NATO to bardzo sprawny i dynamiczny sojusz; nigdy nie było żadnych wątpliwości co do amerykańskich zobowiązań wobec niego - mówi PAP ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Paul Jones. Dowodem na to jest - według niego - m.in. szybka implementacja decyzji warszawskiego szczytu Sojuszu.

Odnosząc się do dyslokacji wojsk amerykańskich w Polsce Jones wskazuje, że rozmieszczenie amerykańskich wojsk w Polsce przyczynia się do budowy wspólnego "potencjału odpowiedzi na cały szereg zagrożeń".

Szef amerykańskiej placówki w Warszawie ocenia również, że USA i Rosję dzieli dziś w pewnych kwestiach "ostry spór"; zastrzega, że USA liczą na podjęcie przez Moskwę kroków, które umożliwią "podjęcie jakiejkolwiek współpracy".

Jones zapewnia ponadto, że świat nie zapomina o Ukrainie, a w razie daleko idącej eskalacji sytuacji w Donbasie nałożenie na Rosję dodatkowych sankcji byłoby "jedną z rozważanych opcji".

PAP: W zeszłym tygodniu pan ambasador wziął udział w oficjalnym powitaniu grupy batalionowej NATO w Polsce, która wraz z trzema innymi grupami w krajach bałtyckich wzmocni wschodnią flankę Sojuszu. Czy wystarczy to jednak do odparcia ewentualnego zagrożenia? Co jeszcze można zrobić, by zagwarantować bezpieczeństwo tej części regionu?

Paul Jones: Rozmieszczenie w krajach bałtyckich i Polsce wzmocnionych, gotowych do walki grup batalionowych realizuje postanowienia szczytu NATO w Warszawie. Dodatkowo, w ramach dwustronnych zobowiązań, Stany Zjednoczone umieściły na wschodniej flance Pancerną Brygadową Grupę Bojową, która ma bazę w Polsce. W jej skład wchodzi około czterech tysięcy żołnierzy, czołgi i broń ciężka. Uważam, że to właściwa odpowiedź na zmieniającą się sytuację bezpieczeństwa. Amerykańskie i polskie siły razem budują potencjał odpowiedzi na cały szereg zagrożeń.

Reakcja jest właściwa, takie decyzje podjęli nasi przywódcy, ale gdy sytuacja będzie się rozwijać, zobaczymy, jak to działa i czy nie należy zrobić czegoś jeszcze.

PAP: Rosja ostro zareagowała na wzmocnienie wschodniej flanki NATO. W tym tygodniu doszło do dwóch incydentów z udziałem rosyjskich bombowców, które przeleciały blisko wybrzeża Alaski. Czy możemy oceniać, że było to ostrzeżenie ze strony Rosji? Czy ma to związek z rozmieszczeniem grupy batalionowej w Polsce?

P.J.: Podobne incydenty zdarzały się w przeszłości. Rosjanie pojawiali się w pobliżu strefy powietrznej wielu krajów i testowali naszą reakcję na różne sytuacje. Nie chciałbym spekulować i doszukiwać się powiązań z tym, co Rosjanie zrobili u wybrzeży Alaski. Nie przywiązywałbym też do tego dużej wagi. Mamy niestety do czynienia z pewnym standardowym w obecnej sytuacji bezpieczeństwa przebiegiem wydarzeń. Naszą odpowiedzią na to są wspólne działania - takie, jak operacja Baltic Air Policing, w której Polska uczestniczy.

PAP: Możemy dziś zaobserwować zmianę tonu, w jakim amerykańska administracja mówi o NATO. W czasie kampanii prezydenckiej Donald Trump podkreślał, że Sojusz nie jest gotowy sprostać współczesnym wyzwaniom i jest przestarzały. Ostatnio, już jako prezydent, oświadczył jednak, że Sojusz nie jest już przestarzały. Co spowodowało, że prezydent zmienił swoją opinię?

P.J.: NATO to bardzo sprawny i dynamiczny sojusz. Dowodem na to są chociażby decyzje szczytu w Warszawie, które zostały wdrożone bardzo szybko. Potwierdza to także przyjęcie, z jakim spotkały się priorytety zarysowane przez administrację Donalda Trumpa. Podkreślono wagę zobowiązania krajów członkowskich NATO do przeznaczania 2 proc. PKB na obronność, z którego Polska się wywiązuje. Kolejnym priorytetem jest to, by Sojusz robił więcej na rzecz walki z terroryzmem.

