W PE rosną obawy w związku z weekendowym referendum w Rumunii w sprawie wprowadzenia do konstytucji zapisu, że małżeństwo to wyłącznie związek mężczyzny i kobiety. Plebiscyt to problem dla europejskich socjalistów, bo partia z tej rodziny rządzi w Bukareszcie.

"Jestem bardzo zaniepokojony, nie tylko tym, że będzie to referendum, ale, że (rządzący - PAP) wydłużyli możliwość głosowania do dwóch dni" - powiedział niewielkiej grupie dziennikarzy pragnący zachować anonimowość polityk z kierownictwa Postępowego Sojusz Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim (S&D).

Za referendum opowiedział się rumuński Senat, a wcześniej Izba Deputowanych. W obu tych izbach największą liczbą posłów ma rządzącą Partia Socjaldemokratyczna (PSD). Głosowania w parlamencie nastąpiły po podpisaniu przez 3 mln Rumunów petycji domagającej się zmiany konstytucji, aby znalazł się w niej zapis stwierdzający jednoznacznie, że małżeństwo jest związkiem mężczyzny i kobiety. Obecna konstytucja Rumunii zawiera zapis stanowiący, że małżeństwo jest "związkiem małżonków".

Na pół roku przed wyborami do europarlamentu krok rządzących w Rumuni socjaldemokratów uderza w wiarygodność ich europejskich partnerów, którzy mają na swoich sztandarach poszanowanie praw mniejszości. "To faktycznie dla nas problem" - powiedziała PAP osoba zbliżona do S&D w PE. Rumunia już teraz nie uznaje małżeństw jednopłciowych, ale ewentualny zapis w tej sprawie w konstytucji bardzo utrudniłby zmianę tego stanu rzeczy w przyszłości.

Przeciwko ustanowieniu nowej definicji małżeństwa w rumuńskiej konstytucji protestują nie tylko lewicowi europosłowie. List do socjaldemokratycznej premier Rumunii Vasilicy-Vioricy Dancily, pod którym podpisało się ponad 40 eurodeputowanych zainicjowała Anna Maria Corazza Bildt należąca do centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej.

"Zmiana definicji rodziny może skrzywdzić dzieci we wszystkich rodzinach przez promowanie przesłania, że rodziny z jednym rodzicem, partnerzy z dziećmi bez małżeństwa, dziadkowie wychowujący swoje wnuki, +tęczowe rodziny+, a także wszystkie inne, które nie mieszczą się w wąskiej definicji zaproponowanej w referendum, nie zasługują na uznanie i ochronę" - napisali europosłowie.

Oskarżyli przy tym władze Rumunii, że pozwalając na to referendum, bez zapewnienia alternatywnej formy uznania rodzin, są współwinne trwających naruszeń praw człowieka wobec wszystkich żyjących w tzw. nietradycyjnych rodzinach. "Dopuszczenie do tego referendum (...) zachęca do szerzenia nienawiści i przemocy wobec osób LGBTI" - ocenili w liście deputowani.

Aby referendum było ważne potrzeba 30-procentowej frekwencji. Przeciwnicy zmian nawołują do bojkotu głosowania, ale nie sprzyja temu decyzja rządzących, by referendum odbywało się w sobotę i niedzielę.

Zdaniem analityka z brukselskiego think-tanku European Policy Center (EPC) Paula Ivanha rumuńskie referendum "wzmacnia przekonanie, że kraje w Europie Środkowo-Wschodniej mają częściowo inne wartości niż te zachodnie".

Cytowany przez portal Politico ekspert zwraca uwagę, że czas, w którym organizowany jest plebiscyt, nie jest przypadkowy. Podpisy pod petycją były bowiem zebrane jeszcze w 2016 roku, jednak do ubiegłego miesiąca sprawa była zamrożona, aż zielone światło na referendum dał parlament.

"Jest jasne, że trzymano to w szufladzie, aby można było użyć tej sprawy w politycznie delikatnych momentach" - uważa Ivanh.

Socjaldemokraci są teraz ostro krytykowani za brutalne stłumienie antyrządowych protestów w sierpniu. W minionym tygodniu z osłabiania antykorupcyjnych przepisów i podważania niezależności wymiaru sprawiedliwości tłumaczyła się w europarlamencie premier tego kraju. Natomiast lider PSD Liviu Dragnea został wezwany przez swoich zastępców do ustąpienia w związku z problemami prawnymi, które obciążają całą formację.

W UE małżeństwa jednopłciowe dopuszczalne są w 14 krajach członkowskich. Są jednak i takie, które w swoich konstytucjach mają wyraźne zapisy, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Wśród nich jest Polska.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)