Nowym metodom wytwarzania i zarządzania towarzyszy dynamiczny rozwój nowych usług, zarówno konsumenckich, jak i przemysłowych. Dlatego temat kolejnej debaty w ramach cyklu „Nie ma przyszłości bez przedsiębiorczości” to „Rozwój i finansowanie technologii kluczem do nowoczesnej niepodległości”.

Czy w tej nowoczesnej gospodarce prawdziwa niepodległość jest możliwa? Jeżeli tak to co ona właściwe oznacza? Czy w zglobalizowanych łańcuch produkcji, w świecie nieustannych zmian wiedzy i nauki taką „technologiczną niepodległość” należy zachować?

Artur Wiza, Asseco: W dobie globalizacji granice państw się zacierają. Dobrze widać to na przykładzie rozwiązań IT, które swobodnie przepływają w dowolne miejsca na świecie. W związku z tym, może nie powinniśmy rozmawiać o niepodległości, ale o niezależności? Uważam, że obecnie nikt nie może być w pełni niezależny, ponieważ każdy z nas używa telefonu czy korzysta z internetu, bez których trudno sobie wyobrazić codzienne funkcjonowanie. Jeżeli wyłączy się sieć, to będziemy bezradni. Może się nad tym nie zastanawiamy, ale jesteśmy w dużej mierze uzależnieni od prądu i technologii. W związku z tym, trudno dziś mówić o całkowitej niezależności czy suwerenności państw, jeżeli technologie mają charakter globalny. Nawet taki kraj, jak Stany Zjednoczone nie jest obecnie w pełni niezależny. Dzisiejsza niepodległość to przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa. Nie tylko tego fizycznego, ale również cyberbezpieczeństwa. Dobrze to widać w takim kraju jak Izrael, otoczonym przez mało przyjazne mu państwa, który mimo to dobrze sobie radzi w obu tych obszarach. Między innymi dlatego, że priorytetowo traktuje się tam bezpieczeństwo, także to związane z technologiami informacyjnymi. Dlaczego? Bo obecnie informacja jest najcenniejszym zasobem. Informacja to ropa naszych czasów. Szef odpowiedzialny za cyberbezpieczeństwo Izraela raportuje bezpośrednio do premiera tego kraju. Pokazuje to, jak wysoko jest postawiona ta funkcja i jak jest ona istotna. Asseco jest największym polskim inwestorem w Izraelu i mamy tam firmę, która obsługuje duże instytucje państwowe. Kiedy w nią zainwestowaliśmy, zostaliśmy poinformowani, że jest tam specjalny dział, który zajmuje się obsługą państwa i że możemy jako inwestor czerpać z naszej spółki zyski, ale nie dostaniemy dostępu do danych i informacji przetwarzanych przez ten dział. To jest słuszne podejście do zarządzania bezpieczeństwem kraju, którego powinniśmy się od nich uczyć. Jeżeli spojrzymy na Polskę, to u nas jest zgoła odmiennie. Jest u nas wiele instytucji państwowych w dużym stopniu uzależnionych od zagranicznych korporacji i technologii. Z doświadczenia wiem, że mają one łatwy dostęp do danych, podczas gdy inne kraje starają się takim sytuacjom przeciwdziałać. Dlatego trzeba definiować obszary, które są dla naszego kraju najistotniejsze i w nie inwestować, aby budować własne rozwiązania, które zapewnią nam przynajmniej trochę niezależności.

Adam Czyżewski, ORLEN: Nie chodzi o to, aby być samowystarczalnym. To jest niemożliwe. Należy być odpornym na wstrząsy. Można powiedzieć, że są dwie, równolegle drogi działania. Pierwsza, polega na przeniesieniu działalności się z peryferiów łańcucha wartości do centrum. Innymi słowy, kreowaniu swoich marek, które staną się globalnymi markami. Warto przy tym podkreślić, że centrum łańcucha wartości trzeba sobie samemu zbudować. Od zera. Można wtedy stwierdzić, że to my zarządzamy pewnym produktem i mamy na niego monopol. Dzięki temu jesteśmy odporni na konkurencje i wstrząsy koniunktury. Przykładem są współczesne globalne firmy. Mimo, że jesteśmy od niedawna uznawani za gospodarką rozwiniętą to nie mamy żadnej globalnej marki. Druga droga polega na ograniczaniu zużycia zasobów naturalnych poprzez takie projektowanie produktów i takie zarządzanie ich dystrybucją, by wracały do nas po zużyciu przez konsumenta. Taki model biznesu minimalizuje zarówno popyt na surowce mineralne, jak i podaż odpadów degradujących środowisko. Dzięki temu stajemy się odporni na wzrost cen surowców i wzrost kosztów związanych z ochroną środowiska.

