20 lat po przejęciu przez ChRL Hongkong walczy o zachowanie swojej odmienności. Pekin stara się wpajać Hongkończykom chiński patriotyzm, ale ci przeciwstawiają się „kontynentalizacji” - zarówno w polityce, jak i w życiu codziennym.

W 1997 roku, gdy Wielka Brytania oddawała swoją kolonię Chinom, Pekin obiecał Hongkongowi szeroki zakres autonomii. Zawarta jeszcze w 1984 roku umowa pomiędzy Wielką Brytanią a Chinami miała gwarantować niezmienność ustroju i stylu życia w tym jedynym w swoim rodzaju miejscu świata co najmniej do roku 2047. Tymczasem po 20 latach od przyłączenia do ChRL mieszkańcy z trudem rozpoznają swoje miasto.

„Boimy się, że Hongkong utraci swoją unikalność, że stanie się kolejnym chińskim miastem” – wyjaśnia PAP Hongkończyk o imieniu Edward, który nie jest członkiem żadnej organizacji politycznej. Z racji swojej pracy w liniach lotniczych Edward często podróżuje za granicę. Przedstawia się jako Hongkończyk i nigdy nie mówi, że jest z Chin.

Najnowsze badanie Uniwersytetu Hongkongu wykazało, że tylko 3,1 proc. młodych mieszkańców miasta w wieku 18-29 lat określa się po prostu jako Chińczycy. Większość na pytanie o „tożsamość etniczną” odpowiedziała „Hongkończyk”.

Pekin stara się krzewić w Hongkongu definiowany politycznie chiński patriotyzm, ale jego próby często przynoszą odwrotny skutek, dodatkowo rozdrażniając mieszkańców miasta. Przykładem jest projekt hongkońskiego muzeum pałacowego, gdzie mają być wystawiane przedmioty z Zakazanego Miasta w Pekinie. Umowę ws. muzeum uroczyście podpisano w ubiegłym tygodniu w obecności prezydenta Xi Jinpinga, który odwiedził Hongkong w związku z 20-leciem przyłączenia do ChRL.

„Pekin promuje kulturę sponsorowaną przez rząd. To nie to samo, co chińska kultura. Chińska kultura to bardzo szeroki termin, a niektórzy są zdania, że w Hongkongu chińska kultura jest bardziej autentyczna niż na kontynencie” – tłumaczy PAP kulturoznawca z Uniwersytetu Lingnan Ip Iam-chong.

Niechęci do tego rodzaju inicjatyw towarzyszy obawa o przyszłość języka kantońskiego, którym tradycyjnie mówi się w Hongkongu. „W Chinach kontynentalnych jest tyle grup, które zatraciły swój język i kulturę. Nie chcemy stać się jedną z nich” – mówi Edward.

„Nie chcemy stracić niezawisłego sądownictwa, podziału władzy, wolności słowa” – wymienia dalej, pokazując PAP swoją ulubioną księgarnię, która zajmuje górne piętra centrum handlowego w Causeway Bay. Można tam kupić książki krytykujące komunizm i rządzącą Chinami partię albo poruszające temat masakry na placu Tiananmen w 1989 roku. Oficjalna sprzedaż takich tytułów byłaby nie do pomyślenia po drugiej stronie granicy.

Na przejściu granicznym na dworcu w Kantonie w chińskiej prowincji Guangdong, gdzie podróżni wysiadają z bezpośredniego pociągu z Hongkongu, znajdują się specjalne kosze na „materiały audiowizualne” i „materiały drukowane”, a celnicy czasem rewidują przywożone z tego miasta książki i prasę. W lutym dziennik „South China Morning Post” doniósł o skazaniu na kary więzienia za „prowadzenie nielegalnej działalności” dwóch obywateli Chin kontynentalnych, którzy rozprowadzali tam nieautoryzowane książki wydane w Hongkongu.

