Trwa sąd partyjny nad Grzegorzem Napieralskim w siedzibie SLD w Warszawie. Były szef Sojuszu stawił się na posiedzenie.

Oskarżycielem w sprawie Napieralskiego jest członek zarządu SLD Wojciech Szewko, który zamierza domagać się najwyższej dla niego kary, czyli usunięcia z szeregów partii. Szewko mówi, że lista zarzutów jest bardzo długa i chodzi przede wszystkim o działania na szkodę partii, łamanie statutu oraz zasad etycznych.

Grzegorz Napieralski nie zamierza posypywać głowy popiołem, bo jak twierdzi- nie zrobił nic złego. Przed posiedzeniem powiedział dziennikarzom, że jego wypowiedzi wiązały się z troską o SLD kiedy to po wyborach samorządowych w oczy partii zajrzała śmierć polityczna. Napieralski zaznaczył, że apelował jedynie o poważne reformy a nie zmianę lidera.

Polityk zapewnia, że był i jest lojalny wobec partii i brał dużą odpowiedzialność na swoje barki jako jej przewodniczący. Grzegorz Napieralski podkreślił, że był przyjacielski wobec Leszka Millera, któremu podał rękę i wyciągnął z niebytu politycznego.
W piątek były szef SLD złożył pozew do sądu powszechnego, przed którym domaga się unieważnienia uchwały ze stycznia o jego zawieszeniu. Dodatkowo wnioskuje też do sądu partyjnego o ukaranie Leszka Millera.