Chciałbym podpytać o państwa doświadczenie. Orlen chciał kupić teksańską spółkę zajmującą się technologią szczelinowania. Zamierzał nabyć nowe kompetencje w zakresie wydobycia ropy. Zastanawiam się czy takie firmy jak Orlen czy KGHM, które działają na globalnym rynku, powinny bardziej odważnie pozyskiwać technologie? Czy to jest właściwa droga?

Adam Czyżewski: Właściwa. Jednak należy sobie odpowiedzieć na pytanie gdzie szukać tych technologii. Ceny surowców, w tym minerałów, będą rosły. Jednocześnie w górę będą szły koszty emisji oraz opłaty dotyczące odpadów. W naszym raporcie, który zostanie zaprezentowany na Kongresie 590, dowodzimy, że kluczowe jest budowanie odporności na wstrząsy energetyczne, surowcowe oraz związane z pozyskaniem talentu. Rozwiązaniem tego problemu jest nieuchronna zmiana modeli biznesowych. Musimy dokonać przejścia z gospodarki polegającej w skrócie na trzech czynnościach, tj. „wyprodukuj, sprzedaj, wyrzuć” do gospodarki opartej na pełnym wykorzystaniu odpadów. Wiąże się to nie tylko z projektowaniem materiału tak, aby nadawał się do ponownego użycia, np. zakrętki, ale ze zmianą mentalności. Chodzi o to, by w dłuższej perspektywie, producent dóbr trwałego użytku, np. pralek, zmierzał do tego, aby nie sprzedawać swoich produktów, ale je wypożyczać, podnajmować czy serwisować. Dlaczego ludzie obecnie tak często zmieniają urządzenia? Ze względu na niezwykły postęp technologiczny. W związku z tym, tak trzeba projektować sprzęt, aby dało się go jak najdłuższej polepszać, bez konieczności wymiany. Obecnie, nie opłaca się robić trwałych telefonów czy samochodów. A wydłużanie trwałości produktów i dawanie im kolejnego życia to jest, według mnie, właściwy kierunek. Przebadaliśmy wiele firm, które wdrażają taką ideę. Nie mają z tego korzyści biznesowych w krótkim terminie. Jednak w tym rozwiązaniu upatrują szansę. Jeśli popatrzymy na megatrendy, takie jak zmiany w demografii, urbanizacja, to ze względu na nagromadzenie efektów zewnętrznych, kwestia ponownego wykorzystania odpadów będzie prędzej czy później uregulowana. Ważne jest, aby posiadać taki biznesowy kompas i wiedzieć, w którym kierunku jako firma zmierzamy.

Rafał Pawełczyk, KGHM: Pytanie jednak czy to ogon ma kręcić psem. Mamy już technologie, które pozwalają bezpiecznie spalać węgiel, bez szkody dla środowiska. Z drugiej strony mamy regulacje, które zobowiązują, bez względu na wszystko, do zakupu odpowiednich certyfikatów. Powinniśmy więc szukać nisz i miejsc, w których za pośrednictwem technologii możemy zbudować naszą niezależność.

Obserwuje branżę, w której działa KGHM, wcześniej miałem okazję współpracować z wieloma firmami z sektora przemysłu ciężkiego. Warto pamiętać że do innowacji potrzebujemy przecież surowców. Doskonałym przykładem jest miedź. Warto zobaczyć, jak funkcjonują od wielu lat Japończycy. Priorytetem jest zapewnienie dostawy surowców. Czy najważniejsza jest efektywność produkcji? Nie. Marżę realizuje się w innych obszarach gospodarki. My też powinniśmy działać tak, aby być liderami w najbardziej innowacyjnych dziedzinach.

Musimy szukać naszej przewagi w tworzeniu nowoczesnych marek i rozwiązań przemysłowych, ale marżę realizować nie na każdym etapie procesu?

