Szefowa londyńskiej policji metropolitalnej Cressida Dick poinformowała w niedzielę rano, że liczba ofiar śmiertelnych sobotniego zamachu w Londynie wzrosła do co najmniej siedmiu osób, a co najmniej 48 osób pozostaje rannych.

Dick zaznaczyła, że w ciągu nocy odwiedziła rannych w jednym ze szpitali i słyszała "naprawdę niezwykłe historie o nadzwyczaj odważnych działaniach policjantów na miejscu zdarzenia", zarówno tych na służbie, jak i tych, którzy znaleźli się w okolicy przypadkiem.

Jak dodała, policja panuje nad sytuacją, ale konieczne jest przeprowadzenie szczegółowych przeszukań okolic, w których doszło do ataku.

Jednocześnie komisarz zaznaczyła, że niezależne od polityków, Wspólne Centrum Analizy Zagrożenia Terrorystycznego (Joint Terrorism Analysis Centre, JTAC) "będzie oceniało, czy należy podnieść poziom zagrożenia terrorystycznego". "Gdyby miał zostać podniesiony i mielibyśmy poczucie, że szczególnie potrzebujemy wsparcia wojska, absolutnie zwrócimy się z taką prośbą" - dodała.

Obecnie poziom zagrożenia na terenie Wielkiej Brytanii jest na czwartym stopniu w pięciostopniowej skali. Oznacza to, że dalsze ataki są "wysoce prawdopodobne".

Przez kilka dni po zamachu terrorystycznym w Manchesterze pod koniec maja utrzymywano najwyższy, piąty poziom ostrzeżenia, który wskazywał, że "zamach jest możliwy w każdej chwili", ale obniżono go po tym, jak aresztowano kilkanaście osób związanych ze sprawą.

W sobotę wieczorem zamachowcy najpierw wjechali samochodem w ludzi przebywających na moście London Bridge w centrum miasta, a następnie wysiedli z pojazdu i zaatakowali przechodniów nożami w pobliżu targu Borough Market. Wśród rannych są m.in. obywatele Australii i Francji.