Blake Chandlee: Przychody naszej firmy w Polsce w ciągu roku wzrosły czterokrotnie. To znacznie większa dynamika niż w innych krajach. Ale innych liczb nie zdradzę.
Ilu użytkowników ma dziś w Polsce Facebook? Dane są rozbieżne – od 3 do 8 mln.
By być zaliczonym do grona użytkowników, wystarczy wejść na stronę tylko raz w miesiącu, a dla nas liczą się użytkownicy aktywni, pojawiający się w serwisie regularnie. Takich jest w Polsce blisko 4 mln. Połowa, podobnie jak na świecie, zagląda na Facebooka codziennie.
Ilu chcecie mieć na koniec tego roku?
Nie podajemy takich prognoz. Mogę tylko powiedzieć, że od lutego do dziś liczba użytkowników w Polsce podwoiła się, a tempo nie zwalnia. Ten rok był przełomowy, bo osiągnęliśmy tzw. punkt przegięcia wzrostu użytkowników – w pewnym momencie przyrost wystrzelił w górę jak rakieta. Taki trend obserwujemy na wszystkich rynkach. W tym roku pojawił się w Polsce.
Kiedy pokonacie Naszą Klasę?
W ogóle o tym nie myślimy. Polski rynek jest dla nas interesujący z kilku powodów. Tutejszy układ sił jest znacząco inny niż w innych krajach świata, gdzie w czołówce są Google, serwisy Microsoftu, Yahoo! i inne globalne marki. Tymczasem w Polsce na pierwszym miejscu jest Google, ale potem rządzą lokalne portale i oczywiście mocny serwis społecznościowy Nasza Klasa. To pokazuje, jak silne są w Polsce lokalne treści i marki. Teraz do tego grona dołączyliśmy także my. I widzimy jeszcze spory potencjał do wzrostu. W ciagu najbliższych 3 – 6 miesięcy uruchomimy też w Polsce usługę geolokalizacyjną Facebook Places.
Czy Facebook jest w Polsce zyskowny?
Tak, i to bardzo. Ale proszę nie pytać o liczby, bo i tak ich nie ujawnię.
Domy mediowe szacują, że w tym roku wasze przychody wyniosą 30 – 40 mln zł. To prawda?
Nie mogę nawet powiedzieć, czy to za dużo, czy też za mało. Nasze przychody w ciągu ostatniego roku wzrosły czterokrotnie. To szybciej niż wzrost przychodów globalnych, który wynosi około 150 proc.
Kto się reklamuje na polskim Facebooku?
Są dwa rodzaje klientów. Z jednej strony są to małe i średnie firmy. Są ich już dzisiaj tysiące i ich liczba stale rośnie, bo uruchomienie kampanii na Facebooku jest dziecinnie proste. W tej chwili moglibyśmy stworzyć reklamę adresowaną, powiedzmy, do mężczyzn między 19. a 24. rokiem życia mieszkających w Warszawie, lubiących kino, konkretną kuchnię czy muzykę.
Druga grupa to duzi klienci korporacyjni. Wykorzystują Facebooka jako element większych kampanii. To często największe, najbardziej znane marki – Nike, Coca-Cola – czy koncerny, takie jak Unilever i Procter & Gamble. Za współpracę z nimi odpowiada nasz lokalny partner Arbomedia.
Wszyscy prześcigają się w tworzeniu aplikacji na tablety. Dlaczego Facebook, z którego korzysta ponad 500 mln ludzi na świecie, nie zainteresował się iPadem?
Tablety są przyszłością branży komputerowej, ale dziś to nisza. Aplikacja na iPada ostatecznie się pewnie pojawi, ale zgadywałbym, gdybym miał powiedzieć kiedy. Przyglądamy się temu. Naszym głównym celem i wyzwaniem są dziś komórki. Mamy na świecie ponad 500 mln użytkowników, z czego 200 mln korzysta z Facebooka na komórkach. Właśnie wprowadziliśmy kolejną wersję aplikacji mobilnej na iPhone’a, świetnie radzi sobie aplikacja na BlackBerry. Będziemy to rozwijać.
Jako wiceprezes Facebooka odpowiada pan za cały świat z wyjątkiem Ameryki Północnej i Europy Zachodniej. Które rynki są najbardziej perspektywiczne dla Facebooka?
Brazylia, Rosja, Indie i Chiny.
Jak chcecie pogodzić wejście na chiński rynek z ochroną danych swoich użytkowników? Co zrobicie, gdy chińskie władze zażądają do nich dostępu?
Chiny są trudnym wyzwaniem dla wszystkich. Nie prowadzimy z chińskim rządem żadnych rozmów. Chcę jednak podkreślić, że nie zmieniliśmy zasadniczo naszego biznesu dla żadnego kraju na świecie. Nie sądzę, by miało być inaczej. Dziś liczba użytkowników z Chin jest niewielka. Zalogowanie się w globalnej wersji Facebooka jest trudne, choć nie niemożliwe.
Kto jest waszym największym konkurentem?
Gdyby spojrzeć na rynek, to odpowiedź będzie oczywista: Google. Nie zaprzątamy sobie jednak tym głowy, tylko koncentrujemy się na naszych użytkownikach i ich potrzebach.
Niektórzy eksperci ostrzegają, że tworzycie internet w internecie, którego Google nie może przeszukać, więc zagraża neutralności sieci.
Uważamy, że przyszłość to wyszukiwanie społecznościowe. Cóż, to będzie prawdziwym wyzwaniem dla Google’a, by móc udowodnić, że przeszukuje wszystkie informacje na świecie, skoro do coraz większej liczby z nich nie będzie mieć dostępu. Już dziś pokonaliśmy Google’a pod kątem ruchu, jaki kierujemy do stron wydawców prasy czy portali. Ludzie znajdują dziś informacje inaczej niż dotychczas, a bramą do tych informacji jest Facebook.