Kluby opozycyjne skrytykowały podczas środowej debaty w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej, szczególnie w odniesieniu do nowych regulacji ws. tzw. pigułki "dzień po". W debacie do projektu zgłoszono poprawki.

Sejm w środę rozpatrywał sprawozdanie komisji o rządowym projekcie nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Przewiduje ona m.in., że antykoncepcyjne środki hormonalne, w tym pigułki "dzień po", będą sprzedawane jedynie na receptę. Ta sama nowelizacja ma też wprowadzić przepisy ułatwiające dostęp do niestandardowej terapii w sytuacjach zagrożenia zdrowia i życia.

Marek Hok (PO) zgłosił pięć poprawek do projektu w sprawach, co do których klub PO nie zgadza się z proponowanymi zapisami. Przypomniał, że projekt dotyczy zmiany sześciu wielkich ustaw. Podkreślał, że zapisy projektu mają przekazać ministrowi zdrowia kolejne kompetencje indywidualnych decyzji w sprawach personalnych, czy finansowania leków nieobecnych na listach leków refundowanych, a potrzebnych do leczenia konkretnego pacjenta. "To nie są rozwiązania przejrzyste, tak jak zapowiadano" - przekonywał poseł PO.

Przypomniał, że rozwiązanie, by pigułka "dzień po" była dostępna tylko na receptę, jest stosowane obecnie jedynie na Węgrzech, inne kraje europejskie dopuszczają bez recepty tzw. antykoncepcję awaryjną. "Nawet Malta, która jest w tych sprawach bardzo restrykcyjna, wprowadziła ten lek bez recepty" - wskazał.

"Cała państwa krucjata wymierzona przeciwko pigułce +dzień po+ jest oparta tylko i wyłącznie na kłamstwie, które próbujecie wbić do głowy Polkom i Polakom. Mówiliście, że pigułka +dzień po+ to środek wczesnoporonny; mówiliście, że polskie kobiety łykają te pigułki niczym dropsy. Te wszystkie stwierdzenia to kłamstwa" - mówiła Monika Rosa (Nowoczesna).

Dodała, że autorzy projektu "uważają się za strażników moralności i naszego sumienia". "Traktujecie Polki, jakby to były bezmózgi, ale, panie ministrze, my potrafimy czytać ulotki i decydować o sobie" - mówiła.

Jerzy Kozłowski (Kukiz'15) ocenił, że ograniczenie dostępu do tzw. awaryjnej antykoncepcji jest "niedopuszczalne". Ocenił, że "jest to ideologiczny atak na wolność jednostki". Powiedział, że jego klub nie może poprzeć tego projektu ze względu na kwestie naruszające wolność kobiet.

Urszula Pasławska (PSL) mówiła, że rząd PiS cynicznie roznieca kolejną wojnę światopoglądową, aby odwrócić uwagę od niedobrych zmian w służbie zdrowia. "Potwierdzacie, że traktujecie kobiety jak Ciemnogród" - powiedziała. Według niej cały projekt zawiera wiele kontrowersyjnych zapisów, m.in. co do techników farmacji i złożyła poprawki w tej sprawie.

Zapowiadając głosowanie jego koła przeciw projektowi, Michał Kamiński (UED) mówił, że w Polsce nikt nie jest zmuszony, by po akcie seksualnym taką pigułkę przyjmować, a Kościołowi nie zakazuje się głoszenia zasad etyki w tej sprawie, ale wielu wierzących tego nie słucha.

Popierając projekt, Małgorzata Zwiercan (WiS) podkreślała, że prace nad nim zdominowała - "dla populistycznego poklasku" - sprawa pigułki "dzień po", przy czym pominięto szereg ważnych zmian projektu o kluczowym znaczeniu dla pacjentów.(PAP)