Jeff Sessions nie spełnia warunków, by dbać o przestrzeganie prawa w naszym kraju jako prokurator generalny i powinien podać się do dymisji – oświadczyła w środę wieczorem czasu lokalnego liderka Demokratów w Izbie Reprezentantów, Nancy Pelosi.

W oświadczeniu wydanym bezpośrednio po publikacji dziennika "Washington Post", który podał, że minister sprawiedliwości i prokurator generalny Jeff Sessions zataił podczas przesłuchań w Senacie swe kontakty z przedstawicielami Rosji, Nancy Pelosi, spiker Izby Reprezentantów USA w latach 2007–2011, zaznaczyła: "skłamawszy pod przysięgą przed Kongresem na temat swych kontaktów z Rosjanami, Prokuratorowi Generalnemu nie pozostaje teraz nic innego jak zrezygnować".

Zgodnie z informacjami ujawnionymi przez "Washington Post" senator Jeff Sessions, który był głównym doradcą Donalda Trumpa podczas kampanii prezydenckiej, miał m.in. przyjąć ambasadora Rosji w USA, Sergieja Kislaka w swym biurze we wrześniu ub.r., gdy całe Stany Zjednoczone żyły sprawą rosyjskich ataków hackerskich na serwery Partii Demokratycznej.

Dziennik twierdzi, że rozmowa Sessionsa i Kislaka miała charakter prywatny. Także "Washington Post" podkreśla, że podczas przesłuchań w Senacie Stanów Zjednoczonych Sessions, chociaż pytany o to wprost, zataił tego rodzaju kontakty.

W połowie lutego, prasa nieprzychylna prezydentowi Donaldowi Trumpowi szeroko rozpisywała się na temat kontaktów jego sztabu wyborczego. "New York Times" opublikował wówczas informacje wskazujące na regularne kontakty między agentami rosyjskiego wywiadu a współpracownikami Trumpa, a dziennik "Washington Post" napisał z kolei, że administracja Trumpa próbowała pozyskać przedstawicieli wywiadu i kongresmenów do podważania doniesień o tych kontaktach z Rosjanami.

Agencje przypominają, że po publikacjach prasowych dziennika "Washington Post" ze stanowiskiem musiał pożegnać się w połowie lutego doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Michael Flynn. Dzięki śledztwo dziennikarskiemu wyszło na jaw, że Flynn omawiał sankcje USA wobec Rosji z rosyjskim ambasadorem w Waszyngtonie, zanim obecny prezydent objął urząd i że zataił to przed wiceprezydentem Mike'iem Pence'em.