Baszar al Asad odrzuca rozmowy z opozycją. Podczas przemówienia w operze w Damaszku, gdzie zgromadzili się jego zwolennicy, syryjski prezydent nazwał rebeliantów marionetkami w rękach zachodu i terrorystami powiązanymi z al Kaidą. Jako warunek wstępny uspokojenia sytuacji w kraju uznał zakończenie wspierania opozycji przez siły zewnętrzne.

Asad zapowiedział, że nie będzie rozmawiał z przeciwnikami. Winą za to obarcza opozycję, która jego zdaniem nie jest partnerem do rozmów, dopóki jest wspierana przez siły zewnętrzne. Jego zdaniem rebeliantów nie należy traktować jak opozycji, ale jako wrogów kraju. Jego zdaniem, uzbrojone grupy, które walczą z siłami rządowymi wyznają ideologię al Kaidy. Asad oskarżył rebeliantów o próbę podziału Syrii. "Syria jest silniejsza i pozostanie suwerennym krajem, i to niepokoi Zachód" - grzmiał z mównicy syryjski prezydent.

W wojnie domowej, która trwa w Syrii od ponad 21 miesięcy zginęło co najmniej 60 tysięcy osób. Setki tysięcy osób uciekło z Syrii do krajów sąsiednich, między innymi do Turcji.