Jestem głęboko przekonany, że politycy PiS nie brali udziału w tuszowaniu śmierci Igora Stachowiaka; opinie opozycji dotyczące tej sprawy to insynuacje - powiedział w poniedziałek marszałek Senatu Stanisław Karczewski.

Karczewski pytany był w radiu Zet, czy politycy Prawa i Sprawiedliwości brali udział w "tuszowaniu" śmierci Igora Stachowiaka na wrocławskim posterunku.

"Nie, nie dopuszczam do siebie takiej myśli. Gdyby tak jednak było, to absolutnie musieliby się podać do dymisji. Choć nie wierzę w to i tak nie było. No oczywiście opozycja w tej chwili wykorzystuje tę okazje, bo to jest okazja, smutna okazja, tragiczna sytuacja" - podkreślił Karczewski

Na uwagę, że opozycja ma informacje o naradach, decyzjach i interwencjach w tej sprawie marszałek powiedział, że "to są konfabulacje, bo żadnych takich sytuacji nie było".

Jego zdaniem gdyby tak było to taki polityk powinien podać się do dymisji. "Niezależnie z jakiej formacji politycznej jest, czy z PiS, czy z jakiejkolwiek innej, to jest naturalne i oczywiste. Ale tak nie było i jestem o tym głęboko przekonany i te opinie opozycji są insynuacjami. Jeżeli nie mają żadnych dowodów nie można w taki sposób postępować" - oświadczył.

Zapytany, czy wyciągnięto konsekwencje wobec osób odpowiedzialnych, w tym również polityków, Karczewski odparł, że "konsekwencje zostały wyciągnięte w stosunku do tych osób, które za to odpowiadały". Dopytany o odpowiedzialność polityczną odpowiedział, że "odpowiedzialność polityczna jest wtedy, kiedy jest wina polityka".

W jego ocenie w chwili podjęcia wiedzy o zaistniałej sytuacji konsekwencje zostały wyciągnięte. "Została powołana specjalna grupa, specjalna komisja i wierzę, że ta komisja bardzo szczegółowo i dogłębnie zbada tą sprawę" - powiedział Karczewski.

Marszałek Senatu był również pytany, czy na miejscu wiceministra w SWiA Jarosława Zielińskiego podałby się do dymisji odparł, że nie. "Jest obowiązkiem ministra Zielińskiego dogłębne wyjaśnienie tej sprawy" - podkreślił.

25-letni Igor Stachowiak został zatrzymany w maju 2016 r. na wrocławskim rynku; policja poszukiwała go za oszustwa. Według funkcjonariuszy, mężczyzna był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.

Sprawa wróciła, gdy stacja TVN wyemitowała drastyczne materiały zarejestrowane na wrocławskim komisariacie tuż przed śmiercią mężczyzny. W materiale widać, że wobec Stachowiaka kilkakrotnie użyto paralizatora.

Sprawę śmierci mężczyzny od roku bada poznańska Prokuratura Okręgowa. Śledczy nie wykluczają zarzutów znęcania się nad pozbawionym wolności dla policjantów.

W związku z wydarzeniami sprzed roku, szef MSWiA odwołał komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendant miejskiego we Wrocławiu. W niedzielę z kolei rzecznik KG insp. Mariusz Ciarka informował, że trwa procedura zwolnienia policjanta, który użył na komisariacie paralizatora wobec Stachowiaka.