Miesiąc po śmierci głogowskiego radnego ciągle nie wiadomo, co tak naprawdę stało się w Droglowicach, gdzie znaleziono jego ciało. Mimo nowych informacji śledztwo nie posuwa się do przodu.
Na grobie Pawła Chruszcza stale palą się znicze. Na krzyżu wisi pomarańczowy szalik Chrobrego, któremu kibicował. Jutro minie miesiąc od pogrzebu.
Prokuratura, choć pokazuje coraz więcej dowodów, które mogą świadczyć o samobójstwie, wciąż sprawdza, czy nie doszło do zabójstwa lub samobójstwa pod presją. Na część wyników badań trzeba jednak jeszcze poczekać kilka tygodni. W poniedziałek z aktami sprawy w końcu mogła zapoznać się rodzina.
DGP postanowił jeszcze raz sprawdzić, co w ostatnich dniach życia robił radny. Informacje, do jakich dotarliśmy, są zaskakujące.
W dniu zaginięcia Chruszcza dokonano dwóch niewielkich transakcji jego kartą w sklepie ABC w gminie Pęcław (niedaleko miejsca, gdzie w czwartek znaleziono ciało). Ekspedientki nie są jednak w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy radny osobiście tam był. W sklepie przy wyjeździe z Głogowa we wtorek rano kupował butelkę whisky, a w środę, gdy zaginął – ulubione papierosy Camel. To potwierdzają pracownice. Zostało to również potwierdzone na nagraniu z kamer. O ile jednak w głogowskim sklepie jest monitoring, który zabezpieczyła policja, to w pęcławskim nie ma. Jest za to obok, w urzędzie gminy. Jednak jak mówią nam jego pracownicy, policja poprosiła jedynie o przekazanie nagrania ze środy 30 maja z godzin 6–12. Dopiero 8 czerwca zabezpieczono cały rejestrator, który do gminy wrócił 12 czerwca.
Sprawdziliśmy też listę rzeczy, które znaleziono przy zmarłym. Na miejscu zdarzenia, ale nie w dniu odnalezienia 31 maja, a dopiero 1 czerwca odkryto m.in. zakrwawiony nóż do tapet (na razie nie ma odpowiedzi, czy tym nożem były zadane rany na rękach, które miał Paweł w dniu śmierci). Jego brat, poseł Sylwester Chruszcz, w rozmowie z DGP przyznaje, że widział nagrania z monitoringu, na których Paweł kupuje w markecie budowlanym linę, na której miał wisieć (trwają jej badania), ale na filmie nie ma noża do tapet.
Żona Chruszcza, która nie wierzy w jego samobójstwo, zwraca nam uwagę na to, że teren wokół słupa nie został należycie zabezpieczony. Gdy jedziemy na miejsce, potwierdzają to okoliczni mieszkańcy. Jeden przekonuje, że już 31 maja wieczorem bez problemu mógł podejść do miejsca tragedii. Skarży się, że policja zostawiła po sobie pobojowisko (zużyte rękawiczki itp.) i odjechała. W legnickiej prokuraturze słyszymy, że nie może odpowiadać za pierwsze działania (wtedy sprawę prowadziła prokuratura głogowska), ale większych uchybień nie odnotowano.
Na liście rzeczy, które zabezpieczono po śmierci radneg są też dwie brązowe tabletki i papierowa ulotka Stilnoksu. To lek do krótkotrwałego leczenia bezsenności. Ale zdaniem rodziny Paweł na nią nie cierpiał.
Brat potwierdza, że w telefonie są ślady poszukiwań w internecie stron o pętlach wisielczych i wieszaniu. Tyle, że wszystkie sprzed dwóch dni przed śmiercią, czyli z wtorku, kiedy Paweł był jeszcze w domu z rodziną. W środę ostatni kontakt z nim był o 9 rano, potem już nie wrócił, nie dając pierwszy raz w życiu znać żonie, czy odbierze z przedszkola ich niepełnosprawnego syna.
Historia przeglądania internetowych stron w telefonie to tylko wtorek. Ze środy – dnia zaginięcia – nie ma już nic. We wtorek najwięcej wyszukiwań dotyczyło właściciela Zielonego Przedszkola. To jedna z kilku spraw, jakie starał się wyjaśnić radny. Chodzi o sprzedaż nieruchomości w Głogowie, na której stoi budynek, prywatnej osobie za – zdaniem Chruszcza – zaniżoną cenę. Zarówno właściciel placówki, jak i prezydent Głogowa po zapytaniu na ten temat na kwietniowej sesji rady miasta zażądali od radnego przeprosin i zadośćuczynienia w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Jedynym obciążeniem finansowym Chruszcza było ok. 90 tys. kredytu hipotecznego. Innych zobowiązań nie miał, a jak przyznaje rodzina w rozmowie z DGP, od pół roku wykonywał najlepiej płatną pracę w swoim życiu. Na początek lipca zaplanował urlop z rodziną w Chorwacji.
Choć wiadomo, że przy okazji jego śmierci zniknęły jego konta na portalach społecznościowych, to prokuratura do dziś nie zajęła się sprawdzeniem tego wątku. Jak słyszymy, w Legnicy współpraca z ame- rykańskimi właścicielami portali społecznościowych jest bardzo trudna. Ale i to może być badane w przyszłości.
Sprawa, jak zapewnia legnicka prokuratura, która obecnie ją prowadzi, powinna zostać wyjaśniona jeszcze w tym roku.