Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zarzucił w czwartek Niemcom, że kraj ten chroni terrorystów i uchyla się od ekstradycji zwolenników Fethullaha Gulena, którego władze w Ankarze oskarżają o zorganizowanie zamachu stanu w lipcu.

Erdogan oświadczył, że Niemcy od dawna zapewniają schronienie bojownikom Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) - separatystycznego ugrupowania, uznawanego przez Turcję i UE za organizację terrorystyczną - oraz skrajnie lewicowej organizacji Rewolucyjny Front-Partia Wyzwolenia Ludu (DHKP-C), która w przeszłości dokonała zbrojnych ataków w Turcji.

"Nie oczekujemy niczego od Niemiec, ale zostaniecie osądzeni przez historię za wspieranie terroryzmu. (...) Niemcy stały się ważnym schronieniem dla terrorystów" - powiedział Erdogan podczas wystąpienia w prezydenckim pałacu w Ankarze.

"Jesteśmy zaniepokojeni faktem, że Niemcy, które od lat chronią PKK i DHKP-C, stały się zapleczem dla gulenistowskiej organizacji terrorystycznej" - dodał turecki prezydent.

Fethullah Gulen to muzułmański kaznodzieja, który od 17 lat przebywa w USA. W przeszłości sojusznik, a obecnie główny wróg Erdogana. Przez Ankarę oskarżany jest o zorganizowanie nieudanego wojskowego zamachu stanu z 15 lipca, a także o stworzenie w Turcji tzw. struktur równoległych, zwanych teraz przez władze organizacją terrorystyczną FETO. Gulen odrzuca te oskarżenia.

Po udaremnionej próbie wojskowego puczu władze przeprowadziły bezprecedensowe czystki, które wywołują krytykę Zachodu. Wprowadzono też stan wyjątkowy, który 19 października został przedłużony o 90 dni. Ankara uzasadnia to walką, jaką państwo prowadzi przeciwko "organizacjom terrorystycznym". Zamknięto też ponad 160 redakcji uznawanych za krytyczne wobec władz, w tym gazety, magazyny i stacje telewizyjne.