Co łączy Jerzego Połomskiego, Annę Jantar, Violettę Villas, Hankę Ordonównę, Polę Negri, Mieczysława Fogga i Oliviera Janiaka - oczywiście poza tym, że są polskimi gwiazdami kina, estrady i telewizji? Otóż wszyscy tak naprawdę nazywają się zupełnie inaczej...

„Słuchaj, pewne nazwiska są na afisz, a inne nie” – usłyszał od profesora Ludwika Sempolińskiego Jerzy Pająk, świeżo upieczony student warszawskiej PWST. Była połowa lat 50. ubiegłego wieku. Pająk marzył o karierze estradowej, więc posłuchał rady wybitnego aktora i zmienił nazwisko. Nowe zapożyczył z „Przekroju”. W drukowanej na łamach krakowskiego tygodnika rubryce „Humor z zeszytów szkolnych” przeczytał, że w czasach Kościuszki wydano „Uniwersał Połomskiego”. I tak narodził się jeden z najpopularniejszych powojennych polskich piosenkarzy - Jerzy Połomski.

Okazuje się, że stary przesąd trzyma się mocno

Sporo naszych artystów nadal uważa, że dobrze brzmiące nazwisko albo imię to klucz do wrót sławy. Niedawno do tej grupy dołączył Paweł Deląg, który swój występ w filmie „Przede wszystkim kobiety” Petera Kassovitza firmuje jako „Delong”. – Dzięki tej zmianie czuję, jakbym wracał do korzeni. Tak zapisywał swoje nazwisko mój dziadek – tłumaczył w jednym z wywiadów. W takie wyjaśnienie nie wierzy dyrektor jednego z warszawskich teatrów. – Niektórzy aktorzy są zabobonni do granic absurdu. Znam takich, których nikt nie zmusi do grania premierowego spektaklu w piątek trzynastego. Wielu święcie wierzy, że nazwisko zamknie im drogę do kariery – mówi. Sam ma szlacheckie nazwisko, ale w artykule „Dziennika”, żeby nie narazić się kolegom, woli pozostać incognito.

Lista polskich aktorów filmowych i teatralnych, którzy zmieniali nazwiska, jest długa. W międzywojniu sceniczne pseudonimy były na porządku dziennym. Hanka Ordonówna, zanim stała się obiektem westchnień kinomanów, nazywała się Maria Pietruszyńska. Apolonia Chałupiec, córka biednego słowackiego Roma, na użytek ekranu stała się Polą Negri, Teodora Raabe - Tolą Mankiewiczówną, zaś Loda Halama wcześniej nosiła imię Leokadia. Z kolei Eugeniusz Bodo legitymował się nazwiskiem Junod, a piosenkarz Mieczysław Fogg naprawdę nazywał się Fogiel.

Niewiele zmieniło się pod tym względem w czasach PRL

Mimo że w nowym ustroju z błogosławieństwem władz lud szeroką ławą ruszył do kin, teatrów i sal koncertowych, artyści nie porzucili burżuazyjnych przesądów i zmieniali nazwiska. Tadeusz Janczar, pierwszy amant powojennej kinematografii, naprawdę nazywał się Musiał, natomiast rzeczywiste nazwisko Aleksandry Śląskiej brzmiało Wąsik. – Aktorzy traktują nazwiska jak rodzaj marki. Dlatego te, które nosili lub noszą wybitni przedstawiciele tego zawodu, podlegają ochronie. Z tego powodu sprawa Aleksandry Wąsik zakończyła się nawet małym skandalem. Chodziło o to, że mieliśmy już w kraju znaną aktorkę o nazwisku Ślaska (sic! Tak ma być, bez „ą” - przyp. red.). ZASP zwołał nawet w tej sprawie specjalną komisję – mówi Maciej Nowak, dyrektor Instytutu Teatralnego i redaktor naczelny pisma „Ruch Teatralny”. Jego samego do zmiany nazwiska przekonywała Anna Schiller, córka wybitnego reżysera i teoretyka teatru Leona Schillera. – Jako Nowak pan kariery nie zrobi – twierdziła.



Luminarzom sceny i ekranu sekundowały gwiazdy estrady

Przestrogi Ludwika Sempolińskiego do serca wzięli sobie Czesława Maria Cieślak, która zachwyciła Polskę jako Violetta Villas oraz Stanisław Guzek z podrzeszowskiej wsi, szerzej znany jako Stan Borys. Nowe nazwiska wymyślili sobie wokalista Niebiesko-Czarnych Wojciech Korda (w dowodzie figurował jako Kędzior), Czesław Niemen (Wydrzycki), Zbigniew Preisner (Kowalski), Anna Jantar (Szmeterling), Danuta Rinn (Smykała) oraz jazzman Krzysztof Komeda (Trzciński) i muzyk country Tomasz Szwed (z domu Stępkowski). Maryla Rodowicz ograniczyła się do modyfikacji imienia (pierwszej damie polskiej piosenki dano na chrzcie Maria).

Pod pseudonimami ukrywali się także literaci

Zbigniew Nienacki, autor słynnego „Pana Samochodzika” i skandalizującej powieści „Raz do roku w Skiroławkach” naprawdę nazywał się Nowicki, zaś reżimowy pisarz Roman Bratny – Mularczyk. Moda na poprawianie imion i nazwisk nie minęła wraz z PRL. Prawdziwe nazwisko popularnego prozaika („Seans”) i scenarzysty („Ekstradycja”) Witolda Horwatha brzmi Łagowski. Mało kto pamięta, że Monika Bolly, odtwórczyni roli psycholog w telewizyjnym serialu „M jak Miłość” jeszcze na początku lat 90. podpisywała się Bolibrzuch, zaś Olivierowi Janiakowi rodzice dali na chrzcie po prostu Piotr. Być może, żeby oszczędzić potomstwu podobnych dylematów, telewizyjny prezenter Krzysztof Ibisz wybrał swojemu synowi imię Vincent. Na podobny pomysł wpadli Michał i Marta Wiśniewscy, ich dzieci to Xavier i Fabienne. Najmłodsza córka czerwonowłosego wokalisty Ich Troje (owoc związku z Anią Świątczak), która przyszła na świat we wrześniu 2006 roku, nazywa się Etiennette. Modzie uległa nawet Kasia Figura. Jej dzieci to Koko i Kaszmir.

W przypadku gwiazdek rodzimej popkultury obcobrzmiące imiona, pseudonimy i nazwiska to przejaw powierzchownej fascynacji Zachodem i chęć wyróżnienia się za wszelką cenę. Twórcy tzw. kultury wysokiej nie pozostają w tyle, choć robią to kierowani zawodowym przesądem. I jedni, i drudzy są w tym bardzo zabawni. Ale dobre nazwisko to rzecz drugorzędna. Prawdziwi artyści zawsze znajdą uznanie, niezależnie od tego, jak by się nazywali. Gdyby było inaczej, nigdy nie usłyszelibyśmy o Wiesławie Gołasie, Aleksandrze Fiucie, Andrzeju Mleczce, Franciszku Pieczce, Marku Grechucie, Grzegorzu Jarzynie, Józefie Skrzeku, Marcinie Baranie i Urszuli Kozioł.

Cezary Polak*

* Cezary Polak to prawdziwe nazwisko

Więcej informacji - dziennik.pl