Ponad 7 000 ludzi wypełniło w poniedziałek, w przeddzień wyborów, halę sportową Dorton Arena w Raleigh w Karolinie Północnej, aby wysłuchać przemówienia kandydata Republikanów na prezydenta, Donalda Trumpa. Ogłuszające owacje przerywały co chwila jego słowa.

Karolina Północna to jeden z kluczowych stanów "wahających się", które zadecydują o wyniku wyborów. Tego samego dnia odwiedził go były prezydent Bill Clinton, mąż kandydatki Demokratów do Białego Domu, a sama Hillary Clinton przybyła do miejscowego uniwersytetu wieczorem na swój ostatni wiec w tegorocznej kampanii.

Wiec w Raleigh zaczyna się od inwokacji religijnej, chóralnego ślubowania wierności fladze USA i odśpiewania hymnu narodowego. Potem, jak zwykle, rozlegają się dźwięki przeboju Rollingstonesów i aria Nessun Dorma z "Turandota" Pucciniego.

W przeszklonej hali Dorton Arena wznoszą się banery i transparenty. Najwięcej z nazwiskiem Trumpa i jego kandydata na wiceprezydenta Mike'a Pence'a. Ale są i ciekawsze: "Women for Trump", "Latinos for Trump", "Chinese for Trump" - przekonujące, że kandydata Partii Republikańskiej (GOP) popierają kobiety, Latynosi i inne mniejszości etniczne, czyli grupy wyborców, które zraziły się do niego po jego seksistowskich i ksenofobicznych wypowiedziach w kampanii. Jest nawet baner: "Gays for Trump".

"Proud member of the basket of deplorables" (Dumny członek społeczności godnych pożałowania) – głosi napis na koszulce jednego fanów. To aluzja do osławionych słów Clinton, która powiedziała, że zwolennicy Trumpa to nędzni rasiści, ksenofobi, homofobi i islamofobi. "Trump, czyli wreszcie ktoś z jajami" - czytamy na innym T-shircie. Co koszulka, to oświadczenie.

Brianna, 20-letnia pielęgniarka w basebolowej czapce, ze swoim bratem przyleciała do Raleigh samolotem aż z Nowego Jorku. Jest już na trzecim wiecu swojego idola. Dlaczego go popiera? "Jesteśmy za prawem do życia. Donald będzie go bronił. Żadnych aborcji. I chcemy zamknięcia granic. Przed imigrantami i uchodźcami" - mówi PAP Brianna. Nawet jeśli ci potrzebują pomocy, bo uciekają z krajów ogarniętych wojnami domowymi? "Zbyt wielu ludzi potrzebuje pomocy w Ameryce. Bezdomni, weterani. Musimy najpierw myśleć o swoich" - podkreśla.

Wcale nie przeszkadzają jej oskarżenia Trumpa o napaść seksualną i jego wulgarne wypowiedzi na temat kobiet. "Wielu mężczyzna jest takich. Hillary jest dużo gorsza. A te zarzuty to tylko domniemania. Te kobiety prawdopodobnie kłamią" - wskazuje młoda Amerykanka. A co sądzi o stanowisku swego kandydata w takich sprawach jak NATO czy Rosja? Brianna odpowiada, że "te sprawy jej nie interesują".

"Trump pozbędzie się insiderów w polityce. Nie będzie zakładnikiem różnych grup specjalnych interesów. I skutecznie obroni nasze prawo do posiadania broni" - mówi Larry, mechanik z Ralleigh, potężny blondyn z kucykiem na głowie.

Jego kolega kiwa głową. Nosi koszulkę z rysunkiem grzechotnika szykującego się do ataku i ostrzeżeniem: "Don't tread on me" (Nie nastąp na mnie), podpisanym: NRA. To angielski skrót Krajowego Stowarzyszenia Strzeleckiego, głównej organizacji producentów, sprzedawców i posiadaczy broni palnej.

Bramy Dorton Arena otwart w południe, na trzy godziny przed zapowiedzianym przybyciem Trumpa. Czy nie spóźni się, jak niemal wszędzie ostatnio? Kandydat, mimo swych 70 lat, wydaje się niezmordowany – odwiedza po cztery-pięć stanów codziennie i wszędzie wygłasza długie, ponadgodzinne przemówienia. Przemieszcza się swoim prywatnym samolotem "Trump Force One".