Michał Fijoł, LOT: Każdy z nas ma prawo w swoim obszarze budować i realizować marżę -zarówno LOT, jak KGHM, Orlen, czy Asseco. Możemy wspólnie przygotowywać się na wyzwania w ciągu najbliższych 10 lat. Musimy myśleć na kilkanaście lat do przodu. Kiedy w 2016 r. nowy zarząd LOT-u zaczynał pracę, opracowaliśmy strategię tylko do 2020 r., która zakładała podwojenie liczby pasażerów, liczby samolotów i wielkości obrotu. Jesteśmy pod koniec 2018 r. i już dziś udało nam się te plany zrealizować. W porównaniu z 2015 r. mamy nie 4,5 mln pasażerów tylko 9 mln, nie 43 trasy, tylko 104, liczba samolotów wzrosła z 45 do 80, a w przyszłym roku będziemy mieli więcej maszyn dalekiego zasięgu niż Finnair czy Austrian Airlines. Tę strategię obecny szef LOT-u Rafał Milczarski prezentował w Krynicy w 2016 r. - po latach 2005-2015, kiedy LOT-owi nie wiodło się najlepiej: udział przewoźnika w rynku spadł z 50 proc. do 19 proc., i to właśnietego względubardziej sceptyczni plany te postrzegali jako mało realne.

Ostatecznie okazało się, że jesteśmy wiarygodni. Strategię 2016-2020 zrealizowaliśmy przed czasem. Dzięki temu gdy obecnie kończymy przygotowania do ambitnej strategii 2020-2027 r., czyli do planowanego otwarcia CPK, to inwestorzy biorą pod uwagę, że dotychczas wypełnialiśmy obietnice. To bardzo istotne, bo w biznesie takim jak nasz, musimy myśleć o dłuższej perspektywie czasowej, albowiem infrastrukturę tworzy się latami, a nie z dnia na dzień.

Wracając do niepodległości gospodarczej, postulowałbym, abyśmy uczyli się od innych, np. tych, którzy osiągnęli dużo na polu gospodarczym. Spójrzmy na Koreę Południową, jednego z największych inwestorów zagranicznych w Polsce - ponad 200 firm koreańskich jest tu obecnych. Ile polskich przedsiębiorstw działa w Korei Południowej? Kilka, z czego LOT jest jednym z największych. Dlaczego? Uruchamiając połączenie Warszawa-Seul, LOT plasuje tam swoje środki produkcji. Dreamlinera. W październiku 2016 r., uruchomiliśmy trzy połączenia tygodniowo do Seulu, a obecnie Dreamliner lata tam pięć razy w tygodniu, podczas gdy chcielibyśmy co najmniej siedem razy. Nie jest to możliwe, ponieważ w umowie bilateralnej między Polską a Koreą określone jest precyzyjnie, ile połączeń może być wykonywanych tygodniowo, przy czym pięć to maksimum. Podczas gdy w Europie mamy politykę otwartego nieba, to na rynku lotniczym w krajach Dalekiego Wschodu zasady są inne i liczy się ochrona własnego rynku. Musimy chyba wreszcie zrozumieć, że nie powinniśmy się wstydzić pewnej formy protekcjonizmu. W tym kontekście zwróciłbym uwagę, że wyzwaniem, ale też szansą dla LOT-u może być Brexit. Gdyby doszło do niego w tzw. twardej wersji, mogłoby to oznaczać odejście od zasady otwartego nieba na rzecz powrotu do umowy bilateralnej między Polską i Wielka Brytanią, w której LOT-owi przypisana była istotna rola. Twardy Brexit oznaczałby konieczność ustalenia na nowo zasad podróży lotniczych na rynku, którego obecni uczestnicy realizują marżę na poziomie ponad pół miliarda złotych rocznie.

Co do zasady lotnictwo pasażerskie przyczynia się do zwiększenia ruchu biznesowego. Przyciągniemy globalny biznes, jeśli do Polski będą dogodne i bezpośrednie połączenia, dlatego apelujemy do państwa polskiego o wsparcie w kształtowaniu kadr pod kątem przyszłego rozwoju LOT-u i budowy CPK. Tylko w przyszłym roku LOT zatrudni łącznie około tysiąc pilotów i członków załóg.

