Michał Małdziński, adwokat, politolog, doktorant w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk / Dziennik Gazeta Prawna
Poziom frekwencji wyborczej w referendum, które odbyło się 6 września, jednoznacznie wskazuje, że wbrew temu, co sądzą politycy, polscy obywatele nie są naiwni. Wyborcza zabawa instytucjami prawnymi, zafundowana społeczeństwu przez polityków, spotkała się z ostrym sprzeciwem wyborców, którzy „głosując nogami”, jednoznacznie pokazali, że nie zgadzają się na psucie państwa poprzez wykorzystywanie wyjątkowych instrumentów prawnych do doraźnych celów politycznych.
Zarządzenie referendum przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, za zgodą Senatu, było nieprzemyślanym i chaotycznym posunięciem, które groziło wykreowaniem mody na referendum w każdej, ważnej jedynie z punktu widzenia doraźnych celów politycznych, sprawie. Potwierdził to jednoznacznie prezydent Andrzej Duda, który, mając na względzie jedynie partykularny interes polityczny ugrupowania, z którego się wywodzi, zamierzał zarządzić kolejne referendum na 25 października. Na szczęście tym razem Senat uniemożliwił rozpoczęcie kolejnej kosztownej zabawy politycznej, jednakże brak jest pewności, czy sprzeciw Senatu wynikał z braku zgody senatorów na wypaczanie instytucji referendum, czy też jedynie z kalkulacji politycznej.
Jedno jest jednakże pewne, obywatele to nie naiwna ciemnota, która skłonna jest się poddawać manipulacjom ze strony klasy politycznej. Obywatele dokładnie wyczuwają, jakie znaczenie instytucji referendum nadaje Konstytucja RP. Referendum powinno być zarządzane jedynie w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa (art. 125 ust. 1 Konstytucji RP), a zatem nie każda istotna dla naszego kraju sprawa nadaje się do referendum, a jedynie taka, która jest szczególna (niezwykła, wyjątkowa). Sprawy, których dotyczyło referendum z 6 września 2015 r., jak również sprawy, których miałoby dotyczyć referendum z 25 października 2015 r., na pewno do niezwykłych czy wyjątkowych nie należą i mogą być z powodzeniem załatwione przez powołane do tego organy państwowe określane zbiorczo jako władza ustawodawcza.
Najwyższy już czas, aby klasa polityczna się nauczyła, że instytucje prawne to nie zabawki służące do rozgrywania politycznej partii szachów, obywatele zaś nie są pionkami, które można dowolnie rozstawiać na szachownicy. Jedyny pożytek z referendum z 6 września jest taki, że Polacy odpowiedzieli „nie” na niezadane w referendum pytanie: „Czy jesteś za psuciem i wypaczaniem instytucji prawnych dla doraźnych celów politycznych?”.