Obawy Hongkończyków podsyciła historia zaginięcia pod koniec 2015 roku pięciu hongkońskich księgarzy, związanych z wydawnictwem publikującym książki nt. wysokich przedstawicieli Komunistycznej Partii Chin (KPCh). Cała piątka odnalazła się później w Chinach kontynentalnych, zatrzymana przez tamtejsze władze. Jeden z nich, obywatel Szwecji Gui Minhai, prawdopodobnie wciąż znajduje się w niewoli, a szwedzcy dyplomaci nie mają z nim kontaktu od lutego br. – podaje „SCMP”.

Poza sprawami politycznymi, Hongkończyków drażnią też inne kwestie, które - jak mówi Ip - nie zawsze są przez Pekin zamierzone. Mieszkańcy miasta narzekają na masowy napływ turystów z kontynentu i spowodowane nim tłok na ulicach, pogorszenie warunków higienicznych i zmiany w gospodarce miasta. Według oficjalnych danych miasto odwiedziło w 2016 roku prawie 40 mln turystów z Chin kontynentalnych – stanowili oni 70 proc. ogółu odwiedzających Hongkong turystów.

Na przykład w okolicy Causeway Bay, niegdyś pełnej tradycyjnych hongkońskich kawiarni i małych sklepików, teraz dominują drogerie i sklepy jubilerskie, w których zakupy robią głównie turyści z kontynentu. Drastycznie wzrosły ceny wynajmu lokali handlowych, a lwia część zysku trafia do kieszeni właścicieli nieruchomości. Najnowsze dane gospodarcze pokazują, że rozwarstwienie majątkowe wzrosło w Hongkongu do rekordowych rozmiarów. Tymczasem ceny mieszkań, windowane przez inwestorów z Chin kontynentalnych, uniemożliwiają wielu młodym Hongkończykom zakup własnego lokum.

O ile dawniej ingerencje Pekinu w politykę Hongkongu i codzienne uciążliwości związane z napływem turystów i kapitału z kontynentu stanowiły oddzielne czynniki drażniące Hongkończyków, teraz w świadomości coraz większej liczby mieszkańców miasta łączą się one w jeden „czynnik chiński” – wyjaśnia hongkoński kulturoznawca. W ostatnich latach, szczególnie po rewolucji parasolek z 2014 roku, ze środowiska demokratycznego wyodrębnili się tzw. „lokaliści”, którzy reprezentują rosnące w Hongkongu tendencje antychińskie.

Prodemokratyczna posłanka Claudia Mo, która w 2012 roku zdobyła mandat w parlamencie regionu, startując pod hasłem „przeciwko kontynentalizacji”, zwraca uwagę, że fenomen ten uderza w jeden z filarów Hongkongu: wielokulturowość i zróżnicowanie etniczne. „Obecnie głoszony +patriotyzm krwi+ jest rasistowską obelgą pod adresem setek tysięcy etnicznych nie-Chińczyków, dla których Hongkong jest i zawsze był domem” - pisze Mo w komentarzu w gazecie internetowej „Hong Kong Free Press”.

W lipcu 1997 roku dziennikarze opisujący historyczny moment zastanawiali się, w jakim stopniu Chiny zmienią Hongkong, ale również w jakim stopniu Hongkong wpłynie na przemiany w Chinach. Polityka obecnego chińskiego przywódcy Xi Jinpinga rozwiewa jednak nadzieje na polityczną odwilż. „Przez ostatnie lata Xi Jinping już pokazał się w dużym stopniu jako dyktator. Taki, który chce wszystko kontrolować i ograniczać w imię bezpieczeństwa państwowego” – mówi PAP jedna z kluczowych postaci starszego pokolenia hongkońskich demokratów, były parlamentarzysta Lee Cheuk-yan.

Według ekspertów od objęcia urzędu w 2013 roku prezydent Xi konsekwentnie umacnia swoją władzę nad krajem i zacieśnia kontrolę nad obywatelami.