Na doprowadzenie dróg, mostów, lotnisk czy portów do przyzwoitego stanu potrzeba 4,5 bln dol. Brakuje połowy tej kwoty.
Fatalny stan amerykańskiej infrastruktury stawia administrację Donalda Trumpa przed trudnym wyborem – doprowadzenie jej do przyzwoitego poziomu wymagałoby wydatków przekraczających 4,5 bln dol., co w sytuacji ogromnego długu publicznego kraju będzie problematyczne, z drugiej strony – brak remontów coraz mocniej odbija się na gospodarce i spowodowane tym straty mogą być równie duże.
W minionym tygodniu sekretarz transportu Elaine Chao zapowiedziała, że prezydent wkrótce przedstawi plan dodatkowych inwestycji w infrastrukturę na łączną kwotę biliona dolarów w ciągu 10 lat. W odróżnieniu od kilku innych wyborczych obietnic ta inicjatywa ma szanse na realizację, a może nawet na ponadpartyjne poparcie. Wyłączając grupkę republikańskich jastrzębi fiskalnych, którzy chcieliby maksymalnego ograniczenia wydatków budżetowych (Trump przekonuje jednak, że ta inwestycja się zwróci w postaci nowych miejsc pracy i większych wpływów podatkowych), panuje powszechna zgoda, że infrastruktura wymaga naprawy. Podobny plan miał zresztą Barack Obama, ale wówczas został on zablokowany przez kontrolowany przez republikanów Kongres. Problem tylko w tym, że naprawa wymaga nakładów znacznie większych niż bilion, o którym mowa.
– Ameryka cierpi wskutek deficytu infrastrukturalnego – zniszczonych i rozpadających się dróg, mostów, lotnisk i tuneli. Potrzebujemy członków obu partii, by wraz z przemysłem i pracownikami wspólnie pomogli naprawić, odbudować i odnowić infrastrukturę Stanów Zjednoczonych – oświadczył w zeszłym tygodniu amerykański prezydent.
Opinia, że infrastruktura w USA znajduje się w opłakanym stanie, nie jest tylko osobistym odczuciem Trumpa (we wrześniu, jeszcze w czasie kampanii, stwierdził nawet, że lotnisko w Los Angeles sprawia wrażenie znajdującego się w kraju Trzeciego Świata). Na początku marca Amerykańskie Towarzystwo Inżynierów Cywilnych (ASCE) przedstawiło sporządzany co cztery lata raport o stanie dróg, linii kolejowych, portów, mostów, zapór wodnych, oczyszczalni ścieków itp. W sześciostopniowej skali, gdzie A jest najlepsze, a F – najgorsze, całościowo stan infrastruktury został oceniony na D+, czyli „prawie upadający”. Spośród 16 szczegółowych kategorii tylko sieć kolejowa dostała notę B, ale są też takie jak transport publiczny, którym przyznano tylko D-. Kilka przytoczonych faktów pozwala zrozumieć, skąd się wzięły niskie oceny. Średni wiek 90 tys. zapór wodnych (ocena D) to obecnie 56 lat, a do 2025 r. siedem na dziesięć będzie miało ponad pół wieku. Ponad 15 tys. tam zostało sklasyfikowane jako bardzo niebezpieczne. – Liczba tam uznanych za niebezpieczne rośnie szybciej niż remontowanych – napisano w raporcie. O tym, że zagrożenie jest realne, najlepiej świadczy przeprowadzona w lutym ewakuacja 188 tys. ludzi mieszkających w pobliżu zapory Oroville w Kalifornii. Oddana do użytku w 1968 r. jest najwyższą tego typu konstrukcją w Stanach Zjednoczonych, zaczęła przeciekać wskutek ulewnych opadów deszczu. Cztery na dziesięć mostów w USA (ocena C+) ma ponad pół wieku. W 2016 r. w użyciu było 56 tys. niesprawnych mostów, które każdego dnia przekraczano średnio 188 mln razy. Ponad dwa z każdych pięciu kilometrów międzystanowych dróg szybkiego ruchu jest zatłoczone, a spowodowane korkami straty czasu i paliwa wynoszą 160 mld dol. rocznie. Po latach, gdy liczba ofiar śmiertelnych na amerykańskich drogach spadała, w 2015 r. ten trend się odwrócił i zanotowano wzrost o 7 proc. – do ponad 35 tys.
ASCE szacuje, że aby doprowadzić amerykańską infrastrukturę do poziomu B, potrzebne będzie do 2025 r. 4,59 bln dol. Nie jest tak, że brakuje całej tej sumy – około połowa już wcześniej była uwzględniona w planach, ale i tak istnieje potężny deficyt. Aby znikł, trzeba zwiększyć wydatki na infrastrukturę z 2,5 do 3,5 proc. PKB. Najgorzej wygląda sytuacja z drogami, które wymagają dwóch bilionów dolarów, tymczasem pokrycie jest na niespełna miliard. Jeśli plan Trumpa – na razie będący tylko ogólną zapowiedzią – zostanie przyjęty, nie rozwiąże to jeszcze wszystkich problemów infrastrukturalnych, ale przynajmniej w zauważalny sposób poprawi sytuację. Trump, jak się wydaje, chciałby, aby część z tych inwestycji realizowana była na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego, ale bez zwiększenia wydatków z budżetu się nie obejdzie. W sytuacji gdy amerykański dług publiczny przekracza 104 proc. PKB i niebezpiecznie zbliża się do poziomu 20 bln dol., zwiększanie go może się wydawać pomysłem kontrowersyjnym. Ale wielkiego wyboru Ameryka nie ma – ASCE szacuje też, że jeśli infrastruktura będzie niedofinansowana w dotychczasowym stopniu, poważnie wpłynie to na gospodarkę kraju. W ciągu najbliższych ośmiu lat PKB będzie niższy o 3,9 bln dol. w stosunku do sytuacji, gdyby infrastruktura była w należytym stanie, a liczba miejsc pracy mniejsza o 2,5 mln.
6,9 mld godz. tyle Amerykanie spędzili w korkach na drogach w 2014 r.
24 z 30 największych lotnisk w USA grozi wkrótce kompletne zakorkowanie przynajmniej przez jeden dzień w tygodniu
7,5 mld litrów wody pitnej jest tracone każdego dnia w USA z powodu przecieków w rurociągach
43 lata średni wiek mostu w USA