Patrycja Zeszutek, MIiR: Duże firmy przy wsparciu państwa mogą budować centra badawczo-rozwojowe, w których powinny pracować nad nowymi pomysły na rozwój swojej działalności i tym samym uniezależnieniać się od pewnych nieuchronnych zmian wynikających choćby z wyczerpywania się pewnych zasobów w gospodarce czy surowców naturalnych i ciągłego postępu technologicznego. Przedsiębiorcy powinni patrzeć dalej do przodu, zastanawiać już teraz co może się na świecie zmienić, nawet w perspektywie 20-50 lat, jakie rozwiązanie mogą być potrzebne i w odpowiedzi na te przyszłe potrzeby już teraz tworzyć małe komórki rozwoju, przewidujące trendy i szukające tych rozwiazań. Natomiast, jeśli chodzi o problem kształcenia kadr myślę , że pomysłem do rozważenia dla przedsiębiorców, szczególnie tych większych, borykających się z problemem pozyskania specjalistów może być tworzenie własnych centrów kompetencji gdzie przedsiębiorstwa mogą kształcić swoje kadry właściwie od przedszkola. Warto również próbować nawiązywać współpracę z uczelniami działającymi w regionie działalności przedsiębiorstwa i zachęcać je do uruchamiania określonych kierunków kształcenia. Tym bardziej, polskie spółki nie powinny mieć zastrzeżeń, aby zgłaszać swoje potrzeby w tym zakresie.

Artur Wiza, Asseco: W branży technologicznej problem jest głębszy. W Polsce już brakuje informatyków. Nie rozumiem, dlaczego uczelnie nie przestawią się na większą „produkcję” odpowiednich kadr i nie rozwijają kompetencji informatycznych wśród studentów?

Patrycja Zeszutek, MIiR: Uczelnie niestety wciąż często żyją w swoim świecie i z trudem otwierają się na przedsiębiorców i mówią nam o tym często właśnie przedsiębiorcy, którzy próbowali nawiązywać współpracę z nauką. Ciągle mówi się o łączeniu biznesu z nauką. Jednak musimy to robić jeszcze trochę na siłę. Przykładem są fundusze unijne i Program Operacyjny Inteligentny Rozwój Premiujemy w kryteriach oceny projektów nawiązanie współpracy z jednostką naukową. W ten sposób skłaniamy obie strony do tej współpracy, bo wiemy że z tego mogą wynikać dla nich same korzyści. Jednak to uczelnie muszą zrozumieć, że trzeba tworzyć kierunki, po których absolwenci będą mieli pracę.

Artur Wiza, Asseco: Chcieliśmy zatrudnić w Polsce ponad 300 programistów do centrum R&D naszej spółki zależnej. Jeździliśmy do Katowic, Rzeszowa i Kielc. Przyjechałem na Politechnikę w Kielcach. Rektor zachwycony. Poszedłem do lokalnych firm informatycznych, aby zapytać, jak oceniają lokalnych absolwentów. Dostałem odpowiedź, że kiepsko. Okazało się, że wykładowca prowadzi zajęcia w technologiach, które były aktualne 5-10 lat temu. Gdyby umiał coś więcej, pracowałby w komercyjnej firmie za dwa razy wyższe wynagrodzenie, niż ma na uczelni. Dotykamy więc sedna problemu. Musimy zainwestować więcej w kompetentne osoby na uczelniach.

Patrycja Zeszutek, MIiR: W temacie poszukwania nisz i specjalizacji, które mogą być drogą do wolności gospodarczej pozwolę sobie dodać, że spróbowaliśmy poraz pierwszy kilka lat temu wybrać branże będące naszymi polskimi specjalnościami eksportowymi oraz uruchomiliśmy instrumenty do ich wspierania. Było różnie. Po pierwsze, miało zostać wybranych 15 różnych branż. Jednak budziło to pewne wątpliwości: jak je wybrać a następnie wytłumaczyć niewybranym dlaczego na nich nie stawiamy? Na początku był opór, ale to się zaczęło sprawdzać. Nie wiem czy tym rozwiązaniem zasugerowała się Komisja Europejska bo obecnie warunkiem odgórnym dla państw członkowskich korzystających z funduszy europejskich jest wybranie i aktywne wspieranie rozwoju własnych krajowych inteligentnych specjalizacji.

Wszyscy jesteśmy tutaj zgodni, że aby uzyskać wolność gospodarczą to trzeba sobie znaleźć niszę, w której się wyspecjalizujemy.

