Prezydent Donald Trump w poniedziałek ogłosił, że usuwa Lisę Cook z rady gubernatorów Rezerwy Federalnej, banku centralnego USA. Powód? Kilka lat temu Cook – jeszcze zanim znalazła się w zarządzie Fedu – składając wnioski o kredyty hipoteczne w dwóch różnych stanach, w obu zadeklarowała, że chodzi o główne miejsce zamieszkania.

W ubiegłym tygodniu na tę nieścisłość w dokumentach zwrócił uwagę William Pulte, szef Federalnej Agencji Finansowania Mieszkalnictwa. Powołany przez Trumpa urzędnik (wcześniej biznesmen działający w branży nieruchomości) przekazał sprawę do zbadania Pameli Bondi, prokurator generalnej wyznaczonej również przez obecnego prezydenta.

Trump kontra Fed: próba usunięcia Lisy Cook z rady gubernatorów

Członkowie rady gubernatorów są powoływani na 14 lat, co oznacza, że ich kadencja trwa przez trzy pełne kadencje prezydenckie. Kandydatów wskazuje prezydent, a zatwierdza Senat. Długi czas pracy ma gwarantować ich niezależność. Dodatkową gwarancją są ograniczone możliwości usunięcia ich z urzędu. Prezydent może to zrobić „z ważnego powodu”. Na to właśnie powołał się Trump, wysyłając do Cook zawiadomienie o zwolnieniu uzasadniane kwestiami formalnymi związanymi z jej kredytami. Zarzucił jej „oszukańcze i przestępcze postępowanie w sprawach finansowych”.

Lisa Cook, pierwsza Afroamerykanka w radzie gubernatorów Rezerwy Federalnej, zapowiedziała, że nadal „będzie wypełniała swoje obowiązki, by pomagać amerykańskiej gospodarce”. Poprzez prawników stwierdziła, że nie ma prawnego uzasadnienia dla pozbawienia jej stanowiska.

Próba zwolnienia Cook to pierwszy tak zdecydowany ruch urzędującego od kilku miesięcy prezydenta, choć już wcześniej wyrażał on niezadowolenie z prowadzonej przez Fed polityki pieniężnej. Jego zdaniem stopy procentowe w USA powinny być znacznie niższe, co sprzyjałoby wyższemu wzrostowi gospodarczemu, niższemu bezrobociu i obniżce kosztów finansowania długu publicznego. Trump nie ukrywał, że chce obsadzić ciało decydujące o poziomie stóp w USA swoimi ludźmi.

Nowy szef Fed? Trump już szuka następcy Powella

Po wygranych przez Trumpa ubiegłorocznych wyborach Fed dwukrotnie obniżał stopy procentowe, ale ich obecny poziom – podstawowa stopa funduszy federalnych jest utrzymywana w przedziale 4,25–4,5 proc. – obowiązuje od grudnia ub.r. Bank centralny wstrzymywał się z łagodzeniem polityki pieniężnej ze względu na niepewne perspektywy inflacji. Jej wzrostem grożą np. cła wprowadzane przez Donalda Trumpa na eksport do USA.

Wcześniej krytyka prezydenta skupiała się na Jerome Powellu, szefie Fedu. Prezydent groził mu zwolnieniem i wzywał do samodzielnego ustąpienia ze stanowiska. Kadencja obecnego szefa Rezerwy Federalnej (trwa cztery lata, może być odnawiana) kończy się wiosną przyszłego roku. Trump rozpoczął już poszukiwanie następcy. Scott Bessent, szef Departamentu Skarbu, kilka dni temu zapowiedział, że wkrótce rozpocznie spotkania z 11 kandydatami.

Jeśli próba usunięcia ze stanowiska Lisy Cook okaże się skuteczna, oznaczałaby rozszerzenie władzy prezydenta USA nad najważniejszym bankiem centralnym na świecie. Od lat 70. amerykańscy przywódcy starali się trzymać od tej instytucji na dystans. Nawet jeśli – jak na początku lat 80. – ograniczenie inflacji prowadziło do znacznego wzrostu bezrobocia.

Reakcje rynku: dolar i giełda stabilne mimo kontrowersji

Ostatnia decyzja Trumpa nie doprowadziła do przeceny dolara czy amerykańskich akcji i obligacji. Inwestorzy liczą na to, że na wrześniowym posiedzeniu Fed dokona pierwszej w tym roku obniżki stóp procentowych (tak odebrano ubiegłotygodniowe wypowiedzi samego Jerome’a Powella). W dłuższym horyzoncie korzystnie na perspektywy amerykańskiej waluty wpływają zobowiązania państw zawierających z USA nowe porozumienia handlowe do wielomiliardowych inwestycji na amerykańskim rynku. ©℗