W piątek wystąpił przed 11 tys. widzów w hali sportowej w Herschey w Pensylwanii, mieście słynnym z produkcji czekolady. 5 tys. osób nie zmieściło się w środku, oglądało kandydata na zewnątrz na monitorach. W sobotę i niedzielę ludzie ustawiali się o 4 rano w kolejkach na poranne wiece na Florydzie i w Iowa. Wszystkie zaczynały się z opóźnieniem, a na ostatni, w Leesburgu w Wirginii, Trump przybył dopiero po północy. Fani czekali sześć godzin.

W Raleigh, zanim Trump przybędzie, na scenę wchodzą kolejno jego "zastępcy" (surrogates) - popularni politycy, celebryci albo członkowie jego rodziny. Na mównicy staje szeryf David Clarke w kowbojskim kapeluszu, słynny czarnoskóry szef policji w hrabstwie Milwaukee w stanie Wisconsin, stały gość w telewizji Fox News, który mimo przynależności do Partii Demokratycznej poparł Trumpa, bo zapowiada on twardą politykę wobec przestępców. Po szeryfie przemawia były gubernator Arkansas i rywal Trumpa z prawyborów, Mike Huckabee.

"Jedyna różnica między Clintonami a rodziną Soprano polega na tym, że Soprano nie używali mejli" - mówi, nawiązując do serialu o rodzinie mafijnej.

Dwie czarnoskóre siostry performerki z Karoliny Północnej, Diamond i Silk, agitują Afroamerykanów: "Do wszystkich naszych czarnych braci i sióstr mamy wiadomość: jedynym kolorem, jaki Donald widzi, jest kolor zielony. I chce, żebyście mieli go więcej". Zielony to kolor dolara.

Ale prawdziwą gwiazdą wiecu wydaje się Lara Trump, synowa kandydata, żona jego młodszego syna Erika. Pochodząca z Karoliny Północnej trenerka i popularyzatorka sportu, w obcisłej minispódniczce, przemawia, przechadzając się po estradzie. "Jutro dzień, który zadecyduje, czy nasz kraj wciąż będzie w rękach polityków i ich lobbystów!" - mówi.

Donald Trump tym razem przybywa punktualnie, witany entuzjastycznie, jak bohater wojny powracający z frontu. Kiedy staje na mównicy, półkolistą scenę otaczają umundurowani i cywilni agenci Secret Service.

"Wygramy we wspaniałej Karolinie Północnej, wygramy wszędzie! Polityczny establishment nie stworzył nic oprócz problemów! Czas dać odpór elitom, które wykrwawiły nasz kraj! (...) Mogę dumnie powiedzieć: Nie jestem politykiem! Moje jedyne specjalne interesy to wy!" - przekonuje kandydat.

Ogłuszające owacje przerywają co chwila jego słowa.

Trump zapowiada odwołanie reformy ochrony zdrowia wprowadzonej przez prezydenta Obamę. Obiecuje przywrócić miejsca pracy przeniesione za granicę i renegocjowanie układów handlowych, z NAFTA na czele. Przyrzeka zniesienie zbędnych regulacji rządowych, obniżki podatków. Zapewnia, że jednocześnie zachowa w stanie nienaruszonym państwowe fundusze ubezpieczeń emerytalnych i zdrowotnych.

W przemówieniu są wszystkie wątki znane z wcześniejszych wystąpień Trumpa w trwającej od lipca ub. roku kampanii, w tym powracający stale atak na Hillary Clinton za nieprzepisowe używanie mejli w Departamencie Stanu. Za kłamstwa i zacieranie śladów przestępstwa – wywodzi Trump - inni dawno znaleźliby się w więzieniu. Słuchacze skandują: "Zamknąć ją!".

"Mamy zmanipulowany, sfałszowany system. Trzeba wysuszyć bagno w Waszyngtonie" - mówi Trump i zaprasza salę, by powtarzała chórem. "Wy-su-szyć bag-no!" - skandują zebrani na wiecu.

"Trump, Trump, Trump!" - rozlega się po chwili. Kandydat promienieje i pozdrawia fanów. "Razem znowu uczynimy Amerykę wielką!" - oświadcza na koniec. Żegnają go, jak zawsze, przeboje Rollingstonesów i Creedence Clearwater Revival.

Przemówienie trwało 40 minut, krócej niż zazwyczaj. Trump nie ściskał tym razem rąk – śpieszył się do wyjścia. Ostatniego dnia kampanii musiał jeszcze zdążyć na wiece w Scranton w Pensylwanii, Manchester w New Hampshire i Grand Rapids w Michigan – o niemal tysiąc mil od Raleigh.