tego artykułu, opisane są następne etapy postępowania, którego efektem może być nałożenie sankcji na dane państwo, w tym w postaci zawieszenia prawa do głosowania na forum UE. Nałożenie sankcji wymaga jednak jednomyślności unijnych państw. Zgłoszenie sprzeciwu wobec nałożenia na Polskę sankcji zapowiedziały już Węgry.

Niedługo po ogłoszeniu decyzji KE ws uruchomienia art.7.1. wobec Polski szef KE Jean-Claude Juncker zaprosił premiera Mateusza Morawieckiego do Brukseli, aby kontynuować rozmowę rozpoczętą na posiedzeniu Rady Europejskiej w połowie grudnia. To spotkanie zaplanowane jest na 9 stycznia.

Czarnecki zapytany, z jakimi argumentami szef polskiego rządu pojedzie za kilka dni do Brukseli na spotkanie z szefem KE, odpowiedział, że premier Morawiecki "przede wszystkim pojedzie z fotografią - fotografią polskiej rzeczywistości, tak aby o nas nie opowiadano tam bajek, tylko żeby nasi partnerzy z KE (...) mieli czarno na białym jak jest".

"Myślę, że to będzie rozmowa, gdzie nastąpi właściwie wymiana informacji, choć istnieje pytanie, czy rzeczywiście np. pan przewodniczący Timmermans jest otwarty na te informacje, bo mam wrażenie, że jest tak ideologicznie zaślepiony, że nawet najtwardsze fakty, dowody, będą niewystarczające żeby go przekonać" - powiedział Czarnecki. (PAP)