Sekretarz obrony USA Ashton Carter potwierdził: sprzęt sił zbrojnych USA trafi do Polski. Pragnę z zadowoleniem poinformować, że w krajach środkowej i wschodniej Europy rozmieścimy tymczasowo pojazdy i towarzyszący im sprzęt odpowiadający wyposażeniu jednej brygady pancernej – mówił wczoraj w estońskim Tallinie Ashton Carter. – Sprzęt wstępnie rozmieszczony w ramach European Activity Set obejmuje czołgi, bojowe wozy piechoty i sprzęt artyleryjski – dodał.

Wiadomo, że czołgów ma być ok. 250. Ekwipunek zostanie rozmieszczony w Estonii, na Łotwie i Litwie oraz w Rumunii, Bułgarii i w Polsce. Na razie nie podano, ile sprzętu trafi nad Wisłę ani gdzie zostanie rozlokowany. Prawdopodobnie będą to okolice Drawska Pomorskiego. Można również założyć, że to właśnie do nas trafi duża część uzbrojenia przerzucanego do regionu przez Amerykanów.
– To bardzo ważna decyzja dla bezpieczeństwa Polski. W naszym interesie jest jak największa obecność wojskowa USA w Polsce i w Europie – przekonywał wczoraj wicepremier, minister obrony Tomasz Siemoniak. – Od ponad roku mamy ciągłą, rotacyjną obecność wojsk USA. W przyszłym roku rozpocznie się budowa bazy rakietowej w Redzikowie. To zwiększa nasze bezpieczeństwo. O tym, czy będą wokół tych nowych magazynów stacjonować żołnierze amerykańscy, będzie decydować strona amerykańska. My jesteśmy otwarci na rozmowy – dodał polityk.
Zadowolony z tej decyzji jest także generał Roman Polko. – To pokazuje pewną systematyczność strony amerykańskiej. Ilość sprzętu przerzucanego do tych sześciu krajów i liczba wspólnych ćwiczeń nie powala. Ale jest to jasny sygnał, że Ameryka nie odpuszcza, że jest i będzie tu obecna – mówi emerytowany wojskowy, który wymieniany jest jako jeden z kandydatów na nowego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. – Europa Wschodnia może liczyć na pomoc USA w kwestii bezpieczeństwa. Mam nadzieję, że bazy amerykańskie też u nas w końcu powstaną – dodaje.
– Taką formułę stosowano m.in. w Norwegii w czasie zimnej wojny. W odpowiednich miejscach umieszcza się sprzęt i uzbrojenie. Na poziomie politycznym to pokazuje, że prawdopodobieństwo zaangażowania Stanów w naszą obronę jest duże – komentuje Wojciech Lorenz, analityk ds. bezpieczeństwa w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. – Fakt, że jest to sprzęt, a nie żołnierze, nie powinien zwiększać poczucia zagrożenia drugiej strony, w tym wypadku Rosji. Daje jednak możliwość szybkiego przerzutu żołnierzy. Z kolei w chwili ich przerzucenia nie zwiększa ryzyka eskalacji, bo nie widać, jak czołgi suną na wschód. Po prostu cała operacja jest rozłożona w czasie – tłumaczy analityk. Jego zdaniem decyzja USA jest jedną z ważniejszych w ostatnim czasie i w realny sposób zwiększa polskie bezpieczeństwo.
Co na to Rosja? Jak mówił Agencji Reutersa jeden z wysokich przedstawicieli rosyjskiego ministerstwa obrony, rozlokowanie czołgów bezpośrednio przy granicy z Rosją będzie najbardziej agresywnym ruchem USA od czasów zakończenia zimnej wojny.
Dzisiaj w Brukseli rozpoczyna się dwudniowe spotkanie ministrów obrony NATO, na którym ustalone ma być m.in. zwiększenie liczebności sił odpowiedzi Sojuszu (NATO Response Force).