Niemieccy komentatorzy zgodnie uważają, że bierność Zachodu wobec zajęcia Aleppo przez wspierany przez Rosję syryjski reżim ośmieli despotów na całym świecie i sprawi, że poczują się zupełnie bezkarni. Ich zdaniem upadek miasta nie kończy wojny w Syrii.

"Przez wiele lat wspólnota międzynarodowa zapewniała, że już nigdy więcej nie będzie się biernie przyglądała, jak bezbronni cywile padają ofiarą masowych mordów popełnianych przez pozbawionych skrupułów władców. Okazało się to zwykłą hipokryzją. To dzieje się teraz, na naszych oczach, w Aleppo" - pisze Richard Herzinger w "Die Welt".

"Nie tylko unicestwiane są liczne ludzkie istnienia, ale też humanitarne prawo wojenne stało się makulaturą. Z Aleppo dochodzi sygnał: krwawym despotom znów wszystko wolno" - zaznacza autor komentarza.

Herzinger nazywa postawę Zachodu haniebną. Zwraca uwagę, że UE nałożyła na reżim Baszara el-Asada "kilka pozbawionych znaczenia sankcji", lecz nie zastosowała restrykcji wobec Rosji i Iranu. W dodatku prezydent elekt USA Donald Trump "wydał Aleppo na rzeź", ogłaszając, że cofa poparcie dla syryjskich powstańców - czytamy w "Die Welt".

W podobnie pesymistycznym tonie utrzymany jest komentarz w berlińskim "Tagesspieglu", który nazywa sytuację w Aleppo "upadkiem cywilizacji" i porównuje wydarzenia w Syrii do Guerniki, Srebrenicy i Ruandy.

"Dyktatorzy na całym świecie potraktują Aleppo jako zachętę. Bitwa o miasto w północnej Syrii uwidacznia, że dyktatorzy i despoci unikną kary. Innymi słowy: zbrodnie wojenne nie tylko są możliwe i pozostają bez konsekwencji, lecz wręcz się opłacają" - pisze komentator.

Moskwa i Damaszek pokazały zaszokowanemu światu to, czego ten nie chciał przyjąć do wiadomości - że "los Aleppo został rozstrzygnięty na polu bitwy, nie przy ładnie zastawionym stole rozmów w Genewie czy Wiedniu". Powtarzana do znudzenia dewiza, że konfliktu takiego jak w Syrii nie da się rozwiązać za pomocą środków wojskowych, została zdemaskowana jako "naiwne chciejstwo". Rosyjski prezydent Władimir Putin stawia raczej na żołnierzy, rakiety średniego zasięgu i grad bomb, stwarzając fakty dokonane - czytamy w "Tagesspieglu".

Zdaniem "Frankfurter Allgemeine Zeitung" bitwa o Aleppo została wygrana przez rząd syryjski i Rosję, jednak wojna w Syrii jest daleka od rozstrzygnięcia. Mamy do czynienia z "decydującym zwrotem", który "będzie zapewne kontynuowany w przyszłym roku" - pisze Rainer Hermann. Trump nie będzie wyznaczał żadnych "nieprzekraczalnych linii", lecz "pozostawi władcom w Damaszku i Moskwie wolną rękę" - uważa niemiecki komentator.

Jego zdaniem wojna w Syrii będzie trwała, "chociaż jej intensywność się zmniejszy". Uchodźcy nie wrócą na swoje tereny, a strategiczna równowaga w regionie przesunie się po raz kolejny na korzyść Iranu. "W Syrii ogniową próbę przechodzi szyicka +legia cudzoziemska+, licząca dziesiątki tysięcy żołnierzy" - twierdzi Hermann. Iran umacnia swoją pozycję w świecie arabskim. Nie rokuje to dobrze dla relacji Iranu z Arabią Saudyjską - ocenia w konkluzji komentator "FAZ".

"Sueddeutsche Zeitung" podziela opinię, że upadek Aleppo nie kończy wojny. Powstańcy zmienią taktykę, będą wykorzystywać samochody pułapki i snajperów, prowadzić wojnę partyzancką - pisze Tomas Avenarius. Zdaniem komentatora syryjski prezydent Asad być może utrzyma przewagę, ale nie wiadomo, czy kiedykolwiek odzyska kontrolę nad krajem.

Odnosząc się do problemu wpływów Kremla w regionie, Avenarius dochodzi do wniosku, że Rosja nie ma ekonomicznego potencjału USA, ani ich siły oddziaływania, by dominować w tej części świata. "Być siłą dominującą to coś więcej niż tylko posiadać bomby" - zauważa komentator. Jak dodaje, potrzebna jest siła przyciągania, "nawet jeśli przejawia się ona w hamburgerach i muzyce pop". "Rosyjski wódz Putin jest realistą i wie, że jego system w najlepszym razie jest fascynujący jedynie dla despotów" - konkluduje Avenarius na łamach "Sueddeutsche Zeitung".