Paweł Dobrowolski: Jeśli nie stworzymy sprawnej gospodarki, nie wytworzymy środków wpływu - politycznych czy wojskowych, to nie będziemy mieli żadnej niezależności. Warto przy tym zaznaczyć, że suwerenności jako takiej nigdy nie było. Mamy bowiem powiązania gospodarcze pomiędzy różnymi państwami, przepływ towarów, kapitału i ludzi. Edykty germańskie z wczesnego średniowiecza zakazywały sprzedaży ówczesnej, rozwiniętej technologii czyli mieczy. Jednak sprzedawano je regularnie. Kiedy Batory maszerował na Moskwę, z Anglii wypłynęły trzy statki z ołowiem, miedzią i prochem. Tamtejsi kupcy obawiali się po prostu zmiany dotychczasowego układu sił. Nigdy nie było i nie będzie pełnej suwerenności. Pytanie na ile możemy ją wypracować. Musimy przy tym pamiętać, że postępu technologicznego nie da się zaimportować. Większość przemian technologicznych to zjawiska społeczne. Nawet w najbogatszych państwach świata są to drobne ulepszenia technologiczno-organizacyjne. Mamy utrwalony w głowach romantyczny mit jakiegoś szalonego naukowca, który odkrywa przełomową technologię. Rzeczywistość tak nie wygląda. Weźmy pod uwagę wynalezienie maszyny parowej. Równie ważny co sam wynalazek jest proces przemian społecznych. Francuzi wynaleźli prawa termodynamiki. Bez tych praw nie byłoby maszyny parowej. Dlaczego więc to nie Francuzi stworzyli maszynę parową, a James Watt? Kopalnie angielskie w tamtym czasie były mocno nawodnione, więc wykorzystywano w nich dużo pomp. Była to także technologia potrzebna do maszyny parowej. Gdyby nie było pomp w zalewanych angielskich kopalniach to nie byłoby maszyny parowej. Jest pytanie o warunki jakie powinny być spełnione, aby tworzyć postęp technologiczny? Możemy jednak zauważyć, że dogonienie lidera gospodarczego jego metodami jest niemożliwe. Były bowiem inne warunki, inne ograniczenia i możliwości, które umożliwiły jego rozwój.
Co u nas zadziałało? Przez ostatnie 30 lat dokonaliśmy niesamowitego skoku. Pod koniec lat 80. nasze PKB stanowiło 10 proc. niemieckiego PKB. Obecnie jest to 30 proc. Jest to trzykrotny wzrost. Natomiast, spójrzmy w szerszej perspektywie. W tej chwili jest na najwyższym poziomie od 4-5 wieków, jeśli weźmiemy stosunek naszego PKB do liderów rozwoju gospodarczego na przestrzeni historii naszego państwa. Obecnie znowu sięgamy naszego historycznego maksimum. Jaki jest nasz model? Można powiedzieć, że stosunkowo prosty. Uruchomiliśmy ponadprzeciętny wzrost gospodarczy w kraju trapionym hiperinflacją. W kraju, w którym nie było własności prywatnej. W kraju, w którym panował zakaz handlu z zagranicą. W takim przypadku bardzo łatwo jest uruchomić szalony wzrost gospodarczy. Wystarczy otworzyć granice. Jednak państwa takie jak Wielka Brytania czy Stany Zjednoczone są bogate nie z powodu takiego dynamicznego wzrostu. One od dwóch wieków rosną średnio w tempie 2 proc. rocznie. Jako ciekawostkę podam, że historycznie średni wzrost w USA wynosi 1,9 proc., w Niemczech 1,7 proc., a w Polsce 1,5 proc. Mówimy o niewielkich różnicach. Te niewielkie różnice narastają do olbrzymich dysproporcji, które dzisiaj znamy.
Czy potrafimy, jeśli tak, to jakimi metodami utrzymać ponadprzeciętny wzrost gospodarczy przez dziesiątki dekad. To jest ten czas, w którym potrzeba dogonić lidera. Nie jest to jednak łatwe. Im bliżej jesteśmy państw wysokorozwiniętych, tym większa jest potrzeba odpowiedniej wiedzy i eksperymentowania z różnymi modelami gospodarczymi. To, co wcześniej przynosiło efekty, obecnie nie musi okazać się skuteczne. Jak wiedzę między sektorem publicznym i prywatnym połączyć, tak aby przyniosła oczekiwane rezultaty? Dzisiaj jesteśmy w dobrym momencie, bo plan Morawieckiego to jest pierwszy plan gospodarczy od dwóch wieków wdrażany, który nie jest odpowiedzią na załamanie się gospodarki z powodu kryzysu. Wszystkie dotychczasowe plany od Druckiego-Lubeckiego do planu Balcerowicza powstawały w odpowiedzi na wyczerpywanie się modelów rozwoju i katastrof gospodarczych. Obecnie, jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że możemy eksperymentować. Od dziesięciu lat, Światowe Forum Ekonomiczne prowadzi badanie i pyta się przedsiębiorców co im przeszkadza w rozwoju. Jest jedno państwo, w którym nieustannie od dekady, największym problemem jest skomplikowanie systemu podatkowego. Proszę zgadnąć o jaki kraj chodzi.

