Syryjscy Kurdowie nie przyznają się do dokonania wczorajszego zamachu w Turcji. Saleh Muslim - lider Partii Unii Demokratycznej, największej kurdyjskiej partii w Syrii - oświadczył, że jego oddziały zbrojne (YPG) nie stoją za atakiem. Takie oskarżenia wysuwa wobec członków tej partii rząd w Ankarze. Twierdzi, że tworzą oni organizację terrorystyczną i działali razem z bojownikami Partii Pracujących Kurdystanu.

Eksperci w Grecji mówią, że oskarżanie o zamach syryjskich Kurdów może dać Turcji wytłumaczenie dla ewentualnego wejścia na teren północnej Syrii, gdzie są oddziały zbrojne Partii Unii Demokratycznej. O takim scenariuszu mówią też greccy dziennikarze, którzy są na granicy turecko-syryjskiej. Twierdzą, że sprawa rozstrzygnie się w ciągu najbliższych godzin do kilku dni i że na granicy jest niespokojnie. Kurdyjski dziennikarz Aram, który przybył kilka dni temu jako uchodźca do Grecji, powiedział Polskiemu Radiu, że władze Turcji mordują Kurdów i dopuszczają się manipulacji. "Turecki rząd to rząd faszystowski, zabija codziennie cywilną ludność, kobiety i dzieci w tureckim Kurdystanie, a potem nazywa ich terrorystami" - twierdzi dziennikarz.

W zamachu w Ankarze zginęło 28 osób, a 61 zostało rannych.