Fatalny stan środowiska naturalnego jest postrzegany przez partię komunistyczną jako potencjalne zagrożenie dla stabilności ustroju
Chiny wzmagają walkę z zanieczyszczeniem przyrody. Jeszcze w tym roku zaostrzone zostaną przepisy, tak aby osoby i firmy odpowiedzialne za wyrządzenie poważnych szkód ekologicznych były w adekwatny sposób karane – zapowiedział w miniony weekend przewodniczący chińskiego parlamentu Zhang Deijang.
Sprawa fatalnego stanu środowiska naturalnego jest jednym z kluczowych tematów podczas trwającej obecnie sesji Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych. Podczas jej rozpoczęcia premier Li Keqiang zadeklarował nawet, że Chiny rozpoczynają teraz wojnę z zanieczyszczeniem powietrza i wód, tak jak niegdyś ogłosiły wojnę z biedą, i będzie to priorytetem w tym roku. O ile w kwestii zmniejszania poziomu ubóstwa Chiny w ciągu ostatnich trzech dekad osiągnęły znaczący postęp, to ubocznym skutkiem industrializacji jest katastrofa ekologiczna na wielu obszarach.
– Płacimy wysoką cenę za naszą pogoń za jak najwyższym wzrostem gospodarczym. Nasz PKB musi mieć udział w rozwiązywaniu problemów ekologicznych – powiedział wiceminister środowiska Wu Xiaoqing.
Chińskie władze na razie nie sprecyzowały, w jaki sposób zostaną zaostrzone przepisy. Jednak zmiany muszą być gruntowne, bo obecnie obowiązujące pochodzą z 1989 r., czyli z okresu, w którym dynamiczna industrializacja dopiero się zaczynała. Chiny przez ten czas stały się największym trucicielem na świecie. Według szacunków w 2012 r. wytworzyły one 9,86 mld ton dwutlenku węgla, czyli ponad jedną czwartą światowej emisji. Obecnie chińskie ministerstwo środowiska dysponuje niewielkimi środkami nacisku, a teoretycznie grożących kar łatwo uniknąć za pomocą łapówek.
Poziom skażonego środowiska jest uważany przez partię komunistyczną za jedno z potencjalnych zagrożeń dla jej rządów. W sobotę Wu Xiaoqing poinformował, że spośród 74 monitorowanych miast aż 71 nie osiągnęło w zeszłym roku wyznaczonych przez rząd standardów jakości powietrza. Pozytywnymi wyjątkami są Haikou na wyspie Hainan, stolica Tybetu Lhasa oraz leżące na niewielkim archipelagu Zhoushan, przy czym ich łączna populacja to zaledwie 3,7 mln ludzi.
Co gorsza, poziomy dopuszczalnych norm przekraczane są wielokrotnie. W Pekinie, liczącym według oficjalnych danych ponad 16 mln mieszkańców, średnia dobowa wartość stężenia pyłów o średnicy mniejszej niż 2,5 µm (PM2,5), czyli najgroźniejszych dla zdrowia, wyniosła w sobotę 125 µm/m sześć., podczas gdy Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, by nie przekraczała ona 25. Nawet bardziej liberalne chińskie przepisy mówią, że dobowa wartość nie może być większa niż 75.
Dostrzeżenie przez władze w Pekinie problemu zanieczyszczenia przyrody może mieć pozytywne skutki w skali globalnej, bo daje nadzieję, że Chiny będą bardziej skłonne podpisać porozumienie w sprawie zapobiegania zmianom klimatu. Do tej pory Pekin odmawiał podjęcia wiążących zobowiązań, twierdząc, że kraje rozwijające się powinny być z tego zwolnione, gdyż muszą najpierw nadrobić dystans w poziomie życia do państw zachodnich. Porozumienie, które ma zastąpić protokół z Kioto, powinno zostać podpisane na szczycie klimatycznym w Paryżu w przyszłym roku. Zaczęłoby ono obowiązywać w 2020 r.