W sprawie ograniczenia subwencji dla partii politycznych wszyscy występują przeciwko PO. Lewica próbuje porozumieć się z PSL-em i PiS-em, by obciąć dużym partiom więcej niż mniejszym.
Walka będzie toczyła się o to, jaką poprawkę przyjmie Senat. PO już zgłosiła propozycję, by finansowanie partii z powodu kryzysu zredukować o połowę.
Niewykluczone są jeszcze dalej idące poprawki, czyli na przykład zredukowanie subwencji o 70 proc. Senator Platformy Mariusz Witczak tłumaczy, że kształt nowelizacji ustawy zależy od tego, czy nie będzie budziła wątpliwości konstytucyjnych oraz czy nie wykroczy poza to, co zrobił Sejm.
Pod znakiem zapytania stoją poprawki dotyczące zawieszenia finansowania partii politycznych. PO ma w Senacie większość wystarczającą do przeforsowania swoich pomysłów. Jeśli je przeprowadzi, będzie miała szanse na przyjęcie ich w Sejmie z powodu techniki głosowań.
W Sejmie trzeba mieć większość, by takie rozwiązanie odrzucić. Tego jednak PO nie może być pewna i próbuje przekonać lewicę i ludowców do poparcia pomysłu ograniczenia subwencji o połowę.
Ale by mieć pewność, rozmawia z lewicą i ludowcami. SLD ma jednak własny projekt, który dało już senatorowi PSL i senatorom PiS. Przewiduje on, że więksi tracą więcej. PSL straciłoby 10 proc. subwencji, Lewica i Demokraci (w takim komitecie wyborczym startowały w 2007 roku SLD, SdPl, PD i UP) – 20 proc., PiS – 30 proc., PO – 40 proc.
Choć lewica nie ma w Senacie żadnego przedstawiciela, to liczy jednak, że jeśli taką poprawkę zgłoszą PiS lub SLD, to PO ze względów prestiżowych ciężko będzie ją odrzucić.