Prezydent Filipin oświadczył w poniedziałek wieczorem (czasu miejscowego), że ze względu na napięty grafik nie wie, czy znajdzie czas na oficjalną podróż do USA. Zaproszenie takie wystosował w rozmowie telefonicznej z Rodrigo Duterte prezydent Donald Trump.

"Jestem bardzo zajęty i mam bardzo napięty plan pracy. Nie mogę niczego obiecać" - powiedział Duterte podczas wizyty w swoim rodzinnym mieście Davao City. Przypomniał, że w przyszłym roku ma już zaplanowane oficjalne wizyty w Rosji i Izraelu.

Trump i Duterte odbyli w niedzielę rozmowę telefoniczną, podczas której amerykański przywódca zaprosił prezydenta Filipin do USA. Szef personelu Białego Domu Reince Priebus uściślił, że w zaproszeniu tym chodzi nie tyle o uhonorowanie filipińskiego prezydenta, co o podjęcie próby uregulowania sytuacji, jaka powstała w związku z próbami rakietowymi Korei Północnej.

Po objęciu władzy w czerwcu ub.r. Duterte rozpoczął brutalną walkę z przestępczością wymierzoną w kartele narkotykowe, m.in. zezwolił policji i służbom bezpieczeństwa na stosowanie kary śmierci bez wyroku sądowego wobec handlarzy narkotyków. Organizacje broniące praw człowieka krytykują te działania i szacują, że w ciągu trwającej 10 miesięcy kampanii zginąć mogło nawet ponad 9 tys. osób. Źródła prezydenckie szacują liczbę ofiar na ok. 2,6 tys.

Po dojściu Duterte do władzy stosunki między Manilą a Waszyngtonem pogorszyły się; Duterte zdecydowanie odrzucał krytykę swoich rządów ze strony amerykańskich władz oraz dokonał zwrotu ku Pekinowi i Moskwie.(PAP)

akl/ akw/