Rosja dąży do podważenia wiarygodności NATO – ostrzegają ukraińscy eksperci. Pawło Łakijczuk, szef programów wojskowych w kijowskim Centrum Globalistyki „Strategia XXI”, podkreśla, że jednym z celów Kremla jest pokazanie, iż Sojusz nie reaguje na prowokacje.

Ekspert z Kijowa: Kreml chce pokazać, że NATO nie działa

– Wystarczy raz udowodnić, że NATO nie działa. Wtedy cały system bezpieczeństwa może się zawalić – ocenił, komentując nocne wtargnięcia rosyjskich dronów do polskiej przestrzeni powietrznej. Według Łakijczuka masowe ataki rakietowe i dronowe na Ukrainę są dziś prowadzone na poziomie operacyjnym i strategicznym, z udziałem wszystkich rodzajów sił zbrojnych Rosji. Mają one nie tylko niszczyć infrastrukturę, ale także działać demonstracyjnie – poprzez coraz większą liczbę używanych dronów. – To sposób na utrzymywanie napięcia i zastraszanie – wyjaśnił ekspert.

W jego ocenie najnowszy atak, podobnie jak wcześniejsze, koncentruje się na infrastrukturze krytycznej. Jesienią można spodziewać się nasilonych uderzeń w sektor energetyczny i paliwowy, a także w logistykę. Łakijczuk zaznaczył też, że incydent z dronami nad Polską nie był związany z rosyjsko-białoruskimi ćwiczeniami Zapad-2025. Jego zdaniem celem Moskwy jest przede wszystkim wywoływanie niepewności i podważanie poczucia bezpieczeństwa w Unii Europejskiej i NATO. Ekspert ocenił, że wobec Polski rosyjski przekaz jest jasny: jeśli kraj stawia opór, spotyka się z atakiem. – Wobec sąsiadów Rosja stosuje politykę zastraszania. Siła prawa jest zastępowana prawem siły – powiedział.

19 naruszeń polskiej przestrzeni powietrznej i reakcja rządu

Na zagrożenie zwrócił także uwagę Andrij Kowałenko, szef ukraińskiego Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji. W jego ocenie Kremlowi zależy, by NATO nie reagowało na incydent z dronami. – Wtedy Moskwa pokaże swoim sojusznikom, że agresja wobec krajów NATO jest możliwa i może liczyć na ich pomoc – napisał w serwisie Telegram.

Według ukraińskich Sił Powietrznych, w nocy z wtorku na środę Rosja przeprowadziła kolejny zmasowany atak – użyto 415 dronów różnych typów, w tym Shahedów, oraz 43 rakiet. Alarm przeciwlotniczy objął cały kraj, także zachodnie regiony graniczące z Polską. Polskie Dowództwo Operacyjne poinformowało o wielokrotnym naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej przez drony. Premier Donald Tusk przekazał, że doszło do 19 takich incydentów, a po raz pierwszy drony nadleciały także od strony Białorusi. Polska skierowała do sojuszników formalny wniosek o uruchomienie art. 4 Traktatu Północnoatlantyckiego.