Żadna z poprzednich ekip nie potrafiła przygotować przetargu na samoloty dla VIP-ów. W specyfikacji przetargowej wpisywano, że maszyny powinny mieć gaśnice w kabinach i umieć lądawać na trawie. Sytuacja z absurdalnymi wymaganiami może się powtórzyć.
W czerwcu MON wyczarterowało od PLL LOT dwa embraery za 25 mln zł rocznie. Zapowiedziało, że jesienią rozpisze przetarg na zakup nowych maszyn. Rozmówcy „DGP” przestrzegają jednak, że jeśli resort nie skonsultuje zakupu z ekspertami z branży lotniczej, nie kupimy odpowiednich maszyn. – Od początku transformacji zakupem floty powietrznej dla rządu zajmowali się amatorzy, którzy nie wiedzieli, co robią – ocenia Piotr Czarnowski, konsultant z branży lotniczej.
Według naszego rozmówcy w komisji powinien się znaleźć przynajmniej jeden człowiek odpowiadający za dobieranie parametrów technicznych zamawianej maszyny.
Do zakupu nowych maszyn, które miały zastąpić wysłużoną flotę, rząd przymierzał się już sześciokrotnie. Za każdym razem musiał unieważniać przetarg, bo fatalnie przygotował dokumentację.
Od dostawców maszyn oczekiwano, by samoloty miały zdolność lądowania na trawiastym lotnisku lub na szosach. Jeden z naszych rozmówców opowiada, że w specyfikacji przetargowej przygotowanej w latach 2007 – 2008 toaletom poświęcono sześć razy więcej miejsca niż opisowi aparatury nawigacyjnej i radiolokacji. A w ramach instalacji przeciwpożarowej komisja zażądała od producentów umieszczenia na ścianach w kabinie gaśnic. – Ludzie w firmach lotniczych nie mogli uwierzyć, że taki zapis mógł się tam znaleźć – mówi nasz informator, który widział niepublikowaną nigdy dokumentację przetargową.
Pod koniec lat 90. warunkiem przetargu był obowiązek zaoferowania Polsce trzysilnikowego samolotu dalekiego zasięgu. Choć taki produkt oferował tylko jeden producent samolotów, francuski Dassault. Politycy nie zrażali się podejrzeniami o sprzyjanie jednemu koncernowi. Tłumaczyli, że samoloty trzysilnikowe są znacznie bezpieczniejsze od dwusilnikowych, bo co trzy silniki, to nie dwa.
Janusz Sejmej, rzecznik MON, nie potrafił wczoraj powiedzieć, czy w komisji przetargowej znajdzie się taka osoba. – Jesteśmy na etapie konsultowania potrzeb czterech kancelarii, dla których kupujemy samoloty, i to one powiedzą, czego oczekują – powiedział nam wczoraj.