Dziś przekazano nam materiały dot. zabójstw ok. 30 obywateli polskich na granicy czechosłowacko-austriackiej w latach 1948-1989. Spróbujemy podjąć próbę przeprowadzenia ekshumacji na terenie Czech - powiedział w poniedziałek zastępca prokuratora generalnego Andrzej Pozorski.

Z inicjatywy Platformy Europejskiej Pamięci i Sumienia, pion śledczy IPN w Krakowie prowadzi obecnie śledztwo w sprawie zabójstw ok. 30 obywateli polskich, którzy podczas próby przekroczenia granicy czechosłowacko-austriackiej w latach 1948-89, zostali śmiertelnie rażeni prądem. Ówczesne władze nie postawiły znaków ostrzegających o niebezpieczeństwie.

"17 maja 2016 r. wszczęliśmy śledztwo, które dotyczy zabójstw Polaków, którzy zginęli przy przekraczaniu granicy czesko-austriackiej, rażeni prądem w zetknięciu z ogrodzeniem. W dniu dzisiejszym przekazano nam nośnik pamięci, który zawiera szereg dokumentów i informacji odnośnie tego zdarzenia" - powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej zastępca prokuratora generalnego Andrzej Pozorski, dyrektor główny Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu IPN.

"Nie znamy jeszcze zawartości nośnika. Dokonamy analizy. (...) Spróbujemy również podjąć próbę przeprowadzenia ekshumacji na terenie Czech. Te osoby, które zginęły były skrycie chowane. Ze strony Platformy (Europejskiej Pamięci i Sumienia - PAP) mamy szerokie wparcie w zakresie dokumentów, które pozwolą na wskazanie miejsc pochówku tych osób" - dodał Pozorski.

Jak zaznaczył, przedstawiciele Prokuratury Generalnej - jeżeli będzie to możliwe - postarają się te czynności przyspieszyć, "a osoby za to odpowiedzialne pociągnąć do odpowiedzialności karnej". Zapytany o możliwy termin ustalenia miejsca pochówku ofiar Pozorski odparł, że są bardzo duże szanse na odnalezienie przynajmniej części miejsc pochówku. "Myślę, że jeżeli chodzi o badania IPN-u i prokuratury, bardzo ważne jest aby zrobić to jak najszybciej - tak aby ofiary pochowane po stronie czeskiej mogły spocząć na terenie kraju" - ocenił Pozorski.

"Dokumenty, które dzisiaj ze sobą przywieźliśmy są różnego rodzaju. Są to dokumenty, które uzyskaliśmy ze słowackiego instytutu pamięci oraz z archiwów służb specjalnych Republiki Czeskiej. Mamy również codzienne raporty straży granicznej - znajdują się w nich informacje dotyczące osób aresztowanych bądź zabitych na granicy oraz daty i miejsca ich urodzenia" - wyjaśniła Dyrektor Zarządzająca Platformy Europejskiej Pamięci i Sumienia Neela Winkelmann.

Jak zaznaczyła dostarczone dokumenty pochodzą z archiwów i "dotyczą spraw zabójstw 13. polskich obywateli, którzy zostali zabici na granicy czechosłowacko-austriackiej w latach 1961-65." "Niektórzy z nich mogliby żyć do dziś. (...) Sprawcy zbrodni do tej pory nie stanęli jeszcze przed wymiarem sprawiedliwości - tak wiele lat po upadku reżimu komunistycznego" - powiedziała Winkelmann.

Jej zdaniem osobą, która ponosi bezpośrednią odpowiedzialność jest Lubomir Strougal, który w latach 1961-65 był ministrem spraw wewnętrznych i "w sposób bezpośredni odpowiadał za sytuację na granicy". "W dalszym ciągu żyje i jest jednym z trzech żyjących byłych członków biura politycznego komunistycznej partii Czechosłowacji; żaden z nich nie został pociągnięty do odpowiedzialności" - podkreśliła Neela Winkelmann.

Winkelmann zapytana o podejście strony czeskiej do tej sprawy, zaznaczyła, że przeprowadzono wiele badań, z których udało się m.in. ustalić, że około 320 osób zginęło na granicy. "Jeśli chodzi jednak o ściganie tych zbrodni - nie mamy tutaj wielkich sukcesów. Organy ścigania - służby zarówno czeskie jak i słowackie - najwyraźniej nie mają odwagi, aby nazwać te zbrodnie we właściwy sposób, tzn. jako zbrodnie przeciwko ludzkości i zabójstwa, morderstwa, które nie ulegają przedawnieniu. Całkowita liczna osób skazanych to cztery osoby, które zostały uznane za odpowiedzialne za śmierć 320 cywilów - dwa wyroki bezwzględne i dwa w zawieszeniu" - wyjaśniła Winkelmann.

Prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu Instytutu Pamięci Narodowej Wojciech Pardyak zaznaczył, że do tej pory na podstawie zgromadzonych dokumentów udało się dotrzeć do 30 nazwisk zabitych Polaków. "W toku postepowania zgromadziłem szereg materiałów, które są dostępne na terenie Polski, ale chcę zaznaczyć, że większość znajduje się na terenie Republiki Czeskiej i Republiki Słowackiej" - powiedział Pardyak.

Jak zaznaczył Pardyak, IPN zwrócił się ze stosownymi wnioskami do instytucji - Czeskiego Urzędu Dokumentacji i Ścigania Zbrodni Komunizmu w Pradze oraz do słowackiego Instytutu Pamięci Narodowej. "W toku sprawy otrzymaliśmy wiele materiałów od Platformy Europejskiej Pamięci i Sumienia. Znajdują się tam przypadki bardzo drastyczne. Nie wszystkie dotyczą obywateli polskich, ale ukazują one skalę ludobójstwa, skalę tych zbrodni oraz drastyczne metody jakie były stosowane wobec wszystkich osób przekraczających granicę" - ocenił Pardyak.

Jego zdaniem, śledztwo ma na celu doprowadzenie do poniesienia odpowiedzialności przez osoby, które sprawowały w tym czasie "najwyższe funkcje w aparacie czechosłowackiego państwa komunistycznego", odpowiedzialnych za stan rzeczy - podłączenie prądu i utrzymywanie tego stanu do 1965 roku.

Zdaniem prezesa Instytutu Pamięci Narodowej Jarosława Szarka jesteśmy zobowiązania pamiętać o ofiarach systemu komunistycznego i wyjaśnić wszystkie okoliczności. "Temu służy Platforma Europejskiej Pamięci i Sumienia, aby przekazać następnym pokoleniom wiedze o tym czym były oba totalitaryzmy" - podkreślił Szarek.

Platforma Europejskiej Pamięci i Sumienia została powołana w 2011 r., a polski Instytut Pamięci Narodowej jest jednym z 21 członków założycieli. Obecnie zrzesza ona 55 organizacji rządowych i pozarządowych z Unii Europejskiej i całego świata. Cele Platformy to współpraca na rzecz rozpowszechniania wiedzy dotyczącej systemów totalitarnych i upamiętnianie ofiar zbrodniczych reżimów.