W Sądzie w Nanterre pod Paryżem rozpoczęła się we wtorek sprawa dwojga dziennikarzy pozwanych przez rząd Azerbejdżanu za nazwanie tego kraju "dyktaturą". Organizacje broniące praw człowieka nazywają to eksportowaniem cenzury przez Baku za granicę.

Organizacja Reporterzy bez Granicy (RsF), która jest świadkiem obrony w tym procesie, uważa, że pozwanie francuskich dziennikarzy przed sąd w ich własnym kraju przez władze Azerbejdżanu jest niebezpiecznym precedensem i próbą zastraszenia mediów.

Jak komentuje "Liberation", "sprawa tego procesu, który rozpoczął się we wtorek (...) mogłaby być zabawna, gdyby nie chodziło tutaj o wolności prasy".

Baku oskarżyło prezenterkę i komentatorkę telewizyjną Elise Lucet za zapowiedź reportażu z 2015 roku autorstwa Laurenta Richarda na temat podróży ówczesnego prezydenta Francji Francois Hollande'a do Azerbejdżanu.

Lucet powiedziała, że kraj ten jest "jedną z najbardziej bezlitosnych dyktatur świata". Baku pozwało też jako "wspólniczkę" Lucet szefową grupy medialnej France Televisions, Delphine Ernotte. Richard jest ponadto pozwany za nazwanie Azerbejdżanu "dyktaturą" w wywiadzie dla radia France Info - podaje "Liberation".

Dziennik wyjaśnia też, że rząd Azerbejdżanu złożył w sądzie skargę o zniesławienie, co "niejako automatycznie" spowodowało wszczęcie postępowania.

Francuski prawnik wynajęty przez Baku Olivier Pardo powiedział w wywiadzie dla AFP, że Azerbejdżan jest krajem "robiącym postępy w kwestii praw człowieka i demokratyzacji", który w reportażu Richarda został przedstawiony w sposób "stronniczy".

Richard podkreślił w wywiadzie dla France Info, że "proces ten jest niezmiernie ważny", ponieważ jeśli wyniknie z niego, że obce państwa mogą pozywać dziennikarzy we Francji, na przykład dlatego, że "nazwali dyktaturą Koreę Północną", to we francuskich sądach pojawią się "całe kolejki prawników wynajmowanych przez dyktatorów i wnoszących skargi".

RsF poinformowała, że jest to pierwszy przypadek, w którym obce państwo pozywa dziennikarza przed francuskim sądem. W tegorocznym zestawieniu RsF na temat wolności prasy Azerbejdżan znalazł się na 162. miejscu spośród 180 państw. Co najmniej 16 dziennikarzy przebywa tam obecnie w więzieniach, a pod koniec sierpnia zatrzymany został szef i właściciel jedynej niezależnej agencji prasowej w Azerbejdżanie Mekhman Alijew.

Agencja ta - Turan - zawiesiła działalność z początkiem września. Turan to jedno z niewielu mediów w Azerbejdżanie, które miało odwagę krytykować prezydenta Ilhama Alijewa, rządzącego twardą ręką tą zasobną w ropę naftową i gaz ziemny byłą republiką ZSRR na Kaukazie od 2003 roku.

W maju sąd w Baku nakazał zablokowanie dostępu do azerskojęzycznego portalu Radia Swoboda i kilku miejscowych mediów, krytycznie nastawionych do władz. (PAP)

fit/ mc/