To spotkało się ze zrozumieniem ze strony sekretarza generalnego NATO i przywódców wiodących krajów członkowskich. Nigdy nie było żadnych wątpliwości co do amerykańskich zobowiązań wobec Sojuszu, a rozwój dyskusji politycznej przyniósł gwarancje dla Waszyngtonu w obu kwestiach - że NATO poczyni kroki naprzód, by sprostać obecnym wyzwaniom związanym z wydatkami na obronę oraz z zagrożeniem terrorystycznym. Dzięki temu mamy sytuację, w której wiele spraw można posunąć do przodu.

PAP: Czy wypełnienie zobowiązań finansowych przez wszystkich członków NATO jest możliwe? Jak szybko mogłoby nastąpić osiągnięcie poziomu 2 proc. PKB wydatków na obronność przez wszystkie kraje członkowskie?

P.J.: Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zapowiedział, że kilka krajów dołączy do tego grona w 2017 roku. Potem możemy się zapewne spodziewać kolejnych krajów. Do rozmowy na ten temat dojdzie podczas spotkania przywódców NATO w maju w Brukseli. Wydaje mi się jednak, że Sojusz już wyszedł na prostą i przyspieszył.

PAP: Prezydent Trump zapowiedział, że będzie chciał przekonywać sojuszników w NATO do walki z ISIS. Jakie są oczekiwania amerykańskiej administracji? Czy USA ma w tej kwestii szczególne oczekiwania względem Polski?

P.J.: Dyskusja na ten temat toczy się w Sojuszu i będzie kontynuowana podczas szczytu w Brukseli. Już teraz NATO realizuje szereg działań przeciwko ISIS, m.in. buduje zdolności obronne w Iraku oraz wykorzystuje system wczesnego ostrzegania i kontroli AWACS do informowania sojuszników o zagrożeniach. Należy pamiętać, że wszystkie państwa członkowskie NATO są również członkami koalicji do walki przeciwko ISIS, której spotkanie odbyło się ostatnio w Waszyngtonie.

Sojusz odgrywa już więc pewną rolę w tej walce i teraz dyskusja dotyczy tego, co jeszcze NATO może zrobić i w jaki sposób - czy powinien zostać zaangażowany cały Sojusz jako organizacja, czy raczej część krajów członkowskich. To kwestia dyskusji, ale utwierdziliśmy się w przekonaniu, że cel ten został przyjęty przez wszystkich sojuszników, także przez Polskę, która przeznaczyła F-16 do prowadzenia zadań rozpoznawczych nad terytorium Iraku. Warszawa prowadzi też szkolenia sił do operacji specjalnych. O tym rozmawiali podczas środowego spotkania w Waszyngtonie minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski i sekretarz stanu Rex Tillerson.

PAP: Walka z ISIS była jednym z obszarów, które zgodnie z założeniem prezydenta Trumpa miały zbliżyć Waszyngton i Moskwę. Zbombardowanie przez siły amerykańskie syryjskiej bazy wojskowej w odpowiedzi na użycie broni chemicznej zrodziło pytanie, czy współpraca USA i Rosji w sprawie Syrii jest jeszcze możliwa.

P.J.: Zdecydowanie jest tu wspólnota interesów. Nikt nie wątpi w to, że zarówno Rosja, jak i Stany Zjednoczone oraz wszyscy sojusznicy NATO chcą przeciwdziałać i pokonać ISIS. Mówił o tym publicznie w Moskwie, po spotkaniu z prezydentem Władimirem Putinem i ministrem Siergiejem Ławrowem, sekretarz stanu Tillerson. Pytanie brzmi, jak to osiągnąć. Na ten moment nie wypracowaliśmy sposobu, w jaki moglibyśmy współpracować w tej kwestii z Rosją. Jak mówił sekretarz Tillerson, obie strony dostrzegają potrzebę otwarcia kanałów komunikacji, ale widzą też jasno ostry spór, który mamy w pewnych kwestiach, nie wyłączając Syrii.

PAP: Biorąc pod uwagę, że zapowiedzi dotyczące poprawy relacji USA z Rosją stanowiły tak ważną część programu polityki międzynarodowej przedstawianego przez Trumpa przed wyborami, czy zgodę co do "potrzeby otwarcia kanałów komunikacji" można uznać za satysfakcjonujący efekt wizyty sekretarza stanu w Rosji?

