Większość terrorystów z Da’isz to Irakijczycy i Syryjczycy. Ale wśród obcokrajowców na pierwszym miejscu są obywatele Rosji.
Udaremniony dzięki współpracy z Amerykanami zamach na sobór w Petersburgu miał zostać przeprowadzony pod wpływem ideologii samozwańczego Państwa Islamskiego. Wojna z Da’isz dobiega końca, a powrót bojowników do domów może doprowadzić do wzrostu zagrożenia w ich ojczyznach.
15 grudnia Federalna Służba Bezpieczeństwa poinformowała o zatrzymaniu sześciu osób, które szykowały zamach bombowy na świątynię. Za pomoc w udaremnieniu ataku prezydent Władimir Putin osobiście podziękował swojemu odpowiednikowi z USA Donaldowi Trumpowi. Nie byłby to pierwszy atak przeprowadzony pod wpływem Da’isz na terenie Rosji. W kwietniu urodzony w Kirgistanie Akbardżon Dżaliłow zabił 15 osób w zamachu na petersburskie metro. Do kilkunastu ataków doszło też na Kaukazie, przede wszystkim w Dagestanie, będącym najmniej stabilną republiką regionu.

Ochotnicy z zagranicy

Według danych monitorującego bliskowschodni terroryzm nowojorskiego The Soufan Center przybysze z dawnego ZSRR stanowią największą grupę wśród ochotników z zagranicy walczących w szeregach dżihadystów. Wśród 8,7 tys. obcokrajowców, którzy przewinęli się przez Da’isz, 3,4 tys. przybyło z Rosji. To nieco więcej niż Jordańczyków, Saudyjczyków oraz Tunezyjczyków (po ok. 3 tys. osób z każdego z tych państw arabskich) i znacznie więcej niż z piątej na tej liście Francji (1,9 tys.).
– Pojechali głównie młodzi ludzie, często neofici z drugiego pokolenia przybyszy do wielkich miast Rosji. Albo dzieci czeczeńskich uciekinierów, którzy wyjechali do Europy podczas wojen. Są dane, które wskazują, że w Syrii walczy więcej Czeczenów z Europy niż z samej Czeczenii – mówi DGP Dienis Sokołow, rosyjski ekspert w dziedzinie terroryzmu z Wilson Center w Waszyngtonie. – Powstanie Państwa Islamskiego zbiegło się w czasie z kryzysem w Rosji, spadkiem cen ropy itd. Wielu młodych muzułmanów utraciło sens życia: społeczności wiejskie się rozpadają, a w mieście przez kryzys nie mieli czego szukać. Mit kalifatu zaczął ich przyciągać – dodaje.
Część ekspertów tłumaczy zjawisko eksportu bojowników przez państwa postsowieckie biedą i represjami. – W ostatnich latach w Rosji i Azji Środkowej znacznie zawężono pole legalnego funkcjonowania islamu – mówi Sokołow. W Tadżykistanie radykalizacja młodych postępuje, odkąd w 2015 r. władze zdelegalizowały umiarkowaną Partię Islamskiego Odrodzenia Tadżykistanu (HNIT). – Przypadki zamachów dokonywanych w Europie przez jednostki najsilniej uderzają w interesy ogółu imigrantów. Zamachy w Petersburgu, Stambule i Sztokholmie, które przeprowadzili przybysze z Azji Środkowej, uderzyły również w nasze interesy – mówił DGP w kwietniu lider HNIT Muhiddin Kabiri.

Gruzińscy Czeczeni

Wielu terrorystów pochodziło także z demokratycznej Gruzji, zwłaszcza z zamieszkanego przez Kistów (gruzińskich Czeczenów) wąwozu Pankisi. Najsłynniejszy z nich, Abu Umar asz-Sziszani, był dowódcą sił Państwa Islamskiego w Syrii. Organizował też oddział komandosów złożony głównie z zaprawionych w bojach Irakijczyków. Naprawdę nazywał się Tarchan Batiraszwili i był synem prawosławnego Gruzina i muzułmanki z Pankisi. Zanim objął dowództwo nad siłami Da’isz, kierował walczącą z siłami prezydenta Syrii Baszara al-Asada Armią Imigrantów i Zwolenników (DżMA).
W szeregach DżMA służyli głównie Czeczeni, Dagestańczycy, Tadżycy i Uzbecy. Dlatego następcą Batiraszwilego w tym oddziale został Peizula Margoszwili, Kist z Pankisi, znany jako Salah ad-Din asz-Sziszani. Jak podała analizująca działania Czeczenów w Syrii Joanna Paraszczuk, Margoszwili zginął w niedzielę w rosyjskim nalocie na Hamę. Przydomek „asz-Sziszani” znaczy tyle co Czeczen. Terroryści z samozwańczego kalifatu często przybierają je według miejsc pochodzenia. Przybysz z USA może więc figurować jako „al-Amriki”, a z Turcji – „at-Turki”. Wiadomo o przynajmniej dwóch bojownikach, którzy przedstawiali się jako „al-Bulandi” (Polak).

