Zdymisjonowany przez hiszpański rząd centralny premier Katalonii Carles Puigdemont oświadczył w piątek, że mógłby rządzić Katalonią z Belgii. Uniknąłby dzięki temu powrotu do Hiszpanii, w której jest ścigany z powodu działań na rzecz niepodległości regionu.

Puigdemont, któremu w Hiszpanii zarzuca się m.in. bunt i nieposłuszeństwo wobec władzy, przebywa obecnie w Brukseli. Po powrocie do kraju były premier najprawdopodobniej zostałby aresztowany. W rozmowie z rozgłośnią Catalunya Radio zapewnił, że mógłby stamtąd kierować pracami nowego rządu. "Z aresztu nie mógłbym zwracać się do ludzi, pisać ani przyjmować wizyt... Jedyna droga jest taka, bym mógł kontynuować (rządzenie) na wolności, w bezpieczeństwie. Nie mógłbym sprawować funkcji premiera (regionu), gdybym był więźniem" - powiedział.

"Mając do wyboru: być premierem czy więźniem, wybieram to pierwsze, bo myślę, że tak mogę lepiej służyć Katalonii" - oświadczył w radiu Puigdemont, odrzucając możliwość powrotu do Hiszpanii, gdyby miał w niej zostać aresztowany.

Jak tłumaczył, "oczywiście nie byłyby to normalne warunki" sprawowania władzy, jakich życzyliby sobie on i jego sojusznicy. "Ale dużo trudniej byłoby to robić z Hiszpanii, gdzie bylibyśmy w areszcie" - powiedział. Argumentował ponadto, że "obecnie duże projekty biznesowe, uniwersyteckie czy naukowe również prowadzi się głównie przy użyciu nowych technologii".

Wydawany w Barcelonie dziennik "La Vanguardia" zauważa, że wbrew raportowi prawników katalońskiego parlamentu Puigdemont stwierdził, że "w regulaminie nie ma zakazu" zaprzysiężenia na odległość.

Puigdemont będzie prawdopodobnie jedynym kandydatem na stanowisko szefa katalońskiego rządu po grudniowych, przedterminowych wyborach parlamentarnych. W czwartek szef regionalnego parlamentu Roger Torrent rozpoczął w tej sprawie konsultacje z miejscowymi partiami. Proces wyboru premiera musi rozpocząć się do końca stycznia.

55-letni zdymisjonowany przez rząd centralny Puigdemont jest kandydatem na stanowisko premiera Katalonii ugrupowań popierających secesję tego najbogatszego regionu Hiszpanii. Regionalne siły przeciwne niepodległości dotychczas nie wysunęły własnej kandydatury.

Opozycja w regionie i rząd Mariano Rajoya sprzeciwiają się zaocznej formie zaprzysiężenia premiera i rządzeniu na odległość. W takim przypadku władze centralne nadal utrzymałyby kontrolę nad Katalonią, którą sprawują od trzech miesięcy.

W grudniowych wyborach w Katalonii, które rozpisał Rajoy, by osłabić niepodległościowe zapędy, bezwzględną większość głosów zdobyli secesjoniści. Jeśli ani Puigdemont, ani inny lider separatystów, przebywający w areszcie w Hiszpanii zdymisjonowany wicepremier Oriol Junqueras, nie zostaną wybrani na szefa rządu, problemem secesjonistów będzie brak innych oczywistych kandydatów. W przypadku wyboru Puigdemonta Madryt najpewniej unieważni głosowanie i utrzyma kontrolę nad regionem. Na wybór nowego premiera partie mają dwa miesiące od rozpoczęcia debaty w parlamencie w tej sprawie - jeśli w tym czasie nie dojdą do konsensusu, konieczne będą kolejne wybory regionalne. (PAP)

ulb/ kar/