Jak wylicza "Fakt" co miesiąc na konto europosła Marka Migalskiego z Parlamentu Europejskiego wpływa ok. 31 tys. zł. Do tego należy dodać ok. 18,2 tys. zł diety pobytowej. Migalski dostaje również z PE zwrot kosztów za przeloty do Brukseli.
Z jego oświadczenia majątkowego za 2010 rok wynika, że w ciągu półtora roku kadencji odłożył prawie 1,3 mln zł. Jednak Migalski przyznaje, że w oświadczeniu trochę przesadził i w rzeczywistości udało mu się odłożyć z pensji w europarlamencie kilkaset tysięcy złotych.
Europoseł porównuje również na łamach "Faktu" swoje zarobki z pensją prezydenta Polski.
"Zarabiam dwa razy więcej niż on! Tak być nie powinno. To kompletna dysproporcja, jeśli chodzi o ciążącą na głowie państwa i na europośle odpowiedzialność. Mam wrażenie, że w Brukseli mami się nas tymi pieniędzmi, by nikt się nie zorientował, że nie mamy na nic wpływu" - otwarcie przyznaje "Faktowi" Migalski.
Póki co europoseł w swoich opiniach jest raczej odosobniony. Z Brukseli nie było słychać głosów sprzeciwu wobec kolejnej podwyżki, jaką dostali w tym roku eurodeputowani.