Sejmowa komisja sprawiedliwości rekomenduje Izbie przyjęcie, wraz z poprawkami, ostatniego z trzech projektów posłów PiS w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Sejm ma przeprowadzić drugie czytanie tego projektu w przyszłym tygodniu.
W środę komisja w burzliwy sposób debatowała nad - zapowiadanym przez PiS jako ostatni co do TK - projektem pod nazwą Przepisy wprowadzające ustawę o organizacji i trybie postępowania przed TK oraz ustawę o statusie sędziów TK. Te dwie uchwalone już przez parlament ustawy czekają na podpis prezydenta.
Za całością projektu, wraz z poprawkami głównie o charakterze redakcyjno-legislacyjnym, głosowało 14 posłów, a 3 było przeciw. Najważniejsza przyjęta poprawka wykreślałaby pierwotny zapis, że powołanie p.o. prezesa TK przez prezydenta wymaga kontrasygnaty premiera.
Odrzucano poprawki zgłaszane przez PO i Nowoczesną, m.in. o odrzucenie projektu jako "niszczącego TK". Będą one ponowione jako wnioski mniejszości.
Projekt m.in. z mocy prawa unieważniałby niedawny wybór trzech sędziów TK jako kandydatów dziewięciorga sędziów TK na nowego prezesa Trybunału. Kadencja prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego wygasa 19 grudnia.
W projekcie zapisano, że jeśli do dnia ogłoszenia tej ustawy Zgromadzenie Ogólne TK przedstawiło prezydentowi kandydatów na prezesa TK (a prezydent nie powołał prezesa), albo m.in. dokonało wyboru kandydatów z naruszeniem obecnej ustawy, to całą procedurę przeprowadza się według nowej ustawy. Wtedy traciłyby moc dokonane wcześniej "wszystkie czynności i akty dokonane w ramach procedury przedstawienia prezydentowi RP kandydatów na stanowisko prezesa".
"Sejm nie ma prawa unieważniać czynności ZO" - mówił Robert Kropiwnicki (PO). "Chcecie wprowadzić swojego prezesa TK" - dodał. "Czy prezydent ma honorować działania TK, których podstawą jest złamanie prawa?" - pytał przewodniczący komisji Stanisław Piotrowicz (PiS). "Nie razi was, że ZO podejmowało decyzje nie mając kworum?" – dodał.
Projekt stanowi, że w przypadku konieczności nowej procedury ws. prezesa, do czasu jego powołania Trybunałem kieruje sędzia TK, "któremu prezydent RP w drodze postanowienia powierzy pełnienie obowiązków prezesa". "Do ważności postanowienia wymagany jest podpis prezesa Rady Ministrów" - głosi projekt. Piotrowicz zgłosił poprawkę by to zdanie wykreślić - co komisja przyjęła.
Prezydent wybierałby p.o. prezesa spośród sędziów TK o "najdłuższym stażu pracy w sądownictwie powszechnym lub w administracji państwowej szczebla centralnego na stanowiskach związanych ze stosowaniem prawa". Najdłuższy taki staż ma sędzia Julia Przyłębska, wybrana do TK w grudniu ub.r. przez Sejm. P.o. prezes w miesiąc od ogłoszeniu ustawy przeprowadzałby procedurę przedstawienia prezydentowi kandydatów na prezesa TK. W zwołanym przez niego ZO uczestniczyć mają sędziowie, "którzy złożyli ślubowanie wobec prezydenta".
Kropiwnicki wniósł o odrzucenie całego projektu. "Dlaczego chcecie wyrzucić wszystkich pracowników TK i zatrudnić +Misiewiczów+ oraz wprowadzić +zarządcę+ TK, w sytuacji gdy jest konstytucyjny wiceprezes powołany przez prezydenta RP" - pytał. "W TK będzie +komisarz polityczny+, który będzie decydował, które wyroki Trybunału drukować" - dodała Kamila Gasiuk-Pihowicz (N). "Dlaczego ignorujcie wiceprezesa TK?" – pytała opozycja. Wątpliwości co do zapisu o p.o. prezesie miało też sejmowe Biuro Legislacyjne.
"Działania Sejmu są podyktowane sprzecznymi z prawem działaniami prezesa TK i części zbuntowanych sędziów TK" - replikowała Krystyna Pawłowicz (PiS). Według niej, Sejm ma obowiązek by na czas tego "nierozwiązywalnego konfliktu" powołać funkcję p.o. prezesa. Pawłowicz dodała, że "wiceprezes ma sens tylko przy prezesie", a tego od 19 grudnia nie będzie.
Piotrowicz tłumaczył zaś, że "nie byłoby instytucji p.o. prezesa, gdyby prezes Rzepliński stosował się do prawa i dopuścił do ZO wszystkich sędziów". Dodał, że te działania autoryzował wiceprezes TK, "Konstytucja nie określa kompetencji wiceprezesa" - zaznaczył. Wniosek Kropiwnickiego odrzucono.
Taki sam los spotkał poprawkę Borysa Budki (PO) by nazwa projektu brzmiała: Przepisy wprowadzające ustawy o zniszczeniu TK. "Czy musimy głosować niepoważne propozycje?" - oburzała się Pawłowicz.
Odrzucano też pozostałe poprawki opozycji, m.in. by: ustawa generalnie weszła w życie w marcu 2017 r.; by z projektu wykreślić poszczególne artykuły, np. o p.o. prezesie, o natychmiastowej likwidacji stanowiska szefa Biura Trybunału, a potem i samego Biura. Przepadł też wniosek PO o wysłuchanie publiczne ws. projektu.
Projekt stanowi, że sędzia TK może - w miesiąc od wejścia ustawy w życie - przejść w stan spoczynku "w związku z wprowadzeniem w trakcie trwania jego kadencji nowych zasad realizacji obowiązków sędziego". "To niemoralna propozycja" - mówiła Gasiuk-Pihowicz. Według opozycji jest to "zachęta" by PiS mogło wprowadzić kolejnych sędziów do TK; padł wniosek o wykreślenie zapisu, co odrzucono. "Ubolewacie że prawa sędziego będą ograniczone obowiązkiem ujawnienia oświadczenia majątkowego, a z drugiej strony nie stwarzacie mu możliwości odniesienia się do tego; to poprawka na niekorzyść sędziów" - mówił posłom opozycji Piotrowicz.
Według projektu obecne Biuro Trybunału przestałoby istnieć 1 stycznia 2018 r. - zastąpiłyby je Kancelaria Trybunału i Biuro Służby Prawnej Trybunału. Stosunki pracy z pracownikami wygasną 31 grudnia 2017 r., jeśli do 30 września 2017 r. nie zostaną im zaproponowane nowe warunki pracy i płacy, albo jeśli przed 15 grudnia 2017 r. odmówią oni przyjęcia nowych warunków. Co do zasady wszystkie trzy ustawy mają wejść w życie po 14 dniach od ogłoszenia w Dzienniku Ustaw. Liczne zapisy tego projektu, m.in. co do procedury wyłaniania kandydatów na prezesa oraz likwidacji stanowiska szefa Biura TK, mają wejść w życie w dniu po ogłoszeniu. Straci też moc obecna ustawa o TK z 22 lipca. "Ustawa musi wejść od razu, bo prezes Rzepliński szykuje kolejne zasadzki" - mówiła Pawłowicz.
Łukasz Starzewski (PAP)