W Aleppo ważą się losy nie tylko Syrii i Bliskiego Wschodu. Rozstrzygnięcia będą ważne dla Europy i NATO.
Bitwa o Syrię wkracza w decydującą fazę. Wsparty przez rosyjskie lotnictwo reżim Baszara al-Asada chce ostatecznie odbić z rąk rebeliantów Aleppo. Wojskom rządowym udało się zająć pozycje na północ od miasta i są bardzo bliskie odcięcia kluczowej drogi prowadzącej do granicy z Turcją, którą od początku konfliktu docierało do miasta zaopatrzenie. Jeśli Aleppo upadnie – a bez obrony przeciwlotniczej rebelianci prawdopodobnie wycofają się z miasta, aby uniknąć strat – los Syrii będzie przesądzony. Sukces ofensywy wypchnie bowiem rebeliantów z ostatniego, dużego miasta w kraju, przy okazji uwalniając siły rządowe związane tak dużą operacją. Prezydentowi al-Asadowi, poza oczyszczeniem z opozycji leżącej na zachód od Aleppo prowincji Idlib, pozostanie tylko likwidacja ognisk oporu rozproszonych w całym kraju.
Taki scenariusz jest traktowany bardzo poważnie przez kraje arabskie finansujące opozycyjne ugrupowania zbrojne, czyli Turcję i Arabię Saudyjską. Ze strategicznego punktu widzenia oznaczałoby to przekreślenie kilkuletnich wysiłków zmierzających do pozbawienia władzy w Syrii alawitów, z których wywodzi się również obecny prezydent. Ankara i Rijad, w obliczu braku chęci na większe zaangażowanie ze strony państw Zachodu, mogą zostać pchnięte w kierunku interwencji. Saudyjski minister spraw zagranicznych Adel al-Dżubeir już zapowiedział, że kraj jest gotów wysłać do Syrii oddziały specjalne. Z kolei niektóre rosyjskie media informują, że do ofensywy szykuje się Turcja. Dyplomaci obydwu państw zaprzeczają jednak, jakoby mieli rozważać podjęcie takiej operacji na własną rękę.
Bezpośrednie zaangażowanie się Ankary w konflikt spędza sen z powiek wojskowym w Brukseli. Wszak tureccy żołnierze mogliby paść ofiarą rosyjskich nalotów. To oczywiście z formalnego punktu widzenia oznaczałoby, że lotnictwo Federacji zaatakowało członka NATO. Na mocy art. 5 traktatu północnoatlantyckiego taki akt agresji może być potraktowany jak atak na wszystkich innych członków Sojuszu. O tym, czy rzeczywiście doszło do napaści, decydują w głosowaniu, którego wynik musi być jednogłośny, stali przedstawiciele państw członkowskich przy Kwaterze Głównej Sojuszu. Ponadto art. 5 nie precyzuje, w jaki sposób NATO miałoby odpowiedzieć na taką sytuację. W obliczu bardziej asertywnej postawy Rosji każdy generał i polityk będzie się obawiał eskalacji konfliktu, a zwłaszcza tego, że rozleje się on poza Bliski Wschód (np. Moskwa zdecyduje o wznowieniu działań na wschodniej Ukrainie).
To Rosja byłaby największym beneficjentem upadku Aleppo. Moskwa nie tylko obroniłaby swoje interesy na Bliskim Wschodzie, lecz także pokazałaby, że jest w stanie z sukcesami bronić ich przy użyciu militarnej siły, nawet poza swoimi granicami. Jednocześnie byłoby to ukoronowanie procesu, jaki Moskwa zaczęła na Krymie – powrotu do roli jednego z państw zdolnych do rozgrywek w globalnej skali. Pokazania, że w wielobiegunowym świecie jedno z centrów wciąż jest w Rosji.
Bitwa o Aleppo oznacza złe wieści dla Europy zmęczonej kryzysem migracyjnym. Kontrolowane przez rebeliantów części tego miasta zamieszkuje 300 tys. osób, które w razie jego okrążenia przez siły rządowe zostaną odcięte od jakichkolwiek dostaw. Już w tej chwili Syryjczycy z miejscowości na północ od Aleppo uciekają przed oddziałami wiernymi prezydentowi al-Asadowi. Jeśli ofensywa na miasto nasili się, sytuacja będzie jeszcze gorsza. Ponieważ wycieńczony pięcioletnią wojną domową reżim po zdobyciu miasta będzie miał ważniejsze rzeczy na głowie niż odbudowa, może to stanowić dla ludzi zachętę do ucieczki z kraju.
Z drugiej strony pojawiają się również sygnały, że Rosjanie także szukają alternatywnej drogi do zakończenia konfliktu. „Financial Times” pod koniec ubiegłego miesiąca informował – na podstawie anonimowych źródeł w zachodnich wywiadach – że w grudniu z wizytą w Damaszku gościł szef GRU, czyli wywiadu wojskowego Rosji. Generał Igor Sergun miał zostać wysłany do Syrii z delikatną misją – przekonania Baszara al-Asada, żeby ustąpił. Syryjski prezydent stanowczo odpowiedział na taką propozycję. Chociaż Kreml zaprzeczył, jakoby wizyta miała miejsce, to nie jest wykluczone, że w Moskwie rozglądano się za kimś, kto mógłby zastąpić al-Asada.