Niemcy już dziś starają się zabezpieczyć na wypadek rozpadu strefy euro. Nastroje społeczne we Francji, Włoszech i innych krajach południa Europy pozostaną niekorzystne, a deklaracje pogłębionej współpracy w postaci Europy wielu prędkości to tylko listek figowy dla narastających podziałów polityczno-gospodarczych. Niemcy nie będą mogły długo utrzymać hegemonii we Wspólnocie, dlatego już wybiegają w przyszłość, szukając sprzymierzeńców w nowej Unii. Polska z biegiem lat będzie dla nich coraz ważniejszym partnerem dla współpracy ekonomicznej i militarnej.
Ewentualnie wyjście jakiegokolwiek kraju ze strefy euro stałoby się początkiem lawiny wyłamania się kolejnych krajów z obszaru wspólnej waluty. Zapoczątkowałoby to proces dezintegracji Unii Europejskiej, a nawet jej rozpad, przez co powstałaby Europa dwóch prędkości, dwa mniej lub bardziej oddzielne organizmy organizacyjno-polityczne. Już dziś można usłyszeć głosy, że to nie Grecja czy inny kraj Południa powinien opuścić strefę euro, ale właśnie Niemcy.
W takim wypadku Niemcy stworzyłyby nową Unię z krajami o podobnej dyscyplinie fiskalnej, czyli niską inflacją i bez barier celnych, wraz z mniej lub bardziej spójną polityką handlową i zagraniczną. Z drugiej strony pod przywództwem Francji powstałby blok krajów południa Unii Europejskiej, rozwijający się w kierunku południowych peryferiów. Zainteresowanie Francji krajami Maghrebu nie jest nowym elementem jej polityki zagranicznej, podobnie jak zaangażowanie Polski w procesy demokratyczne na Ukrainie, a więc integracja na Wschód.
W opracowaniach niemieckich politologów często to właśnie Europa Środkowa i Wschodnia jest opisywana jako region kulturowo podobny do Niemiec (co obrazuje rysunek). Istnieje wiele opracowań opisujących cechy kulturowe poszczególnych narodów. Holenderski socjolog Geert Hofstede przypisuje krajom centrum Europy wysoki poziom „męskości”, rozumianej jako dążenie do współzawodnictwa i osiągnięcia sukcesu, co przekłada się na sposób zachowania w organizacji. Niski poziom tego wskaźnika, cechujący zdaniem Hofstedego znaczną część społeczeństw południowych, oznacza, że dominującą wartością w społeczeństwie jest troszczenie się o jakość życia swoją i innych.
Integrację europejską zapoczątkowały tymczasem kraje łacińskie, widząc przyszłość Europy zgodną z wartościami ojców założycieli Wspólnoty Jeana Monneta i Roberta Schumana z Francji oraz Alcide’a De Gasperiego i Altiera Spinellego z Włoch. Niemcy były dla Francji naturalnym sojusznikiem politycznym, choć po ich zjednoczeniu wielu obawiało się, iż tak potężny twór polityczno-gospodarczy rozsadzi Europę od wewnątrz. Pojednanie dawnych wrogów zapoczątkowane przez kanclerza Konrada Adenauera i prezydenta Charlesa de Gaulle’a podpisaniem traktatu elizejskiego w 1963 r. zakładało współdziałanie obu państw w dziedzinie kultury, zbrojeń i dyplomacji. Umożliwiło to rozpoczęcie procesu rozszerzania integracji europejskiej i odzyskanie przez Niemcy wpływów politycznych oraz odbudowę ich przemysłu po ogromnych zniszczeniach wojennych.
Początkowo nie chciano się integrować z Brytyjczykami. Szczególnie silnie sprzeciwiał się temu de Gaulle, dwukrotnie zgłaszając weto w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej. Brytyjczycy – sądził generał – nie chcą Europy silnej i zjednoczonej politycznie, interesuje ich wyłącznie wspólny rynek. Ponadto – jego zdaniem – zagrażają oni podmiotowości Europy. Wielka Brytania to koń trojański Stanów Zjednoczonych, który podporządkowałby decyzje europejskie interesom Waszyngtonu.
Dla Niemiec, różniących się wyraźnie zarówno poziomem bogactwa, jak i ogólnymi cechami narodowymi, współpraca w tandemie z silniejszą ówcześnie Francją była raczej małżeństwem z rozsądku. Francuski sposób uprawiania polityki, a zwłaszcza negocjacji, często jawił im się jako „błądzenie pomiędzy pedanterią a błazeństwem”. Mimo to również w Niemczech dostrzegano potrzebę wzmocnienia Europy, aby mogła się ona stać samodzielnym graczem, a nie tylko stawką w konflikcie między Związkiem Sowieckim a Stanami Zjednoczonymi.
Aby zrozumieć postawę Niemiec, trzeba się cofnąć do XIX w. Duże znaczenie dla budowy potęgi gospodarczej tego kraju odegrały poglądy Friedricha Lista. Uważał on, że najważniejsze jest bogactwo oraz rozwój ekonomiczny narodu. W tym celu można poświęcić pomyślność jednostek, a nawet pokoleń. „Państwo powinno tak regulować gospodarkę (cła, żeglugę), aby zapewnić wzrost potęgi narodu mimo konkurencji ze strony innych narodów. Dopiero po osiągnięciu odpowiedniego stopnia rozwoju, gdy konkurencja ze strony innych narodów nie jest groźna, należy znosić bariery i promować współpracę międzynarodową” – dowodził. Poglądy Lista trafiły nie tylko do ekonomistów, ale były przyjęte przez praktyków, m.in. Ottona von Bismarcka, premiera Prus, a potem pierwszego kanclerza Rzeszy.
Bismarck nie był nastawiony na sojusz z Francuzami, starał się natomiast zjednoczyć księstwa niemieckie oraz obszar Europy Środkowej (Austro-Węgry) pod przewodnictwem Prus. Próbował też stworzyć możliwie szeroką koalicję państw sprzymierzonych z Prusami lub im przychylnych w obliczu przyszłej wojny o hegemonię nad kontynentem. Oczywiście dziś Europa nie jest już obszarem podbojów imperialnych. Z kolei na świecie proces globalizacji może mieć także konsekwencje w postaci rozpadu i ponownego łączenia się ugrupowań państw, które nie zdołały się porozumieć. W takim świecie Europa Bismarcka, rozumiana jako silnie zintegrowana Europa Środkowa i Wschodnia, jawi się dla Niemiec jedyną drogą ocalenia ich obecnego modelu rozwoju. Francja i kraje Południa mogą zdecydować się na zupełnie inny scenariusz.
Niemieccy politolodzy uważają Europę Środkową i Wschodnią za obszar podobny kulturowo do ich kraju.