Ponad 21 proc. zatrudnionych na pracę przeznacza ponad 49 godzin tygodniowo. Nie mają czasu i sił, żeby zakładać rodziny i wychowywać dzieci.
Dynamicznie rozwijająca się niegdyś Japonia dziś dynamicznie się tylko starzeje. Zatrzymanie katastrofy demograficznej jest najpilniejszym zadaniem dla władz w Tokio.
Statystyki są nieubłagane. Mediana wieku Japończyków wynosi 46,9 lat, co oznacza, że nie licząc niewielkiego Monako, są oni najstarszym społeczeństwem na świecie. Odsetek osób w wieku emerytalnym (27,4 proc.) jest ponad dwukrotnie wyższy niż dzieci do 14. roku życia (12,4 proc.), zaś w zeszłym roku po raz pierwszy, odkąd w 1899 r. zaczęto prowadzić takie statystyki, liczba nowo narodzonych dzieci spadła poniżej miliona. Liczba ludności zmniejsza się od prawie dekady, ale ten spadek będzie przyspieszał. Jeśli obecne trendy się utrzymają, 127–milionowa obecnie Japonia w 2053 r. będzie miała mniej niż 100 mln mieszkańców, a za sto lat – mniej niż 50 mln. To w oczywisty sposób powoduje masę negatywnych konsekwencji – ze zmniejszeniem potencjału obronnego i kryzysem gospodarczym na czele.
– Japonia nie może wyjść ze stagnacji gospodarczej, bo w związku ze spadkiem populacji kurczy się rynek – mówił podczas spotkania z grupą dziennikarzy z Europy Środkowej i Wschodniej Kosuke Takeda, dyrektor rządowej agencji ds. promocji aktywności obywateli i zmiany stylu pracy. Rząd Shinzo Abego przyjął w zeszłym roku plan działań, który ma odwrócić negatywne tendencje. Celem jest osiągnięcie stanu, by statystyczna Japonka rodziła 1,8 dzieci. To i tak mniej niż 2,1, uważane za minimum do pełnej zastępowalności pokoleń, ale biorąc pod uwagę, że obecnie ten wskaźnik wynosi niespełna 1,4, postęp i tak byłby duży.
– Nikogo nie chcemy zmuszać do posiadania dzieci, ale możemy wyeliminować wszystkie przyczyny, które zniechęcają do tego i stanowią bariery – wyjaśnia Takeda. Nie jest tak, że Japończycy nie chcą tworzyć związków czy mieć dzieci. Według badań 86,3 proc. mężczyzn i 89,4 proc. kobiet w wieku 18–34 lat chce wziąć ślub, ale w grupie 35–39 lat 35,6 proc. mężczyzn i 23,1 proc. kobiet jest samotnych. Statystyczna para deklaruje, że chce mieć 2,07 dziecka, zaś osoba samotna – nawet 2,12.
Na to, dlaczego te deklaracje nie przekładają się na rzeczywistość, składa się parę powiązanych ze sobą przyczyn. Ponad 21 proc. Japończyków pracuje dłużej niż 49 godzin w tygodniu (choć bywają też ekstremalne przypadki 70–80 godzin), podczas gdy w Europie Zachodniej ten odsetek wynosi ok. 10 proc. To, co kiedyś było podstawą japońskiego cudu gospodarczego, dziś staje się obciążeniem. Długie godziny pracy odbijają się na życiu rodzinnym, ale też powstrzymują wiele kobiet przed karierą zawodową. To z kolei powoduje, że mężczyźni pracują jeszcze więcej, aby zapewnić odpowiednie dochody (36,5 proc. mężczyzn w wieku 20–39 lat, którzy są w związkach, nie chce brać ślubu z przyczyn ekonomicznych). W ten sposób koło się zamyka.
Dlatego japoński rząd nie próbuje zwiększać dzietności za pomocą zachęt finansowych w rodzaju polskiego 500 plus. – Najważniejszym wyzwaniem jest zmniejszenie godzin pracy, aby znaleźć równowagę między pracą a życiem osobistym – mówi Takeda. Zwiększenie aktywności zawodowej kobiet czy seniorów powoduje, że praca będzie bardziej równomiernie i elastycznie rozkładana. Równie ważne jest też zapewnienie żłobków czy przedszkoli oraz pomoc w opiece nad osobami starszymi, bo przez to, że ich liczba rośnie, stała się ona równie ważnym powodem rezygnacji kobiet z pracy zawodowej, co urodzenie dziecka.