P.J.: Jako Stany Zjednoczone liczymy, że Rosja podejmie w różnych sferach - np. w kwestii sytuacji na Ukrainie - kroki, które umożliwią nam podjęcie jakiejkolwiek współpracy. Z takim przekazem pojechał do Moskwy Tillerson i będziemy dalej z Rosją o tym rozmawiać.

PAP: A propos Ukrainy - czy sądzi pan, że istnieje dziś potrzeba modyfikacji formatu normandzkiego, np. poprzez uwzględnienie w nim USA? O tym, iż dyskusja o reformie formatu i wzmocnieniu międzynarodowej presji na Moskwę może być potrzebna, mówili m.in. w marcu w Kijowie szefowie MSZ Polski i Ukrainy.

P.J.: Najważniejszą sprawą jest dla nas wypełnienie porozumień mińskich i w naszym przekonaniu Rosja ma do wykonania wiele znaczących kroków, aby je implementować. Forów i miejsc, w których dyskusja o realizacji porozumień ma miejsce, jest cały szereg. Format normandzki jest oczywiście tym kluczowym, w ramach którego prowadzona jest regularna komunikacja. Popieramy jego prace. Celem pozostaje wypełnienie porozumień mińskich i kraje, którym ten cel jest bliski, będą rozmawiały na ten temat zarówno w formatach bilateralnych, jak i w różnych małych grupach, tak żeby wesprzeć ten proces. Czwórka normandzka wciąż jest jednak formatem obowiązującym i wspieranym przez Stany Zjednoczone.

PAP: W opinii części komentatorów konflikt na Ukrainie jest coraz bardziej zapomniany, a opozycja wobec działań Rosji w Europie słabnie. Czy pana zdaniem uda utrzymać się w tej sytuacji jedność świata zachodniego w kwestii sankcji wobec Rosji?

P.J.: Zdecydowanie tak. Stanowisko USA pozostaje jasne: utrzymamy sankcje dotyczące Krymu tak długo, jak Rosja kontynuować będzie nielegalną okupację tej części Ukrainy, i utrzymamy sankcje w związku z sytuacją we wschodniej Ukrainie tak długo, jak Rosja nie będzie wypełniała swoich zobowiązań w ramach porozumień mińskich. Z tego, co mogę zaobserwować - choćby na ostatnim spotkaniu szefów dyplomacji państw G7 - nikt nie zapomina o Ukrainie; Rosja i Ukraina były ważną częścią prowadzonych tam rozmów oraz zawartych umów. Nie wydaje mi się, żeby można było mówić o zapominaniu czy o jakimkolwiek osłabieniu woli realizacji tego, na co wspólnie się zgodziliśmy.

PAP: A czy w kontekście eskalacji konfliktu w Donbasie dostrzega pan potrzebę nałożenia na Rosję nowych sankcji?

P.J.: Koncepcja nałożenia dodatkowych sankcji była podnoszona i omawiana w różnych gronach. Nie mam wrażenia, aby istniał dziś w tej kwestii konsensus. Wydaje mi się jednak, że sam fakt, iż ta dyskusja od czasu do czasu wraca, jest dla Rosji sygnałem, że w razie gdyby doszło do daleko idącej eskalacji konfliktu, nałożenie nowych sankcji z pewnością byłoby jedną z rozważanych opcji. Niestety, konflikt we wschodniej Ukrainie trwa i od czasu do czasu wzbiera na sile. Wiąże się to z chęcią i zdolnością Rosji, aby podsycać go lub uspokajać - poprzez swoje własne działania czy też za pośrednictwem wspieranych przez siebie separatystów - w zależności od swoich bieżących potrzeb.

PAP: Jednym z tematów środowych rozmów ministra Waszczykowskiego z sekretarzem stanu USA Rexem Tillersonem miało być wsparcie Ameryki dla prób wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. Jak Stany Zjednoczone odpowiedzą na ten apel? Czy w sprawie śledztwa smoleńskiego istnieje jakieś pole do polsko-amerykańskiej współpracy?

P.J.: Dla Stanów Zjednoczonych i całego świata ogrom tragedii, jaką stanowiła dla Polski katastrofa smoleńska, jest czymś, z czego zdajemy sobie sprawę. Rozumiemy, dlaczego jest to w Polsce w dalszym ciągu temat, który budzi emocje. Utrata prezydenta i pierwszej damy, utrata 96 osób, które znajdowały się na pokładzie prezydenckiego samolotu to niesłychana tragedia, coś, co trudno w pełni pojąć i zrozumieć jakiemukolwiek innemu krajowi. Minister Waszczykowski rzeczywiście poruszył ten temat, był on też podnoszony na szeregu spotkań w czasie mojej misji w Warszawie.

