Od czasu zeszłorocznej próby puczu drastycznie wzrosła liczba bogatych i dobrze wykształconych emigrantów.



Najbogatsi Turcy coraz bardziej obawiają się rządów Recepa Tayyipa Erdogana. W zeszłym roku Turcję opuściła rekordowa liczba milionerów i po raz pierwszy kraj ten znalazł się w czołówce państw, z których ucieka kapitał.
Wysoki wzrost gospodarczy, który miał miejsce przez większość z 15 lat rządów Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), podniósł stopę życiową Turków. W 2015 r. w Turcji było 100 tys. osób, których majątek przekracza 1 mln dol., z czego 5,2 tys. osób miało co najmniej 10 mln. To oznacza wzrost o 145 proc. w porównaniu z 2000 r., a zarazem daje Turcji bezapelacyjnie pierwsze miejsce na Bliskim Wschodzie. Według londyńskiej firmy konsultingowej New World Wealth do 2025 r. liczba tureckich milionerów wzrośnie jeszcze o 60 proc. Spora część z tych nowych bogaczy dorobiła się majątku dzięki dobrym kontaktom z AKP, bo nie jest tajemnicą, że zlecenia na kontrakty rządowe zwykle dostawali biznesmeni, którzy dobrze żyli z ekipą Erdogana.
Ale w ostatnim czasie, zwłaszcza od nieudanej próby puczu wojskowego w lipcu zeszłego roku, której efektem były przeprowadzane przez władze bezprecedensowe czystki, zaczęło się to zmieniać. Część przedsiębiorców też się obawia o swoją przyszłość i decyduje na emigrację. W zeszłym roku z Turcji wyjechało na stałe 6 tys. milionerów – szacuje New World Wealth – czyli prawie 6 proc. wszystkich. Ta liczba robi jeszcze większe wrażenie, jeśli weźmie się pod uwagę, że rok wcześniej był tylko tysiąc takich przypadków. Turcja trafiła tym samym na piąte miejsce na liście państw, z których wyprowadzają się milionerzy. W zeszłym roku wyżej były tylko Francja (12 tys.), Chiny, Brazylia i Indie. Ale w żadnym z tych krajów nie było tak dużego wzrostu, zarówno w ujęciu procentowym, jak i w liczbach bezwzględnych.
Pieniądze nie lubią rozgłosu, więc nie ma pełnych danych, dokąd przenoszą się tureccy milionerzy, ale niektóre kierunki można zidentyfikować. Według hiszpańskich statystyk Turcy są drugą co do wielkości zagraniczną grupą nabywców nieruchomości w Barcelonie (po Brytyjczykach). Mimo historycznych animozji, bardzo dużym zainteresowaniem Turków cieszy się Grecja, gdzie w zeszłym roku kupili oni o 50 proc. więcej nieruchomości niż rok wcześniej. Popularnymi kierunkami są także USA oraz kraje, w których mieszka duża diaspora turecka, jak Niemcy czy Holandia. Oczywiście nie wszystkie takie transakcje są związane z polityką, bo część z nich ma charakter czysto inwestycyjny, ale to, że znaczący wzrost nastąpił po puczu oraz po referendum konstytucyjnym z kwietnia tego roku, w którym Erdogan uzyskał niemal nieograniczoną władzę, daje do myślenia.
Rosnąca emigracja z Turcji dotyczy nie tylko milionerów. Kilka tygodni temu głośnym echem odbiła się sprawa kilkudziesięciu żołnierzy służących w bazach NATO, którzy wystąpili o azyl w Niemczech. Z kolei Republikańska Partia Ludowa (CHP) twierdzi, że liczba wykształconych, wykonujących prace umysłowe Turków, którzy szukają szczęścia za granicą, zwiększyła się czterokrotnie w porównaniu z czasami sprzed puczu, choć dane podawane przez opozycję trzeba przyjmować z pewną ostrożnością.
W wyniku czystek, które nastąpiły po puczu, zatrzymano prawie 16 tys. osób, z czego 8 tys. postawiono w stan oskarżenia, zaś ponad 48 tys. urzędników i pracodawców sektora państwowego zwolniono z pracy lub zawieszono. Cały czas w Turcji trwa stan wyjątkowy.