Weterani Osetii

Batiraszwili był pasterzem, gdy w 2007 r. powołano go do gruzińskiej armii. Dosłużył się stopnia sierżanta, w 2008 r. walczył z Rosją o Osetię Płd., po czym usunięto go z wojska ze względu na gruźlicę.
– Ta wojna wybuchła kilka lat później niż konflikty w Czeczenii. Weterani Osetii nie zdążyli się zestarzeć. Łatwiej im podjąć decyzję o wyjeździe na kolejną wojnę. Z tego wynika nadreprezentacja przybyszy z Pankisi – mówi Sokołow. Samuel Laurent, autor książki „Kalifat terroru”, pisze, że Batiraszwili był „znakomitym strategiem, który prowadzi swoje bitwy brawurowo, a zarazem inteligentnie”.
Rosyjskojęzyczni ochotnicy najczęściej dostawali się na iracko-syryjskie pogranicze przez Azerbejdżan i Turcję. „Kawkazskij Uzieł” rozmawiał z byłym bojownikiem Da’isz w jednej z zachodnioeuropejskich stolic. Ma 21 lat i pochodzi z Azji Środkowej. Nazywają go imieniem Furkat. – Zacząłem się interesować islamem, dowiadywać się, o co walczą. Na filmach mówili, że tam panuje szariat, to ziemia Allaha i każdy muzułmanin powinien się tam osiedlić. Pokazywali też przestępstwa Al-Asada przeciwko muzułmanom – tłumaczył.
– Trzy miesiące szukałem drogi. Wchodziłem do meczetu przy prospekcie Mira w Moskwie i prosiłem imama, żeby mnie wysłał do Syrii. Przepędzali mnie – dodawał. Ostatecznie udało mu się skontaktować z właściwymi ludźmi za pośrednictwem sieci społecznościowych. Polecono mu przylecieć do Stambułu i zadzwonić na podany numer. Na miejscu kupił wojskowe ubrania i pojechał autobusem na syryjską granicę. Przekroczył ją nielegalnie. Z jego słów wynika, że tureccy pogranicznicy niespecjalnie przejmują się ochotnikami, którzy idą na wojnę do Syrii. Furkat trafił do oddziału Margoszwilego.

Groźni powracający

Przez sieci społecznościowe Da’isz werbuje nie tylko ochotników do walki, ale też kandydatów na zamachowców samobójców. W tym ostatnim wyspecjalizował się Czamsułwara Czamsułwarajew, były mistrz Europy i wicemistrz świata w zapasach. Gdy zakończył karierę sportową, zajął się werbunkiem terrorystek. Zginął przed rokiem w irackim Mosulu.
Część jego towarzyszy broni, w wyniku przegrywanej przez samozwańczy kalifat wojny, jest już z powrotem w domach. The Soufan Center ocenia, że do kraju wróciło 400 obywateli Rosji. Część – jak Furkat – rozczarowała się dżihadem, inni wciąż będą stanowili zagrożenie. „Choć na razie powracający bojownicy nie wpłynęli znacząco na zagrożenie terroryzmem na świecie, liczba ataków inspirowanych lub kierowanych przez Państwo Islamskie rośnie. Wszyscy powracający, niezależnie od powodów powrotu, będą stanowić pewnego rodzaju ryzyko” – czytamy w raporcie nowojorskiego ośrodka z października 2017 r.
A propaganda Państwa Islamskiego wciąż skłania kolejnych sprawców do ataków na Zachodzie. Wśród nich zaczynają się pojawiać sprawcy z obszaru dawnego ZSRR. Turecki „Milliyet” pisał nawet o celowym werbunku zamachowców wśród przybyszy z tych terenów, choć tego typu doniesienia trudno zweryfikować. I tak w listopadzie Uzbek Sayfullo Soipov zamordował na Manhattanie osiem osób, rozjeżdżając je ukradzioną ciężarówką. W kwietniu pochodzący z Uzbekistanu Rahmat Akilov w podobny sposób zaatakował w Sztokholmie. W 2016 r. grupa mieszkańców Kaukazu zorganizowała zamach na lotnisko w Stambule. Z kolei w 2013 r. atak na maratończyków w Bostonie zorganizowali pochodzący z Czeczenii bracia Dżochar i Tamierłan Carnajewowie.

Bezpieczna Rosja

Moskwa zapewnia, że panuje nad sytuacją. Im bliżej piłkarskich mistrzostw świata, tym takich zapewnień będzie więcej. Gdy w 2016 r. grupa związana z Da’isz opublikowała wezwanie do dżihadu przeciw Rosji, rzecznik Putina Dmitrij Pieskow uspokajał. – Nie należy przeceniać znaczenia podobnych filmików. Mimo to służby, które odpowiadają za pracę antyterrorystyczną i zapewnienie bezpieczeństwa, biorą je pod uwagę – zapewniał.
Dienis Sokołow jest przekonany, że służby nie dopuszczą do znaczącego wzrostu zagrożenia w Rosji. – Nie ma tu dla nich powrotu. Udowodnienie służby w Da’isz oznacza długoletnie wyroki. I służby raczej wszystkich wyłapią – podkreśla. Tylko do końca 2015 r. wszczęto postępowania karne przeciwko 889 obywatelom Rosji. – Ryzyko masowych zamachów nie jest zbyt wielkie. Nie widać politycznej idei, która mogłaby do tego skłonić. A do pojedynczych ataków, co pokazuje praktyka, niepotrzebni są weterani z Syrii – przekonuje Sokołow.
Według Muhiddina Kabiriego ważną rolę powinna odgrywać profilaktyka i współpraca między rządami (także w UE) i przywódcami islamskiej diaspory. – Musimy uświadamiać imigrantów, że powinni szanować miejscowe prawa, kulturę, tradycję i obyczaje. Pomagać im w szybkiej integracji. A z drugiej strony pokazywać, czym jest prawdziwy islam, że jest religią pokojową, cierpliwą. I że to, co mówi Da’isz i inni terroryści, nie ma z islamem wiele wspólnego – przekonywał DGP tadżycki polityk.