Stany Zjednoczone zrobiły wszystko, co mogły, aby udzielić pomocy i przekazać dość ograniczone informacje, którymi dysponowaliśmy, aby wesprzeć pierwotne dochodzenie w sprawie przyczyn katastrofy. Te same informacje przekazaliśmy również polskim władzom po zmianie rządu. Nie widzimy nic więcej, co moglibyśmy zrobić. Daliśmy Polsce wszystko, co mieliśmy i co mogliśmy dać.

PAP: Waszczykowski rozmawiał z Tillersonem również o możliwości zniesienia wiz dla polskich obywateli. Kwestia ta była również niedawno debatowana przez Parlament Europejski, który wydał w tej sprawie rezolucję wzywającą Waszyngton do zniesienia wiz dla obywateli wszystkich krajów członkowskich Unii. Czy uważa pan, że w tej sprawie jest szansa na zmiany w najbliższym czasie?

P.J.: Prezydent Trump powiedział, że popiera to, podobnie prezydent Obama, który jakiś czas temu skierował list do zwierzchnictwa Kongresu, deklarując, że wesprze elastyczność umożliwiającą włączenie Polski do Programu Ruchu Bezwizowego (Visa Waiver Program). Polska nie spełnia jednego kryterium związanego z odsetkiem odmów - wymagany jest odsetek poniżej 3 proc., Polska ma obecnie 5,5 proc. Jestem przekonany, że Polska z biegiem czasu spełni to kryterium.

Zmiana tego kryterium wymaga przyjęcia przez Kongres zmian w prawie. Duża grupa kongresmenów popiera takie rozwiązanie, ale gdy dyskusja na ten temat się rozpoczyna, pojawiają się inne kwestie, które nie mają nic wspólnego z Polską, ale z programem jako takim, z innymi krajami, które mogłyby być zainteresowane. Sprawa staje się więc dużo bardziej skomplikowana.

Pamiętajmy też, że 94 proc. Polaków, którzy starają się o wizę, otrzymuje wizę na 10 lat, zazwyczaj spędzając około 20 minut w ambasadzie. To trochę kosztuje, ale gdy to zrobisz, podróżujesz do Stanów przez następne 10 lat kiedykolwiek zechcesz, bez odpowiadania na jakiekolwiek pytania, bez wypełniania formularzy w internecie, tłumaczenia się z tego dokąd jedziesz i co będziesz robić, co jest konieczne w ramach programu Visa Waiver.

Oczywiście, potraktowaliśmy bardzo poważnie debatę w Parlamencie Europejskim, chociaż nie spodziewamy się, że będzie ona skutkować egzekwowaniem wzajemności na zasadzie "wet za wet".

PAP: Polska razem z Chorwacją wystosowała zaproszenie do Donalda Trumpa na lipcowe forum Trójmorza we Wrocławiu. Czy prezydent skorzysta z zaproszenia?

P.J.: Współpraca pomiędzy naszymi liderami jest bardzo pozytywna i zmierza w dobrą stronę. Ostatnio wicepremier Mateusz Morawiecki był w Waszyngtonie, z wizytą udał się tam też minister Waszczykowski. Spodziewam się więcej wizyt w tamtym kierunku. Z kolei piątkowa wizyta w Warszawie delegacji z przewodniczącym Izby Reprezentantów Paulem Ryanem na czele jest piątą w ciągu dwóch tygodni delegacją kongresmenów, która odwiedza Polskę. Do kolejnej wizyty dojdzie w maju, bardzo prawdopodobne, że tym razem ze strony Senatu. Wszystkie te spotkania to naturalny przejaw bliskiej współpracy dobrych sojuszników i przyjaciół.

Zaproszenie dla prezydenta Trumpa jest dostrzegane w Waszyngtonie. Nie mogę niczego ogłosić i nie mam żadnych wiadomości do przekazania. To zaproszenie to okazja do zaprezentowania naszej administracji polskich priorytetów w relacjach dwustronnych, a także odnoszących się do stosunków USA z innymi państwami regionu, które wezmą udział w Forum Trójmorza, które odbędzie się we Wrocławiu.

Rozmawiali Marceli Sommer i Magdalena Cedro