Artur Wiza, Asseco: Pozwolę sobie dokonać podsumowania. Chciałbym przedstawić moją puentę nowoczesnej niepodległości. Dzisiejsza niepodległość to silna gospodarka, odporna na wstrząsy. Przypomnijmy sobie 2008 rok. Gdybyśmy nie mieli własnych banków i silnego nadzoru w postaci KNF, to zalałaby nas taka fala, po której byśmy się nie podnieśli. Banki, które miały centrale za granicą, zaczęły od razu drenaż kapitału. Trzeba tworzyć taką politykę i działać w takich obszarach, które choć w pewnym stopniu zapewnią nam odrobinę niezależności oraz odporności na czynniki kryzysów zewnętrznych.

Paweł Dobrowolski: Oczywiście można popaść w pewien technologizm. W myśl te idei państwa bogate są bogate, ponieważ stosują wydajną technologię. Taka teza jest jednak nieprawdziwa. Technologia jest tylko jedną z części, a to co jest ważne to zdolność inwestowania w umiejętności oraz wydajne stosowanie technologii.

Michał Fijoł, LOT: Wierzę w kompetencje i w to, że musimy uwierzyć, że umiemy. W momencie otwarcia gospodarki w 1989 r. brakowało nam w Polsce zarówno kapitału jak i kompetencji. Wtedy uzasadnione było korzystanie z umiejętności kapitału zagranicznych przedsiębiorstw, ale po tych ponad 25 latach jest inaczej. W tej chwili wszyscy musimy uwierzyć, że mamy wystarczające kompetencje. Nie musimy i nie powinniśmy oddawać naszych środków produkcji zagranicznemu kapitałowi, bo oznacza to także oddanie marży. W gruncie rzeczy, marża zamiast trafiać do zachodnich emerytów za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych, może zostać w Polsce, to się nam wszystkim opłaca. Czyli potrzebne są różne strategie na różne czasy.

Adam Czyżewski: Postanowiłem patrząc na temat dzisiejszej debaty nawiązać do dwóch noblistów z ekonomii. Paul Romer dostał nagrodę za endogeniczną teorię wzrostu. Wykazał, że wiedza jest ważnym czynnikiem produkcji. Z tego względu, powinna być odpowiednio wynagradzana. Gdy mówimy o innowacyjnych technologiach to ten czynnik ludzki w ich rozwoju jest najważniejszy. Natomiast, William Nordhaus zwrócił uwagę na długofalową strategię wzrostu. W rachunku ekonomicznym konieczne jest uwzględnienie kosztów długoterminowych negatywnych efektów zewnętrznych produkcji. Ich ograniczanie obecnie może być niezwykle kosztowne, ale może być niezbędne do realizacji długofalowych celów. Technologie, które mogą się zająć na przykład wyzwaniami związanymi ze zmianą klimatu, trzeba wymyślać już dzisiaj. One będą potrzebne.

Patrycja Zeszutek, MIiR: Myślę, że naszą drogą do niezależności i niepodległości naszej gospodarki jest wzajemne zaufanie wszystkich uczestników życia gospodarczego, dążenie do wspólnego celu. Potrzebujemy sobie pewne kwestie wzajemnie wyjaśniać. Musimy wyjaśnić dlaczego podejmujemy takie, a nie inne decyzje. Dlaczego są one ważne dla rozwoju kraju. Wydaje mi się,że tak jest w krajach wysokorozwiniętych Mieszkańcy tych krajów są w stanie zrozumieć, że zawiązywana jest długoterminowa umowa społeczna wokół ważnych gospodarczych zagadnień.

Rafał Pawełczyk, KGHM: Względna niezależność państwa to jest silna gospodarka, wpływy polityczne i sprawne wojsko. Technologia jest potrzebna, aby budować silne firmy. Kiedy zbudujemy silne przedsiębiorstwa, to zdobędziemy względną niezależność i względną niepodległość. Nie ma innej drogi.